*Marinette*
Byłam załamana. Targały mną emocje, a kwami z kieszeni mojej kurtki próbowało mnie uspokoić. Nagle, gdy podniosłam głowę z kolan, zauważyłam czarnego motyla, podlatującego do mojego plecaka. W pewnym momencie poczułam negatywne emocje rozprzestrzeniające się po całym moim umyśle.- Księżniczko sprawiedliwości, ja jestem Władca Ciem- usłyszałam jak mój wróg do mnie przemawia, ale tylko ja mogę usłyszeć ten głos.- Pomogę ci pokazać prawdę wszystkim twoim przyjaciołom.
- Nie zamierzam ci ulec, nie będę niszczyć Paryża- próbowałam przekonać samą siebie, że nie dam się zmanipulować.
- Ja chcę ci tylko pomóc odzyskać zaufanie innych- przekonywał nieustannie.- Dam ci moce pokazywania prawdy.
Faktycznie, przydałyby mi się to, ale kto wtedy złapie akume? W dodatku mogłabym narazić Czarnego Kota na stratę miraculum.- Pomyślałam, niewiedząc co mam zrobić.- Ugh. Nie mogę dać mu się kontrolować. Trudno było oprzeć się potędze czarnego motyla. Już miałam się poddawać, gdy nagle poczułam ulgę, a posiadacz broszki motyla przestał do mnie mówić.
- Nie ma mowy Władco Ciem- powiedział znajomy mi głos pewnego blondyna, dotykając dłonią z wyraźnie użytym kotaklizmem, zainfekowanego przedmiotu.- A teraz idziemy odprowadzić cię do domu.- Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i wskoczył na murek otaczający deptak przy brzegu rzeki. Po drodze do mojego domu, zadawał pytania dlaczego prawie zostałam zaakumizowana, ale nie odpowiadałam. Byłam w zbyt wielkim szoku.
- I jesteśmy!- odparł, lądując na moim balkonie i odstawiając mnie do domu.- Muszę zmykać zanim się przemienię, a ty postaraj się opanować emocje. Zajmij się czymś przyjemnym i nie myśl o tym, cokolwiek się stało. W razie czego, dzwoń. Do zobaczenia Mari- i odszedł, zostawiając mnie zszokowaną i jednocześnie szczęśliwą przez to, że uratował mnie od pana motylka.
- Marinette!- Z mojej kurtki wyleciała biedroneczka i przytuliła się do mojego policzka.- Tak się cieszę, że nie jesteś ofiarą akumy.
- Też się cieszę Tikki- odwzajemniłam uścisk dłońmi i uśmiechnęłam się delikatnie.- No, ale co ja mam teraz zrobić? Straciłam wszystkich przyjaciół i reputacje.
- No właśnie nie wszystkich. Masz jeszcze mnie, Czarnego Kota, Adriena i...- przerwał jej dźwięk z telefonu. Dostałam nową wiadomość.
Od: Luka
Do: MarinetteHej Mari!
Wiem, że pewnie nie jesteś w nastroju, ale dostałem informacje dotyczącą tego przesłuchania. Z racji braku akum ostatnio, zmienili termin. Będzie za dwa dni. Daj znać, czy przyjdziesz.
Luka- No widzisz! Masz jednak kilku przyjaciół- pocieszała kwami, ale ja tylko wystukałam coś na klawiaturze smartfona.
Od: Marinette
Do: LukaHejka Luka!
Jasne, przyjdę. Dzięki za wiadomość. Jestem pewna, że będziesz najlepszy!Uśmiechnęłam się przez fakt, iż miałam kilka bliskich osób, które nadal się do mnie odzywają. Mimo wszystko, potrzebowałam odpoczynku, a przynajmniej tak mi się wydawało. Była godzina dziewiąta rano, a ja podeszłam do szafy w poszukiwaniu piżamy. Niczego nie znalazłam. A, no tak! Wszystkie zniosłam wczoraj do prania.
No trudno- powiedziałam pod nosem.- Pora uszyć nową bluzę do spania.- wyciągnęłam z szuflady szkicownik i szukałam jakiegoś projektu. Nie było żadnej piżamy. Ehh, trzeba wymyślić coś nowego.
- Hej, Tikki- wpadłam na pomysł, aby zapytać stworzonko o propozycje.- Masz jakiś pomysł co uszyć.
- Nie obiecywałaś przypadkiem Czarnemu Kotu, że zrobisz jeden projekt do snu?- przypomniała mi biedroneczka.
- Masz rację, dziękuję- odparłam, biorąc ołówek i zaczęłam rysować zarys. Po kilkunastu minutach, szkic był gotowy, więc wzięłam z szuflady puszysty materiał i zaznaczyłam szpilkami linie zszycia.
*Adrien*
Zdetransormowałem się za szkołą, nakarmiłem kwami i udałem się na lekcje, martwiąc się o Marinette. Czemu ja w ogóle pomyślałem, że ją kocham? Jest dla mnie ważna, nawet bardzo, ale to Biedronka jest moją ukochaną. Mari jest moją najbliższą przyjaciółką. Chociaż właściwie, to kilka dni temu pocałowałem ją w czoło na dobranoc. Nah, bliscy przyjaciele tak robią. Prawda?Przez wszystkie lekcje, wmawiałem sobie, że to normalne uczucie podczas bardzo bliskiej relacji, ale nie miłości! W każdym razie, zajęcia minęły dość cicho i spokojnie. Po powrocie do domu, oczywiście czekał na mnie obiad, a potem nauka chińskiego i granie na fortepianie. Tym razem, leżały przede mną nuty "Für Elise" Beethovena. Plagg w tym czasie jadł ostatni krążek camemberta, który został.
No tak, zapomniałem mu dokupić i teraz będzie marudził- pomyślałem.- To ostatni kawałek czyż nie?- spytałem upewniając się, że muszę iść do sklepu.
- Zgadza się- odparł z pełnymi ustami.- Ale wiesz co, mam pomysł na kompromis.
- Jaki?- z początku byłem uradowany, bo nie chciało mi się iść po ten śmierdzący ser, ale potem uświadomiłem sobie, iż ten irytujący kot wymyśli coś złego.
- Albo mówisz mi całkowicie szczerze, jak wygląda twoja relacja z Marinette, albo zapieprzasz po kolejne 50 krążków cudownego serka- no to wpadłem. Chociaż właściwie.. nie mam nic do ukrycia, ponieważ nic mnie z nią nie łączy z wyjątkiem szczerej przyjaźni. Może w końcu nie będę musiał skakać z ogromną paczką pełną zgliwiałego camemberta.
- Okey, mogę ci powiedzieć- oczka kota zaświeciły się, pewnie myślał, że jego Marichat się spełnił. To się zdziwi drań!- Przyjaźń- rzekłem dumny z siebie, a kwami zrobiło dziwny wyraz twarzy.
- Ale ty jesteś głupi- podniósł laczka z podłogi i nim we mnie rzucił.
- Hej, a to za co?!- poirytowałem się, masując przedramię, w które trafił.
- Za to, że jesteś debilem- odpowiedział, zakładając swoje małe rączki na piersi.- Naprawdę do ciebie nie dociera, że jestem kwami? Umiem znacznie więcej rzeczy niż tylko jeżdżenie na rolce od papieru toaletowego czy jedzenie camemberta i spanie.
- No dobra- postanowiłem się przyznać, dlatego że kocur mnie przekonał.- Kocham ją po przyjacielsku.
- Ugh!- wykrzyczał zdenerwowany.- Ty już lepiej rusz się po ten ser!
- No dobra, już idę- zgodziłem się, bo wiedziałem, że ten nie da mi spokoju, ponieważ chce, aby Marichat się spełnił.- Plagg, wysuwaj pazury.
Wyskoczyłem przez okno i pognałem do pobliskiego sklepu, w którym zwykle kupowałem camembert. Prowadziła go starsza, bardzo miła pani, więc mogłem tam przychodzić w moim czarnym kostiumie, a pan motylek i tak by o tym nie wiedział, gdyż to strasznie rzadko odwiedzany minimarket. Staruszka jak zwykle wiedziała czego potrzebuje i przyniosła mi z zaplecza paczkę wypchaną serkiem. Zapłaciłem z napiwkiem i ulotniłem się tak szybko, jak przyszedłem. Skacząc po dachach, minąłem dom Marinette.
Chyba powinienem ją odwiedzić- pomyślałem.- No dobra, odstawię pudło do domu i pójdę się z nią zobaczyć.
I jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Zapukałem w klapę prowadzącą do jej pokoju, ale nie odpowiedziała. Zapukałem po raz kolejny, także nie odpowiedziała. Postanowiłem, że wejdę bez pytania.
--------------------------------------
𝐇𝐞𝐣
𝐍𝐢𝐞 𝐛𝐲ł𝐨 𝐫𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚łó𝐰, 𝐣𝐚 𝐰𝐢𝐞𝐦 𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐩𝐫𝐚𝐬𝐳𝐚𝐦, 𝐚𝐥𝐞 𝐦𝐢𝐚𝐥𝐚𝐦 𝐝𝐨 𝐧𝐚𝐮𝐤𝐢 𝐭𝐫𝐨𝐜𝐡ę. 𝐌𝐚𝐦 𝐧𝐚𝐝𝐳𝐢𝐞𝐣ę ż𝐞 𝐬𝐢𝐞 𝐩𝐨𝐝𝐨𝐛𝐚 𝐜𝐳𝐲 𝐜𝐨ś.
𝐁𝐲𝐞 😘
~𝐘𝐨𝐬𝐡𝐢
CZYTASZ
✔𝓜𝔂 𝓹𝓻𝓲𝓷𝓬𝓮𝓼𝓼~𝓜𝓲𝓻𝓪𝓬𝓾𝓵𝓸𝓾𝓼 𝓵𝓪𝓭𝔂𝓫𝓾𝓰✔
FanfictionParyż. Miasto miłości. Marinette to piętnastoletnia dziewczyna chodząca do liceum. Ma złamane serce i problemy w szkole, związane z Lilą. Czarny kot, chłopak więziony przez konserwatywnego ojca, nieznoszącego sprzeciwu. Razem z biedronką, czyli jeg...