18.

846 41 123
                                    

*Adrien*
Wracałem z sesji zdjęciowej pieszo, ponieważ ojciec się zgodził. Przechodziłem przez jeden z mostów, prowadzących na drugi brzeg Sekwany. Zauważyłem Lukę i Marinette, stojących przy barierce. Czekaj.. CO?!
Stałem jak osłupiały, patrząc jak brunet o niebieskich końcówkach całuje Mari.

- Co tak stoisz?- zza mojej kurtki wychylił się Plagg, następnie spojrzał na to, co się wyprawia.- Nie! Żaden gitarzysta nie będzie psuł mojego shipu! Na co czekasz? Zabierz ją stąd zanim Marichat się zupełnie rozpadnie!- W międzyczasie granatowowłosa odepchnęła tego typa.

- Co ty wyprawiasz?!- krzyknęła na chłopaka.- Mieliśmy się tylko spotkać, a nie całować!- Zaczęli się kłócić, a ja skorzystałem z okazji i ulotniłem się w jakiś zakamarek.

- Plagg wysuwaj pazury!- przemieniłem się i wskoczyłem na pobliski dach. Wysunąłem kicikij i odbiłem się na nim. Zgarnąłem moją przyjaciółkę i odniosłem ją do domu. Luka nie wiedział co się dzieję, podobnie jak nastolatka.- I jesteśmy. Miłego wieczoru Księżniczko- odstawiłem ją na balkon i zniknąłem równie szybko, jak się pojawiłem. Jako Czarny Kot do domu, bo było szybciej. Wparowałem przez okno do pokoju i się zdetranswormowałem. Z mojego pierścienia wyleciało kwami, które od razu dobrało się do sera.

W międzyczasie, ja zszedłem sprawdzić, czy jest już kolacja. Zjadłem posiłek, który czekał na mnie na stole. Myślałem nad tym, co przygotować na kolejną rocznicę naszej współpracy. Nie mogło to być oczywiście coś zwykłego. Moja Biedronsia zasługuje na coś niesamowitego. Gdy już wróciłem do swojego pokoju, zasiadłem przy biurku i zapisywałem na kartce pomysły, które chwilę później skreślałem. Byłem zirytowany. Wyrzuciłem zgnieciony kawałek papieru i położyłem głowę na blacie biurka.

- Nad czym tak myślisz?- spytał leżący po jedzeniu Plagg.

- Masz jakiś pomysł na niespodziankę dla Kropeczki?- poprosiłem o radę, chociaż i tak wiedziałem, że nie powie nic sensownego.

- Daj jej bukiecik róż i powiedz, że jest tylko przyjaciółką- odgryzł mi kot. Czasami był naprawdę bezczelny.  

- Ha, ha. Bardzo śmieszne- burknąłem, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- No co?- zapytał sarkastycznie.- A, no tak! Lepsze by było "jesteś moją najlepszą przyjaciółką".

- Dobra, pytanie cię o rady to zdecydowanie zły pomysł.- poczułem się zdissowany, więc odpowiedziałem kończąc tą beznadziejną dyskusje.- Zajmij się jedzeniem sera.

A może Plagg ma rację. Może rzeczywiście Marinette nie jest tylko przyjaciółką. Niee, on zawsze gada jakieś głupoty o Marichat. Chociaż... Przyjaciele chyba tak nie postępują, jak ja wtedy z Luką... Muszę to przemyśleć. Nie, nie mógłbym być zakochany w Mari. Kocham biedronkę i nikogo innego. Ugh, to wszystko jest zbyt skomplikowane. Chyba potrzebuję wziąć gorący prysznic.
I jak postanowiłem, tak też się stało. Wyszedłem z łazienki, przebrany w piżamę i chodziłem po pokoju w kółko, myśląc nad czymś wyjątkowym dla mojej pani. Te kwiaty, które zaproponowało stworzonko to był dobry pomysł, ale nie powiem jej, że jest tylko przyjaciółką, bo to nie prawda. Biedronsia jest najwspanialszą ososbą na świecie, a nie jakąś tam "przyjaciółką". No dobra, chyba jakiś pomysł mam, więc pójdę już spać. Położyłem się w łóżku i oddałem się w objęcia Morfeusza.

*Marinette*
Stałam na balkonie i analizowałam co się właśnie stało. Czy Czarny Kot właśnie zabrał mnie od pocałunku z Luką i odniósł mnie do domu?!  W sumie... Byłam mu wdzięczna, ponieważ nie chciałam, żeby do tego doszło. Miałam tylko iść się z nim przejść po mieście, jako takie małe świętowanie, że się dostał na studia. Po chwili stania niczym słup, z mojej torebki wyleciała Tikki.

✔𝓜𝔂 𝓹𝓻𝓲𝓷𝓬𝓮𝓼𝓼~𝓜𝓲𝓻𝓪𝓬𝓾𝓵𝓸𝓾𝓼 𝓵𝓪𝓭𝔂𝓫𝓾𝓰✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz