*Tydzień później*
*Marinette*Nadal nie mogłam się pogodzić z brakiem towarzystwa Czarnego Kota, ale już było lepiej. Alya zauważyła, że wyglądam jak wrak człowieka, ale nie chciałam o tym rozmawiać. Przez ostatnie dwa dni nastąpiła znaczna poprawa w moim nastroju. W każdym razie... Nadszedł weekend, a ja nie miałam nic do zrobienia, więc usiadłam przy biurku i zaczęłam szkicować jakiś nowy projekt w szkicowniku. Jakiś czas później, usłyszałam dzwonek informujący o tym, że ktoś do mnie dzwoni. Okazało się, że nikt nie dzwonił na mój prywatny smartfon, lecz na Biedrofon. Przełączyłam tryby i odebrałam telefon.
- Hej Biedronko- przywitał się głos w słuchawce.
- Hej Kocie, co tam?- odpowiedziałam szczęśliwa z tego, iż ponownie mogę porozmawiać z blondynem.
- Chciałem tylko zapytać, czy będziesz dzisiaj na patrolu?- spytał z zaciekawieniem.
- Jasne- zgodziłam się.- To gdzie i kiedy się spotykamy?
- Pasuje ci dzisiaj o piętnastej tam, gdzie zawsze?- upewnił się zielonooki.
- Tak. Widzimy się później- pożegnałam się, a on odpowiedział tym samym. Rozłączyłam się i wróciłam do szkicowania.
Kiedy skończyłam projekt, przebrałam się z piżamy i posprzątałam w pokoju. Jakimś cudem, w szufladzie znalazłam jedną ususzoną róże. Przypomniałam sobie, że to jeden kwiat wyjęty z bukietu, który dostałam od Kota. Nie chciałam się jej pozbyć, więc odłożyłam ją na półce w ścianie obok łóżka.
Gdy nadeszła godzina patrolu, przemieniłam się w superbohaterkę i pognałam na miejsce spotkania. Nie wymieniłam z zielonookim wiele zdań. Patrolowaliśmy Paryż, ale nadal nie zauważyliśmy żadnych śladów po akumie. Posmutniałam jeszcze bardziej, bo nie wiedziałam, czy pan motylek sobie odpuścił, a przecież zabroniłam Kotu mnie odwiedzać do czasu odzyskania miraculum motyla. Co, jeżeli on się poddał, ale zachował magiczną biżuterie? Pozostało nam tylko czekać.
Nie poruszyłam tematu tożsamości Władcy Ciem, ponieważ nie chciałam męczyć chłopaka. Widać, że nie był w nastroju, ale nie chciał powiedzieć o co chodzi, zatem nie nalegałam. Po zakończonym spotkaniu, wróciłam do domu.
- Dlaczego nie zapytałaś Czarnego Kota, czy coś się stało?- spytała biedroneczka zaraz po przemianie zwrotnej.
- Nie chciałam mu zawracać głowy- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- No dobra, ale moim zdaniem musicie poważnie porozmawiać- doradziła mi Tikki, a ja przytaknęłam głową na zgodę.
Przez całe popołudnie nic szczególnego się nie działo. Pod wieczór zaczął padać deszcz, ale mi to nie przeszkadzało, ponieważ nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Przebrałam się w piżamę i położyłam się w łóżku. Wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Kilkadziesiąt minut później usłyszałam pukanie przez klapę nade mną.
- Tak?- odezwałam się, wpuszczając go do środka. Przymknęłam oczy z poirytowania.- Kocie, mówiłam, że masz nie przychodzić dopóki z Biedronką nie pokonacie Władcy Ciem.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
- Kocie, to ty?- spojrzałam przed siebie. Zielonooki cały się trząsł z zimna, był zapłakany i przemarznięty.- Co się stało?!
Ponownie nie odpowiedział. Łzy spływały mu ciągle po policzkach. Podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej koc, którym następnie okryłam chłopaka. Udałam się także do kuchni, aby zaparzyć herbatę. Kilka minut później wróciłam z kubkiem gorącego napoju i wręczyłam go blondynowi. On tylko podziękował. Gdy skończył pić, wróciłam do mojej poprzedniej pozycji i poklepałam dłonią kołdrę obok siebie, sugerując mu, że ma się położyć. Nie mógł kontrolować swoich emocji, zatem położył się, wtulając głowę w mój brzuch.
CZYTASZ
✔𝓜𝔂 𝓹𝓻𝓲𝓷𝓬𝓮𝓼𝓼~𝓜𝓲𝓻𝓪𝓬𝓾𝓵𝓸𝓾𝓼 𝓵𝓪𝓭𝔂𝓫𝓾𝓰✔
FanfictionParyż. Miasto miłości. Marinette to piętnastoletnia dziewczyna chodząca do liceum. Ma złamane serce i problemy w szkole, związane z Lilą. Czarny kot, chłopak więziony przez konserwatywnego ojca, nieznoszącego sprzeciwu. Razem z biedronką, czyli jeg...