*Marinette*
Wyszłam z pod prysznica i ubrałam się w luźne ubrania do chodzenia po domu. Osuszałam włosy ręcznikiem, gdy nagle, wychodząc z łazienki, zauważyłam blondyna w czarnym stroju, siedzącego na moim fotelu od biurka. Nie spodziewałam się go tu spotkać. Podskoczyłam z zaskoczenia.- Kocie, co ty tu robisz?- zapytałam.
- Nudziło mi się, więc przyszedłem- odpowiedział.- Nie cieszysz się na mój widok?
- Nie wiem, czy to jest dobry moment- odparłam, podnosząc z podłogi rzeczy, które wypadły mi z rąk w wyniku zaskoczenia.- Właśnie miałam robić plakat na historię.
- Mogę ci pomóc?- zaproponował.- No wiesz, Czarny Kot to najlepszy korepetytor- zaśmiał się, a ja odpowiedziałam tym samym.
- Jeżeli musisz- przewróciłam oczami, bo miałam sporo do zrobienia. Usiedliśmy na podłodze, bo było wygodniej niż przy biurku i zabraliśmy się za robienie pracy. Po około godzinie skończyliśmy. Zeszłam na dół po dwie szklanki soku pomarańczowego. Piliśmy napój w spokoju, aż nagle zaczęłam rozmowę:- Co byś zrobił, gdyby został ci tydzień życia? Wiem, tak trochę z dupy to pytanie, ale wiesz, trzeba jakoś zacząć temat.
- Spędziłbym ten czas z Tobą i z innymi moimi przyjaciółmi- oznajmił bez wahania.
- Nie z rodziną?- dopytałam, gdyż nie rozumiałam, dlaczego nie wspomniał o swoich rodzicach i rodzeństwie, o ile owe ma.
- Nie mam jej- powiedział, popijając łyk soku.
- Jak to?- zdziwiłam się.
- W sensie jest, ale tak jakby jej nie ma- zrobiło mi się go szkoda, widząc, że zaszkliły mu się oczy i posmutniał.
- Przykro mi- przytuliłam go mocno, żeby nie poczuł się sam w tej sytuacji. Odwzajemnił uścisk.- Co ty na to, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza?
- A gdzie moja Księżniczka ma ochotę iść?- spytał z uśmiechem na twarzy.
- A gdzie mnie zabierzesz Dachowcu?- pstryknęłam chłopaka w dzwoneczek.
- Zobaczysz- powiedział, po czym wziął mnie na ręce i wybiegł przez (a jakże by inaczej) klapę, prowadzącą na balkon. Gdybym nie miała miraculum, zastanawiałabym się, jak on tak szybko biegł, w dodatku z ciężarem około 50kg na rękach. Jestem Biedronką, więc wiem, iż magiczna biżuteria wspomaga wszelką sprawność fizyczną. W każdym razie... Skakaliśmy tak po dachach, lecz w pewnym momencie zawiał chłodniejszy wiatr. Zatrzęsłam się z zimna, następnie wtuliłam w blondyna. Było widać, że się zarumienił, ale próbował to ukryć uśmiechem. Po kilku minutach, dotarliśmy do jednego z parków. Położyliśmy się na trawie i patrzyliśmy w chmury. Uznałam, że warto byłoby poznać go jeszcze bliżej, abym mogła być pewna moich uczuć.
- Jest jakaś rzecz, której nie chcesz robić, a pomimo to robisz?- zaczęłam.- Jeżeli to nie ujawni twojej tożsamości, dlaczego to robisz?
- Myślę, że uczenie się chińskiego- odparł, nie zastanawiając się.- I sesje zdjęciowe.
Wydawało mi się to dziwnie znajome...
- Musze je robić, ze względu na ojca- No, teraz wydawało mi się jeszcze bardziej znajome!!!- A ty?
- Jeżeli do tego można zaliczyć przebywanie z Lilą w jednej klasie, to właśnie to- obydwoje się zaśmialiśmy.- Mówię prawdę.
- Szczerze, też za nią nie przepadam- odpowiedział.- Szczególnie dlatego, że kłamie o wiele za dużo i zniszczyła ci reputacje w klasie.
- Nienawidzę, gdy ludzie kłamią dla swoich korzyści- burknęłam, myśląc o zakłamanej szatynce.
- Ja też- przytaknął.- Osoby dwulicowe, egoistyczne i niemiłe, nigdy nie będą moimi przyjaciółmi. Wiadomo, jestem bohaterem i ratuje każdego mieszkańca, ale nie lubię takich ludzi. Okey, skoro już wiemy jakich cech nie lubimy, to teraz pytanie: Jakie zachowania lubisz?
CZYTASZ
✔𝓜𝔂 𝓹𝓻𝓲𝓷𝓬𝓮𝓼𝓼~𝓜𝓲𝓻𝓪𝓬𝓾𝓵𝓸𝓾𝓼 𝓵𝓪𝓭𝔂𝓫𝓾𝓰✔
FanfictionParyż. Miasto miłości. Marinette to piętnastoletnia dziewczyna chodząca do liceum. Ma złamane serce i problemy w szkole, związane z Lilą. Czarny kot, chłopak więziony przez konserwatywnego ojca, nieznoszącego sprzeciwu. Razem z biedronką, czyli jeg...