Poczułam, że coś styka się z moimi ustami. Były to usta Czarnego Kota. Muszę przyznać, czułam się dziwnie i to nie było coś, co chciałam dzisiaj zrobić, a jednak był to niezapomniany pocałunek. Byłam zaskoczona. Właśnie całowałam się z moim przyjacielem. A może kimś więcej?
Po chwili zrozumieliśmy, do czego właśnie doszło, więc oderwaliśmy się od siebie, a ja spojrzałam w jego cudowne kocie oczy. Widziałam w ich iskierki szczęścia, ale także smutku i zaskoczenia. Moje emocje były podobne. Staliśmy tak blisko siebie, a mnie męczyła jedna myśl "Co z Adrienem?".
Ciszę przerwał blondyn:- Ja.. Przepraszam... Muszę już iść...- powiedział smutnym tonem, ale nie pozwoliłam mu odejść. Złapałam go za ogon i przyciągnęłam do siebie. Znowu spoglądaliśmy na siebie w bezruchu, ale ta bezczynność nie trwała tak długo, jak poprzednia, gdyż pociągnęłam blondyna za kołnierz lateksowego stroju i przywarłam do jego ust. Był jeszcze bardziej zaskoczony niż parę minut temu. Ponownie odsunęliśmy się od siebie.
- Dziękuję ci za dzisiaj Kocie- odparłam i uśmiechnęłam się na widok jego różowych policzków.- To skomplikowane. Pójdę już. Do jutra!- zarzuciłam yo- yo i ulotniłam się. Dotarłam na balkon od mojego pokoju i schowałam kilka róż z bukietu do mojego schowka w yo- yo.
***
- Marinette wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły!- obudziłam się po wołaniu Sabine.- Już wstaje!- krzyknęłam z twarzą w poduszce. Po chwili podniosłam się i poszłam się przebrać w biało- niebieską spódniczkę w kratkę, niebieską bluzę, podkolanówki oraz ciemnoniebieskie buty. Nie chciało mi się skomplikowanie układać włosów, więc zostawiłam je rozpuszczone, delikatnie pofalowane, gdyż tak mi się dzisiaj wystylizowały. Zeszłam na śniadanie i przywitałam się z rodzicami. Zjadłam płatki z mlekiem (ofc Mari team najpierw płatki) i umyłam zęby. Będąc gotowa, wyszłam z domu, o dziwo nie spóźniona. Przy szkole spotkałam Alyę na ławce. Wyglądała na smutną mimo, iż jej twarz była ukryta w dłoniach. Wiedziałam, że teoretycznie się już nie przyjaźniłyśmy, ale zrobiło mi się jej szkoda.
- Hej Alya, wszystko w porządku?- spytałam, siadając obok dziewczyny. Podniosła twarz i bardzo się zaskoczyła na mój widok.
- Marinette! Tak strasznie przepraszam!- mulatka rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła.- Przepraszam, powinnam ci ufać!
- Nie martw się, wybaczam- odpowiedziałam.- Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Dziękuję Mari- odparła.- Chodźmy już do środka- przytaknęłam i udałyśmy się do budynku. Lila, podobnie jak cała klasa z wyjątkiem Nino oraz Adriena, była zaskoczona widząc nas pogodzone. Usiadłyśmy razem w ławce, a lekcje minęły szybko. Nawet nie wiedziałam, co się dzieje na około, ponieważ moją głowę zaprzątał wczorajszy pocałunek... A nawet dwa! Jak do tego w ogóle doszło?! Czułam się okropnie. Miałam wrażenie, że tylko robię biednemu Kotu nadzieję. Mimo wszystko, jest bardzo dobrym człowiekiem, a niespodzianka, jaką mi przygotował, niesamowita. Czy to możliwe, żebym była w nim zauroczona? Cóż, nawet jeśli, muszę to obgadać z Tikki. Ona zawsze wie co czuję i co powinnam zrobić, bardziej niż ja. Nie zorientowałam się, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową, z której nikt nie korzystał w taki sposób. Wyszłyśmy z Alyą na korytarz i usiadłyśmy na jednej z ławek.
- A więc, jak tam z Adrienem?- zaczęła rozmowę nastolatka.
- Dobrze. Myślę, że już nic do niego nie czuję- tak mi się zdawało, mam nadzieję, że nie byłam w błędzie.
- Nie wierzę. Jak? Idziemy to sprawdzić- przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę w kierunku blondyna, stojącego obok sali z Nino.
- Hej Marinette- przywitał się zielonooki, zauważywszy nas.
CZYTASZ
✔𝓜𝔂 𝓹𝓻𝓲𝓷𝓬𝓮𝓼𝓼~𝓜𝓲𝓻𝓪𝓬𝓾𝓵𝓸𝓾𝓼 𝓵𝓪𝓭𝔂𝓫𝓾𝓰✔
FanfictionParyż. Miasto miłości. Marinette to piętnastoletnia dziewczyna chodząca do liceum. Ma złamane serce i problemy w szkole, związane z Lilą. Czarny kot, chłopak więziony przez konserwatywnego ojca, nieznoszącego sprzeciwu. Razem z biedronką, czyli jeg...