Rozdział 1O: " Mówiłem, że nie można dotykać moich włosów!"

726 54 1
                                    

Obudziłem się nagle. Nie wiem nawet, z jakiego powodu.

Wiem jednak, że miałem fajny sen, którego nie pamiętam.

O, Laura leży obok mnie, ale fajnie.

Ale fajnie, trzyma rękę w moich włosach.

Chwila.

JAK TO TRZYMA RĘKĘ W MOICH WŁOSACH?!

- AAAAAAA! - wrzasnąłem jak głupi, budząc ją przy okazji.

- Co jest?! - panikowała.

- Dotknęłaś moich włosów!

- Jasna cholera. I dlatego drzesz się jak pojeb?! - krzyknęła z wyrzutem. - Jest siódma rano

- Mówiłem, że nie można dotykać moich włosów!

- Myślisz, że panuję nad tym, co robię we śnie?! - kontynuowała.

- W sumie... Przepraszam. Dopiero co się obudziłem...

- Rozumiem. Też tak czasem mam - powiedziała i uśmiechnęła się słodko. O luju... muszę pogadać z Calumem... - Co chcesz na śniadanie? - spytała. Ciebie. O mój Boże, tak, chętnie.

- Nie wiem... Może naleśniki?

- Eee... - mruknęła. Spojrzałem na nią pytająco. - Nie umiem piec naleśników... - wyjaśniła. - A Vanessa jest już w pracy i...

- Nie szkodzi - uśmiechnąłem się i wstałem. Uniosła brew. - Ja mogę je zrobić.

- Potrafisz? - zdziwiła się.

- Czuję się niedoceniony - fuknąłem.

- Sorki - odpowiedziała, a ja się zaśmiałem.

- Mam cię.

- Co?

- Słuchaj, w domu zamieszkiwanym przez osiem osób umiejętność pieczenia naleśników to podstawa - tłumaczę. - Co ty na to, żebym teraz ja nauczył ciebie? - pytam i patrzę na nią spokojnie. Waha się.

- No nie wiem... - szepcze, a ja siadam obok niej, obejmuję ją ramieniem i przyciągam do siebie. Opiera głowę o moje ramie, a ja kołyszę nami powoli. Miło z samego rana, kto by pomyślał.

Ja. Zawsze będzie miło, jeśli będę się budził z Laurą. A co muszę zrobić, żeby budzić się z nią codziennie...?

- Zobaczysz, może ci się to przydać.

- Tak? Na przykład do czego, panie Lynch? - spytała, trzepocząc rzęsami. Kur...a.

- Na przykład do zrobienia mi śniadania. Wstawaj, kobieto, jestem głodny - mówię, po czym wstaję i zbieram ją ze sobą. Jest bardzo niezadowolona.

- A ja bym wolała zostać... - jęczy.

- Śniadanie do łóżka? - Patrzę na nią zdziwiony, a ona posyła mi kolejny uśmiech. Wygląda tak cholernie uroczo, że grzechem byłoby się nie zgodzić. - Okay. Z czym jada pani naleśniki, panno Marano?

- Wydaje mi się, że czekoladę mamy w półce nad zlewem...

- Dobrze, Resztę sam znajdę. - Uśmiecham się i popycham ją na łóżko. - Podnieś się choćby na sekundę, a przysięgam, że zjem wszystko sam - syczę. W jej oczach pojawiają się małe iskierki, a ona od razu wstaje. - Ha ha ha. Chyba umarłem ze śmiechu - komentuję ironicznie, a ona chichocze. Po chwili podchodzi do mnie i obejmuje za szyje.

Cholera.

- Strasznie mało jesz - tłumaczy. - Martwię się o ciebie - dodaje, przysuwając się bliżej. Nasze nosy się stykają. Jasna cholera, co robić?

Another Love - RauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz