Obudziłem się nagle. Nie wiem nawet, z jakiego powodu.
Wiem jednak, że miałem fajny sen, którego nie pamiętam.
O, Laura leży obok mnie, ale fajnie.
Ale fajnie, trzyma rękę w moich włosach.
Chwila.
JAK TO TRZYMA RĘKĘ W MOICH WŁOSACH?!
- AAAAAAA! - wrzasnąłem jak głupi, budząc ją przy okazji.
- Co jest?! - panikowała.
- Dotknęłaś moich włosów!
- Jasna cholera. I dlatego drzesz się jak pojeb?! - krzyknęła z wyrzutem. - Jest siódma rano!
- Mówiłem, że nie można dotykać moich włosów!
- Myślisz, że panuję nad tym, co robię we śnie?! - kontynuowała.
- W sumie... Przepraszam. Dopiero co się obudziłem...
- Rozumiem. Też tak czasem mam - powiedziała i uśmiechnęła się słodko. O luju... muszę pogadać z Calumem... - Co chcesz na śniadanie? - spytała. Ciebie. O mój Boże, tak, chętnie.
- Nie wiem... Może naleśniki?
- Eee... - mruknęła. Spojrzałem na nią pytająco. - Nie umiem piec naleśników... - wyjaśniła. - A Vanessa jest już w pracy i...
- Nie szkodzi - uśmiechnąłem się i wstałem. Uniosła brew. - Ja mogę je zrobić.
- Potrafisz? - zdziwiła się.
- Czuję się niedoceniony - fuknąłem.
- Sorki - odpowiedziała, a ja się zaśmiałem.
- Mam cię.
- Co?
- Słuchaj, w domu zamieszkiwanym przez osiem osób umiejętność pieczenia naleśników to podstawa - tłumaczę. - Co ty na to, żebym teraz ja nauczył ciebie? - pytam i patrzę na nią spokojnie. Waha się.
- No nie wiem... - szepcze, a ja siadam obok niej, obejmuję ją ramieniem i przyciągam do siebie. Opiera głowę o moje ramie, a ja kołyszę nami powoli. Miło z samego rana, kto by pomyślał.
Ja. Zawsze będzie miło, jeśli będę się budził z Laurą. A co muszę zrobić, żeby budzić się z nią codziennie...?
- Zobaczysz, może ci się to przydać.
- Tak? Na przykład do czego, panie Lynch? - spytała, trzepocząc rzęsami. Kur...a.
- Na przykład do zrobienia mi śniadania. Wstawaj, kobieto, jestem głodny - mówię, po czym wstaję i zbieram ją ze sobą. Jest bardzo niezadowolona.
- A ja bym wolała zostać... - jęczy.
- Śniadanie do łóżka? - Patrzę na nią zdziwiony, a ona posyła mi kolejny uśmiech. Wygląda tak cholernie uroczo, że grzechem byłoby się nie zgodzić. - Okay. Z czym jada pani naleśniki, panno Marano?
- Wydaje mi się, że czekoladę mamy w półce nad zlewem...
- Dobrze, Resztę sam znajdę. - Uśmiecham się i popycham ją na łóżko. - Podnieś się choćby na sekundę, a przysięgam, że zjem wszystko sam - syczę. W jej oczach pojawiają się małe iskierki, a ona od razu wstaje. - Ha ha ha. Chyba umarłem ze śmiechu - komentuję ironicznie, a ona chichocze. Po chwili podchodzi do mnie i obejmuje za szyje.
Cholera.
- Strasznie mało jesz - tłumaczy. - Martwię się o ciebie - dodaje, przysuwając się bliżej. Nasze nosy się stykają. Jasna cholera, co robić?
CZYTASZ
Another Love - Raura
FanficRoss to dziewiętnastolatek którego całkiem niedawno rzuciła bardzo ważna dla niego dziewczyna. Chłopak popadł w lekką depresję i nie potrafi z niej wyjść, mimo tego, że rodzina stara się mu pomóc. Gdy udaje im się przekonać go, by wyszedł z domu poz...