Obudził mnie telefon.
Ziewnąłem głośno, jednocześnie się przeciągając. Westchnąłem i zacząłem sięgać po telefon.
Kątem oka zarejestrowałem, że słońce było wysoko na niebieskim niebie, ptaszki ćwierkały i wszystko było cacy.
- Halo? - jęknąłem do słuchawki.
- Wybacz, stary, że cię budzę, ale na którą byliśmy umówieni? - spytał Calum. Westchnąłem z ulgą. W końcu mógł dzwonić ktoś gorszy, nie?
- Chyba na trzynastą...
- Tak. Na trzynastą - potwierdził.
- No. Więc w czym problem?
- Jest trzynasta dziesięć - mruknął.
- Trzynasta... dziesięć... - powtarzałem nieświadomie. Odwróciłem głowę w stronę budzika. 13:10. - O MÓJ BOŻE! DZIESIĘĆ PO PIERWSZEJ! CO MI NIE MÓWISZ?! - wrzasnąłem do kumpla, a on pewnie odsunął swój od ucha, nie chcąc stracić słuchu. - Będę za piętnaście minut - oznajmiłem, po czym spadłem z łóżka. - No dobra, może dwadzieścia.
- Tylko się nie przejedz, motylku.
- Spadaj - warknąłem, a on wybuchnął śmiechem.
- Czekam. - Rozłączyłem się i rzuciłem w stronę mojej szafy, wyciągnąłem z niej zwykłe dżinsy i białą koszulkę, po czym wpadłem jak bomba do łazienki zamykając uprzednio drzwi. Znam moich braci i wiem, że nie cofną się przed niczym, gdy ich pęcherz woła "opróżnij mnie!".
Po pięciu minutach prawie wybiłem sobie zęby, zbiegając po schodach.
- A gdzie ty tak pędzisz? - spytała moja mama odrywając oczy od laptopa.
- Umówiłem się z Calumem w parku i jestem tak troszkę spóźniony - odpowiedziałem i zgarnąłem jabłko.
- W lodówce masz koktajl. Robiłam dzisiaj rano.
- Truskawkowy? - zapytałem z nadzieją.
- Przecież innych ci nie robię, nie? - uśmiechnęła się do mnie, a ja podszedłem do niej i mocno ją uściskałem.
- Dziękuję. Wypiję po drodze, dobrze?
- Jak chcesz.
Otworzyłem drzwi lodówki i przelałem zawartość dzbanka do plastikowego kubka, których mieliśmy w nadmiarze. Później pomachałem mamie i wybrałem się do przedpokoju. Jednak wróciłem z pytaniem...
- Gdzie są wszyscy?
- Z tego co wiem, Rydel poszła z Ratliffem do kina, twój ojciec jest w pracy, a twoich braci wywiało z samego rana na plażę. Wiesz, jak ciężko jest znaleźć miejsce w cieniu.
- Taak, pamiętam - mruknąłem. Cienia jest tam tyle, że nawet jeśli my go zajmiemy, to ledwo się w nim zmieścimy. - To pa! - pożegnałem się, zabrałem bluzę i wyszedłem. Oczywiście, że ubrałem buty, nie mam w zwyczaju paradować po mieście boso.
No więc biegiem ruszyłem do parku, prawie wylewając przy tym koktajl.
Calum czekał na miejscu. I był wkurzony.
- Sorry, stary, sorry! - krzyknąłem na powitanie. - Nie chciałem się spóźnić, zapomniałem nastawić budzik...
- Przynajmniej się przyznałeś - puścił mi oko i uśmiechnął się szeroko. - Dobra, chodź. Mamy wiele spraw do obgadania - mruknął. Westchnąłem. Szliśmy powoli pomiędzy drzewami jak jakieś cioły. - Jak się trzymasz? - spytał.
CZYTASZ
Another Love - Raura
FanficRoss to dziewiętnastolatek którego całkiem niedawno rzuciła bardzo ważna dla niego dziewczyna. Chłopak popadł w lekką depresję i nie potrafi z niej wyjść, mimo tego, że rodzina stara się mu pomóc. Gdy udaje im się przekonać go, by wyszedł z domu poz...