Rozdział 44

1.4K 50 25
                                    

-Teraz i na zawsze...- Spojrzał mi w oczy i przestał oddychać.

Głośny szloch opuścił moje gardło. Straciłam całkowity sens życia.

Wtuliłam się cała w ciało mojego mężczyzny i Jęknęłam po raz kolejny czując iż jego przebite serce już nie bije. Chciałam aby był to nie śmieszny koszmar lecz niestety szarpania mojego ramienia odwiodły mnie od tego iż może być to sen.

- Wanessa musimy uciekać- moja mama agresywnie postawiła mnie do pionu

- Mamo - załkałam

- Wiem dziecko- pociągnęła mnie
- On chciał abyś była bezpieczna... ty i wasze dziecko...- nie odpowiedziałam tylko jak lalkę pozwoliłam prowadzić sobą się przez las.
Nie czułam nic. Moje myśli się wyłączyły. Nie chciałam myśleć o niczym.

Nie zarejestrowałam nawet kiedy w końcu dotarliśmy do watahy leżącej na końcu miasta . W środku były same kobiety i dzieci gdyż większość mężczyzn z tej watahy wyruszyło na wsparcie na pole bitwy.
Od razu zostaliśmy przyjęci i opatuleni kocami oraz uraczeni herbatą. Pytali nas o różne rzeczy lecz ja tylko siedziałam w kocu patrząc się pustym wzrokiem na ścianę.

- Wanesso?

- Tak?

- Wołam cię od jakiegoś czasu. Musisz odpocząć jesteś strasznie blada.

- Yhm

Ruszyłyśmy za jedną z wilczyc która miała zaprowadzić nas do miejsc w których udany się na spoczynek .

- Tu jest pokój Luny Gabrieli na przeciwko zaś pokój Luny Wanessy.

- Darujmy sobie te przydomki- warknęłam dość nieprzyjemnie

- Oh oczywiście. Niech się panie wyśpią. W szczególności w Pani stanie. Gratuluję potomka. Pierwsze dziecko?

- Tak

- Dzieci to taka radość. Będzie Luna pewnie ich miała całą gramatkę. Alfy...

- Nie będę miała - przerwałam jej oraz nawet nie patrząc na ich reakcje weszłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.

Upadałam na łóżko dopiero teraz czują ogromne zmęczenie podróżą. Wtuliłam głowę w poduszkę. Nawet nie zdałam siebie sprawy kiedy z moich oczu zaczęły płynąć gorzkie łzy. Zlatywały bezwładnie mącząc przy tym moją poduszkę.

Czując się okropnie zasnęłam.

Obudziłam się rano. Było bardzo rano jednak mnie zainteresowało zamieszanie które sądząc po wielu głosach działo się w salonie.
Zdawałam siebie sprawę iż nie wyglądam dobrze lecz niestety nie miałam nic na przebranie więc wstałam i już miałam wychodzić z pokoju gdy do niego praktycznie uderzając mnie przy tym drzwiami weszła moja mama.

- Mam dla ciebie ubrania. Musisz się odświeżyć. Pomóc Ci?

- Nie...- Brandon mi pomagała. Chce aby on to zrobił...

Zabrałam od niej ubrania po czym zamknęłam się w łazience .
Zdjęłam z siebie ubrania dopiero teraz zauważając iż są one okropnie brudne A gdzie nie gdzie widziały na nich plamy krwi. Krwi mojego mate...

Odkręciłam ciepłą wodę. Krople spływały po moim ciele i mieszkały się z słabymi łzami wpływającym z mych zmęczonych już tym oczu.

Po dłuższym czasie wyszłam. Było mi samej bardzo trudno jednak w końcu uporałam się z tym po czym ubrałam się i wyszłam z pokoju nie zwracając uwagi na to iż moje włosy dalej są mokre .

Teraz i na Zawsze✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz