Halvor wiedział, że to nie był dobry pomysł. Wiedział, że nazwana eufemistycznie przez Daniela "domówka" przerodzi się w libację alkoholową i absolutnie wiedział też, że jeśli tam pójdzie, to na dwóch piwach się nie skończy. Ale Daniel umiał być przekonujący i Halvor pomyślał wtedy, że przecież jeśli będzie się kontrolował to nie uda mu się upić. Och jakże on się wtedy pomylił...
Teraz siedział na przednim siedzeniu swojego auta, usiłując nie zwymiotować na przednią szybę, a obok niego Josefine dociskała pedał gazu coraz mocniej, bo widział jak prędkości na liczniku gwałtownie wzrastają. Bolała go od tego wszystkiego głowa i najchętniej zakopałby się w swoim łóżku i udawał, że nie istnieje, ale to, co usłyszał od Josefine skutecznie zmusiło go do zebrania się do kupy.
Z początku miał wrażenie, że dziewczyna żartuje i chce go zrobić mu jakiś dowcip, ale widząc, jak biega szybko po mieszkaniu i przebiera się w suche ciuchy, zdał sobie sprawę, że chyba faktycznie należy wziąć ostrzeżenia trenera na poważnie. Nie dziwił się, że Stöckl był wściekły. Domyślał się, że połowa chłopaków jest w podobnym stanie, a druga nawet jeszcze nie wstała. Nie sądził, by ktokolwiek był dzisiaj zdolny, żeby oddać skoki na Holmenkollbakken, ale zapewne trener przygotował już dla nic pewną moralizującą mowę, albo zwyczajnie na nich nawrzeszczy i każe zapieprzać na siłowni.
W każdym razie, najważniejsze było dotarcie pod skocznię na czas, a to akurat było dzisiaj arcytrudnym zadaniem. Bo Josefine nie wiedziała jak jechać, bo GPS nie chciał zadziałać, bo cały czas wpadali na czerwone światła, bo w mieście zdarzyła się stłuczka i trzeba było znaleźć inną trasę...
Koniec końców, Josefine z piskiem opon wjechała na parking przy skoczni, gdzie czekał już na nich trener Stöckl, zerkający na samochód z wyczekiwaniem. Halvor musiał przyznać, że teraz był posrany. Może lepiej było nie przyjść i wylecieć z kadry bezboleśnie, przemknęło mu przez myśl, ale widząc zniecierpliwione spojrzenie Josefine, z westchnieniem zarzucił sobie torbę na ramię i otworzył drzwi. Jak mnie wyrzuci, to mnie wyrzuci, wzruszył ramionami, biorąc głęboki wdech, po czym obszedł auto i stanął obok trenera.
— Dzień dobry trenerze, przepraszam, że się spóźniłem — powiedział, przecierając zmęczoną twarz dłonią.
— Przywiozła cię ta dziewczyna? — spytał Stöckl, nie kłopocząc się, by w ogóle się z nim przywitać, ale gdy Halvor pokiwał głową, oblicze jego trenera trochę się rozchmurzyło. — Poproś ją, będzie na jakieś dziesięć minut potrzebna — oznajmił, odwracając się na pięcie i kierując w stronę sali konferencyjnej.
Halvor zmarszczył brwi, ale cofnął się do auta i zastukał w boczną szybę od strony kierowcy, za którą siedziała Josefine i przeglądała coś znudzona w telefonie. Spojrzała na niego pytająco, otwierając okno, a on właściwie nie do końca wiedział co ma jej powiedzieć.
— Trener chce z tobą gadać — powiedział jedynie, wzruszając ramionami. — Mogę ci zabrać jeszcze dziesięć minut?
— Jesteśmy twoim samochodem, zamierzałam tu czekać na ciebie cały trening, matole — Josefine pokręciła głową, wysiadając. — Co za biznes ma do mnie twój trener? — zdziwiła się, wciskając komórkę do kieszeni swoich dżinsów.
— Uwierz mi, chciałbym wiedzieć...
Sala konferencyjna ulokowana była zupełnie niedaleko skoczni, wraz z paroma innymi miejscami, ale Halvor nigdy nie zagłębiał się co tam jeszcze było. Poza oczywiście siłownią i szatnią, ale podejrzewał, że reszta to jakieś same pomieszczenia gospodarcze, do których nigdy nie miał i nie będzie miał potrzeby zaglądać, dlatego trafili bez problemu na miejsce, w którym spodziewali się znaleźć trenera.
CZYTASZ
niepamięć | ski jumping norway
FanfictionUmysł ludzki skrywa przed człowiekiem więcej tajemnic, niżbyśmy sądzili. Żeby chronić cię przed wspomnieniami, których nie jesteś w stanie znieść, umieszcza je w czymś podobnym do czarnej skrzynki i wypiera ze świadomości. Trafiają one w otchłań nie...