Jeśli w poniedziałek wieczorem myślała, że była zestresowana, to we wtorek rano chodziła po mieszkaniu w te i z powrotem, niemal wyrywając sobie włosy z głowy. Widziała, że Halvor dziwnie na nią patrzył, ale najwyraźniej miał tyle taktu, by jej o to nie wypytywać i nawet zgodził się ją zawieźć pod sam budynek urzędu, bo jej samochód nadal był jeszcze nie sprawne. Gdyby Josefine zastanowiła się bardziej nad jego zachowaniem, doszłaby do wniosku, że ktoś go chyba podmienił, ale w tym momencie obchodziło ją to tak bardzo, jak ubiegłoroczny śnieg.
Siedząc w aucie czuła już, jak pociły się ręce, mimo że teoretycznie nic aż tak znaczącego dla jej sprawy nie miało się wydarzyć. Z drugiej strony, w końcu będzie mogła rozpocząć właściwe poszukiwania tego, dla kogo właściwie podjęła się tego całego przedsięwzięcia.
Tyle czasu o tym myślała, tyle razy wyobrażała sobie te poszukiwania, a teraz właśnie się rozpoczynały i zdawało jej się to tak nierealne, że opierając głowę o szybę szczypała się co chwilę w rękę, by upewnić się, że to wszystko dzieje się naprawdę.
— Jeszcze trochę i zostanie ci ślad — odezwał się nagle Halvor, zerkając z ukosa na jej ramię. — Wszystko w porządku?
— Tak, tak — skinęła głową, zerkając na zaczerwienioną skórę. — Albo nie? To... trochę skomplikowane — westchnęła.
Zerknęła na wyświetlacz telefonu, na którym ustawione miała swoje zdjęcie z rodzicami. Uśmiechnęła się blado, przyglądając się tej cudownej dwójce ludzi, która stworzyła jej najpiękniejsze życie, jakie tylko mogła sobie wymarzyć i zaczynała mieć wątpliwości. Może o pewnych rzeczach lepiej nie wiedzieć? Może niektóre rozdziały życia powinny na zawsze pozostać zamknięte? Może jedynie to życie teraz jest ważne?
— Sprawy rodzinne? — spytał, a ona ponownie pokiwała głową. — Coś o tym wiem, czasem bywają gówniane — westchnął.
— Nie obraź się, ale... Nie chcę z tobą o tym rozmawiać — przyznała po chwili niezręcznego milczenia. — To po prostu...
— Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć — wzruszył ramionami. — Ile ci to mniej więcej zajmie? Obiecałem dzisiaj siostrze, że się z nią spotkam i spędzimy trochę czasu i...
— Spoko wrócę autobusem, nie musisz na mnie czekać — machnęła lekceważąco ręką, jakby ta sprawa w ogóle nie miała znaczenia.
— Jesteś pewna? Obiecałem, że cię odwiozę, więc...
— Daj spokój, to nic takiego — wzruszyła ramionami. — I tak jestem zaskoczona, że w ogóle zgodziłeś się mnie przywieźć. Czy tobie aby nikt nie przełączył jakichś funkcji w mózgu? — uniosła brwi, a Halvor wybuchnął śmiechem.
— Ryzykuję stwierdzenie, że gdzieś tam w środku siedzi jednak człowiek — mrugnął do niej, a ona wywróciła oczami i odpięła pasy, bo właśnie parkowali.
Wzięła swoją torbę pod pachę i rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie w kierunku Halvora, posyłając mu uśmiech.
— Dzięki Halvor — stwierdziła, po czym wysiadła z auta, zatrzaskując za sobą drzwi.
Patrzyła, jak auto chłopaka znika za kolejnym rogiem i westchnęła ciężko, zaciskając pięści. Zerknęła na budynek urzędu, wiedząc, że nigdy nie będzie na to w pełni gotowa. Z drugiej strony, chyba właśnie teraz była bardziej gotowa, niż kiedykolwiek wcześniej. Wzięła głęboki oddech, postanawiając w końcu ruszyć się z miejsca.
Czego ja się tak boję? — pomyślała, zaciskając usta w wąską linię. Szła tylko odczytać parę informacji, a nie spotykać się z prawdziwymi ludźmi. W tym urzędzie nie było jej biologicznych rodziców, a jedynie dokument, który zawierał ich dane osobowe. Jednak świadomość, że te imiona, które za chwilę zobaczy na swoim akcie urodzenia, nosili kiedyś żywi, prawdziwi ludzie, wcale jej tego nie ułatwiała.
CZYTASZ
niepamięć | ski jumping norway
ספרות חובביםUmysł ludzki skrywa przed człowiekiem więcej tajemnic, niżbyśmy sądzili. Żeby chronić cię przed wspomnieniami, których nie jesteś w stanie znieść, umieszcza je w czymś podobnym do czarnej skrzynki i wypiera ze świadomości. Trafiają one w otchłań nie...