13.

458 35 8
                                    

Josefine Marit Pettersen poczuła nagły przypływ paniki, kiedy miała w końcu wsiąść do kajaka. Nie wspomniała Halvorowi ani słowem, że miała za sobą może jeden spływ w życiu dziesięć lat temu i do tego słabo pływała, a teraz wydawało jej się już za późno, żeby się wycofać. 

W końcu jakimś cudem udało jej się wejść do tego kajaka, ale siedziała  sztywno, ściskając w dłoni wiosło tak mocno, że skóra pod paznokciami jej zbielała. Czekała na odpowiedni moment, żeby przyznać się Halvorowi, że ona właściwie tak średnio wie jak się obsługuje ten sprzęt. 

— Josefine, zamierzasz chociaż trochę pomóc z wiosłowaniem? — odezwał się w końcu Halvor, wzdychając ciężko. — Nie będę odwalał za ciebie twojej części roboty, nie myśl sobie. 

— Ale kiedy ja nie mam pojęcia jak się tego używa — przyznała, zamaczając koniec wiosła w wodzie. —  I nie chcę utonąć, więc wolę nie przeszkadzać — dodała. 

— Nonsens, nauczę cię — stwierdził Granerud, ale Josefine wątpiła, by był  w stanie to zrobić.

Nie to, że Josefine była wybitnie trudnym przypadkiem, bo bywali już tacy, co od razu się wywalali, gdy tylko posadzili tyłek w kajaku, ale dziewczyna nie miewała wcześniej styczności ze sportami wodnymi, a gdy nie znała sytuacji, często panikowała. 

A jednak, mimo że trochę im to zajęło, słuchając cierpliwie wykładu Halvora i obserwując jego ruchy, Josefine jako tako zaczęła pojmować o co w ogóle chodziło i można było powiedzieć, że nawet jej się spodobało, ale za nic w świecie nie chciała się Halvorowi do tego przyznać. Kto by pomyślał, że jego towarzystwo nagle stanie się znośne? 

— Halvor, Josefine, uśmiech! — zawołał Johann z kajaka obok, po czym pstryknął im szybko zdjęcie i razem z Kristin odpłynęli zaczepiać teraz kogoś innego. — Daniel! Zdjęcie! 

Josefine pokręciła głową, uśmiechając się pod nosem. Dawno się tak dobrze nie bawiła i właściwie była odrobinę zszokowana tym ciepłym przyjęciem przyjaciół Halvora, bo prawdę mówiąc, spodziewała się, że trudno jej się będzie wśród nich odnaleźć, a tutaj miła niespodzianka. 

Po południu zatrzymali się na jednej z niewielkich wysepek położonych w okolicach Oslofjorden, żeby coś zjeść i zebrać siły na drogę powrotną. Podczas postoju siedzieli, jedli, rozmawiali, śmiali się i pajacowali, a Josefine poczuła się, jakby znowu była w szkole średniej. 

Ostatnimi czasy jej życie zrobiło się tak niewyobrażalnie poważne i dorosłe, że ta namiastka lat młodości, jaką jej tutaj dzisiaj podarowano, była na wagę złota. Przez chwilę miała nawet wrażenie, jakby znała się z tymi ludźmi od wieków, bo rozmawiali ze sobą tak, jakby nie było między nimi żadnych barier. 

Słuchała uważnie ich historii i sama swoje opowiadała, aż w pewnym momencie zatarły się wszelkie granice i zdawało się, jakby to wszystko było naturalnym stanem rzeczy, a ona zawsze należała do tego towarzystwa. Nie miała pojęcia, jak to się stało, ale po raz pierwszy od czasu powrotu z Hiszpanii poczuła, jakby gdzieś należała i nie sądziła, by mogłaby teraz czuć cokolwiek lepszego. 

I kiedy pakowali się wieczorem w samochód Daniela, Josefine czuła się jak wyżuta guma, która leżała przyklejona pod szkolną ławką przez trzy lata, ale jednocześnie była też szczęśliwa. Niewyobrażalnie szczęśliwa, bo w końcu znalazła ludzi, z którymi była w stanie nawiązać coś, co mogłoby przerodzić się w najbliższym czasie w przyjaźń, która tak bardzo była jej potrzebna, do funkcjonowania. 

Oparła głowę o szybę samochodu i obserwowała, jak mijane ulice znikają gdzieś za nią, aż w końcu zamknęła oczy i pozwoliła im zniknąć na jakiś czas permanentnie, pozbawiona już zupełnie sił. 

niepamięć | ski jumping norwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz