27.

351 32 6
                                    

— Tak mamo, dwudziestego trzeciego — Josefine skinęła głową, trzymając telefon między głową a ramieniem, bo w rękach trzymała dwa kubki z kawą. — Wieczorem, zależy od warunków. Może przez Drammen, bo na tej krótszej trasie są jakieś roboty drogowe. Tak, przy Geilo wjechałabym na siódemkę i tyle — powiedziała, stawiając na stoliku jeden z kubków, po czym szturchnęła siedzącego na podłodze Halvora, który przepakowywał swoje bagaże. 

Skinęła głową na kubek, a on szepnął jej bezgłośne "dziękuję", wracając z powrotem do swoich walizek i toreb. Co prawda wrócił dopiero wczorajszego wieczora, ale już kolejnego dnia mieli samolot do Szwajcarii, więc nie miał zbyt wiele czasu na odpoczynek, ani właściwie na nic innego, poza zrobieniem prania, wysuszeniem prania i zapakowania się na kolejne, ostatnie już przed świętami zawody.

Po nieudanym występie na mistrzostwach, z ulgą przyjął fakt, że został mu ostatni weekend do świąt. Musiał sobie przemyśleć kilka rzeczy, żeby mógł z nowym, lepszym nastawieniem zacząć Turniej Czterech Skoczni. Halvor miał świadomość, że srebrny medal mistrzostw świata w lotach jest wielkim osiągnięciem, ale nie umiał się z niego cieszyć. Nie bez powodu świat pamięta jedynie zwycięzców. 

— O której jedziesz na to lotnisko? — spytała Josefine, chwilę po tym, jak się rozłączyła. — Jak o jakieś ludzkiej porze, to mogę jechać z tobą i potem odstawić auto, żebyś nie bulił za parking — zaproponowała, siadając z laptopem na kanapę. 

— Dzięki, nie trzeba — odburknął, segregując ostatnie rzeczy na brudne i czyste, szykując drugą partię prania. 

— Jesteś pewien? Bo zaczynam lekcję tak gdzieś około...

— Powiedziałem, że nie trzeba, nie dociera to do ciebie? — warknął, odwracając się w jej kierunku. — Przepraszam, nie jestem w nastroju — dodał, widząc jej zaostrzone rysy twarzy. — Może pojadę z Danielem. 

— Dalej wyrzucasz sobie to pół punktu? — spytała, jak gdyby nigdy nic, a on uniósł pytająco brew. — Daj spokój, Halvor. Nie znam cię od wczoraj i wiem, że nie potrafisz przegrywać. Ale nigdy nie będziesz wielkim sportowcem, jeśli nie zrozumiesz tego, że czasem musisz przegrać. 

— Jakbyś ty miała na ten temat jakiekolwiek pojęcie — parsknął, kręcąc głową. — Słuchaj, nie chcę być dla ciebie wredny, ale naprawdę nie mam humoru, więc lepiej, jakbyś dzisiaj schodziła mi z drogi. Nie jesteś sportowcem, nie wiesz jak to jest przegrać, zwłaszcza coś takiego.

— Byłam kiedyś sportowczynią, Halvor, może nie takiej rangi, jak ty, ale...

— No właśnie — przerwał jej, zanim zdążyła dokończyć zdanie. — Przegrać szkolny turniej, a przegrać mistrzostwa świata to zupełnie inna sprawa. Taka szansa może już się nigdy nie powtórzyć, rozumiesz? Miałem to na wyciągnięcie ręki i to straciłem. Nie masz pojęcia jak to jest i dlatego nie możesz wejść w moje buty. 

— Kiedy chodziłam do szkoły i grałam w drużynie, ten turniej był szczytem moich marzeń — odparła. — Nie umniejszaj wartości, jaką ten mecz miał dla siedemnastoletniej Josefine. Zrobiłam tamtego dnia wszystko, żebyśmy wygrały. W ciągu dziewięćdziesięciu minut zdążyłam dostać krwotoku z nosa, zatamować go, wrócić na boisko i zedrzeć sobie skórę do krwi kilkadziesiąt razy przy każdej glebie, jaką zaliczyłam. A mimo tego, że rozegrałyśmy świetny turniej, przegrałyśmy tamtego dnia. Wiem jak boli taka przegrana, Halvor. Ale najgorsze, co można zrobić, to przegrać we własnej głowie. 

— Założę się, że tamtego dnia tak samo obwiniałaś siebie o tą przegraną, prawda? Wyrzucałaś sobie, że mogłaś zagrać lepiej? Na pewno tak było, więc nie mów mi, że z pokorą zniosłaś tą porażkę. 

niepamięć | ski jumping norwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz