16.

423 38 9
                                    

Dziesięć dni. Tyle dokładnie czasu minęło, od kiedy Josefine opublikowała swoją wiadomość na tych wszystkich stronach. Dziesięć długaśnych, ciągnących się w nieskończoność dni, które zeszły jej na pracy, spotkaniach z Evą i nieustających sprzeczkach z Halvorem, które nabrały teraz nieco cieplejszego i bardziej przyjacielskiego charakteru.

Poza tym wszystkim raczej wiele nie robiła. Parę razy dawała się wyciągnąć Anji na kawę, albo na ściankę wspinaczkową, urządzała wojny na memy z Andersem, a także skrupulatnie spławiała Robina Pedersena, który usiłował wyciągnąć ją na coś w stylu randki, ale był przy tym tak natrętny, że Josefine musiałaby chyba upaść na głowę, żeby się zgodzić.

Przez dziesięć dni nikt jednak nie odpisał na jej wiadomość. Widziała parę udostępnień i komentarzy dla zwiększenia zasięgu, ale nie było niczego, co mogłoby ją w jakikolwiek sposób naprowadzić na rodzinny trop. I martwiło ją to bardziej, niżby sobie tego życzyła.

- Musisz po prostu jeszcze trochę poczekać, to nie tak, że wszystko dociera do ludzi w mgnieniu oka - próbowała pocieszyć ją mama, jednak na nic się to zdawało.

Wszyscy nieustannie powtarzali jej, że powinna być cierpliwa, że wystarczy zaczekać, że może za jakiś czas coś się wyjaśni, że może powinna poszukać innych stron, na które mogłaby wrzucić informacje o poszukiwaniach, a ją zaczynało to wszystko powoli irytować.

Mimo że wiedziała, że to wszystko może zająć wiele tygodni, a nawet miesięcy, to jednak czekała już wystarczająco długo i zaczynała być w gorącej wodzie kąpana. Któregoś wieczoru usiadła i najzwyczajniej w świecie się popłakała, bo zdała sobie sprawę, że może ta jej biologiczna rodzina w ogóle nie życzy sobie zostać odnalezioną.

Kiedy Halvor wrócił tamtego dnia do domu i zastał Josefine w salonie z lampką wypełnioną po brzegi winem, czuł w kościach, że coś musiało być nie w porządku, a ona sama nawet tego nie ukrywała. Po prostu popatrzyła na niego, jednym haustem opróżniła kieliszek i wyrzuciła z siebie wszystko, co tylko jej leżało na sercu.

- A najgorsze w tym wszystkim jest to, że może faktycznie zrobiłam błąd - przyznała, pociągając nosem i obejmując Halvora w pasie. - Może rzeczywiście niektórych ludzi nie powinno się wyciągać z przeszłości.

- Josefine, pewnie zwyczajnie jeszcze nikt nie trafił na twój post- wywrócił oczami, obejmując ją. - To serio zajmuje trochę czasu, jeśli nikt akurat nikogo nie szuka - dodał.

- A myślisz, że powinnam się teraz wpieprzać tym ludziom w życie? Przecież... Nie po to pozbyli się mnie, żebym im teraz zawracała głowę, co nie? A co jeśli ten mój brat wcale nie chce mnie spotkać? Może ułożył sobie jakoś życie, może nawet mnie nie pamięta, albo...

- Josie, za dużo myślisz - westchnął, przerywając jej. - Daj tej sprawie czas, nie od razu Rzym zbudowano, nie? Czekałaś dwadzieścia cztery lata, więc możesz poczekać jeszcze parę miesięcy. Co to jest, parę miesięcy wobec całego życia?

I tak jakoś wyszło, że tamtego dnia obejrzeli po raz kolejny Bridget Jones, mimo że Josefine absolutnie zdawała sobie sprawę, że Halvor nie znosi tego filmu. On jednak siedział razem z nią, żeby dotrzymać jej towarzystwa i wtedy naprawdę uświadomiła sobie, że stał się dla niej kimś w rodzaju przyjaciela.

W ramach tej przyjaźni jakiś czas później Josefine pomogła mu zażegnać na dobre konflikt z Karoline, a przy okazji zmusiła tę dwójkę, by spędzili ze sobą jedno czy dwa popołudnia w jakiś normalny sposób, co najwyraźniej poskutkowało, bo po tym wszystkim Halvor w ramach podziękowania zafundował im kolację.

Tak właśnie płynął jej czas w Oslo i musiała przyznać, że przywykła do tego wszystkiego. Zwłaszcza, że teraz czuła się o wiele mniej samotna.

niepamięć | ski jumping norwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz