16. MUSISZ WRÓCIĆ

115 11 6
                                    

Pov. Julia

-Jesteś pewna?-spytała brunetka.
Chwilę się zawahałam.

-Tak-odpowiedziałam-za dużo się stało, tam chociaż powoli wszystko było dobrze-Lexy podeszła i mnie przytuliła.

-Ale tym razem przyjeżdżaj-bardziej nakazała niż poprosiła.

-Będę-odpowiedziałam i chwyciłam swoją walizkę-ale ty też

-Jasne-uśmiechnęła się smutno.

Taa, wracam do Nowego Jorku. Sama w sumie nawet nie wiem czy to dobra decyzja czy zła. Kiedy ją podjęłam wydawała się konieczna. Znowu wszystko zostawiam, znowu wyjeżdżam, ale ja już nie wiem co mam zrobić. Gubię się w tym wszystkim i mam dość.

Jeszcze raz przytuliłam Lexy, a potem od razu udałam się do samolotu.

                               ***

Stoję przed drzwiami i mam ochotę dosłownie zawrócić. Tak po prostu mam teraz tam wejść? Po tym jak w końcu powiedziałam moim rodzicom co myślę i się wyprowadziłam?

Wzięłam głęboki wdech i drżącą ręką zadzwoniłam dzwonkiem. Serce waliło mi jak oszalałe. Nerwowo przełknęłam ślinę i usłyszałam przekręcanie zamka. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła moja mama. 

Zamarłam.

Była uśmiechnięta od ucha do ucha, umalowana, widać po niej było, że jest szczęśliwa.

Totalne przeciwieństwo do mnie.

Wcale nie miałam powodu by się uśmiechać. Mój makijaż był rozmazany od płaczu, zresztą i tak nie dało się zakryć tak czerwonej i opuchniętej twarzy. No i nie byłam szczęśliwa, bardziej rozbita. Czułam się fatalnie.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czy w ogóle powinnam się odzywać? No co ja mam niby powiedzieć "Mamo miałaś rację, więc wracam"?

Moja rodzicielka najwyraźniej stwierdziła, że to ona zacznie.

-Jezu Julcia, chodź córeczko-podeszła i przytuliła mnie. Byłam strasznie zdziwiona jej reakcją. Bardziej myślałam, że mnie wydziedziczy czy każe się wynosić albo coś. A ona tak po prostu mnie przytuliła?-Martwiłam się, jak dobrze, że wróciłaś-wzięła mnie za rękę i wciągnęła do środka biorąc moją walizkę.

Nie wypytywała mnie o nic. Kazała się trochę ogarnąć i zaczęła wypakowywać moje rzeczy.

-Mamo mówiłam, że to zrobię-powiedziałam, gdy składała moje ubrania.

-Nie przejmuj się, przecież nic się nie stało, że pomogłam-uśmiechnęła się-a teraz odpocznij trochę, zawołam cię na kolację-powiedziała i wyszła z mojego pokoju.

Opadłam na łóżko i zaczęłam się zastanawiać o co chodzi. Ktoś mi matkę podmienił czy jak? Zadzwoniłam do Lexy, która pisała już do mnie, czy jestem na miejscu. Trochę pogadałyśmy, aż w końcu moja mama zawołała mnie na kolacje.

-Julia...-zaczęła. 

O nie, znam ten ton głosu. Zawsze zwiastował coś niedobrego.

-Tak?-spytałam, gdy zapadła niezbyt komfortowa cisza.

-Powiesz mi co się stało?-usiadła naprzeciwko. Chyba nie powinnam za bardzo się rozpowiadać. Nie wiem kto i jak ją podmienił, ale jest to zbyt podejrzane. No to co teraz? W sumie nie mam już nic do stracenia.

-Przepraszam-rzuciłam zamyślona. Kobieta podeszła do mnie i ponownie tego dnia mnie objęła-miałaś racje...we wszystkim.

-Ważne, że tym razem podjęłaś tą dobrą decyzje-stwierdziła-wróciłaś i to się liczy.

Wróciłam..ale co dalej?
                              
                                 ***
Obudził mnie mój telefon. Ktoś ciągle się do mnie dobijał. Pierwsze dwa telefony zignorowałam chcąc oddzwonić później. Najwyraźniej ktoś chciał coś ważnego i nie dawał za wygraną. Dzwonił już 4 raz.

Usiadłam i rozmasowałam skronie. Strasznie bolała mnie głowa. No cóż, mogłam tyle nie pić.

Wzięłam telefon i sprawdziłam w rejestrze kto dzwonił.

Lexy (4)

Zadzwoniłam do niej i poszłam po leki przeciwbólowe.

-No w końcu-powiedziała, gdy nalewałam wody do kubka-już myślałam, że jeszcze siedzisz w tym klubie.

-Lexy skąd..

-Dzwoniłam do ciebie wczoraj, ale stwierdziłaś, że nie obchodzi cię co się dzieje z Kacprem i się rozłączyłaś-oznajmiła.

W sumie...to mogło mieć miejsce.

-No bo to prawda-odparłam.

-Prawda jest taka, że go kochasz i chcesz wiedzieć co z nim-powiedziała-poza tym...jesteś tu potrzebna.

-O nie-zaśmiałam się lekko-nie wracam tam.

-Ale nawet nie wiesz o co chodzi-odparowała.

-Lexy nie wrócę tam, a już na pewno nie będziemy sobie niczego wyjaśniać. Chciałam to naprawić, ale sama...

-Nie będziesz miała nawet okazji niczego wyjaśniać jeśli nie zmienisz podejścia.

-Ale ja nie chcę niczego wyjaśniać i nie zmienię swojego podejścia. Chciałam dobrze Lexy, naprawdę. To był jego wybór i..

-Kacper miał wypadek-ucięła mi.

Co? Jaki wypadek? To niemożliwe.

-Aale...jak-wydukałam po chwili ciszy.

-Julia, jesteś tutaj potrzebna rozumiesz?

Po moich policzkach ponownie zaczęły lecieć łzy.

-Julia...

-Nie-odezwałam się-ale...jak?

-Chciał cię zatrzymać jak jechałyśmy na lotnisko i..-zamknęłam oczy-wpadł pod auto. Nikt tak naprawdę nie wie co się dokładnie stało, ale stracił dużo krwi. Julia..on umiera.

To moja wina. To moja zasrana wina. Może gdybym poczekała, może gdybym pozwoliła mu to wyjaśnić, siedzielibyśmy właśnie gdzieś teraz razem niczym się nie przejmując.

Muszę mu pomóc.

---------------------------------------------------------
👉👈
To ten..
Nadal chcecie kontynuację?

BĘDĘ WALCZYĆ |JxK|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz