Za 30 minut lot.
Może zdążę.
Szybko się uszykowałam i miałam właśnie wybiegać z domu, gdy zatrzymała mnie moja matka.
-Julcia, a gdzie ty się tak spieszysz?
Powiedzieć prawdę? Skłamać?
-Ja muszę wrócić-oznajmiłam szybko patrząc jej prosto w oczy. O dziwo, nie było w nich złości czy zawodu. Współczucie? Być może.
-Nic nie zmienisz-stwierdziła jakby też trochę zmieszana moją nagłą decyją.
-Mamo ale...
-Polecisz do tego szpitala i co? Będziesz patrzeć jak umiera?-pogładziła mnie delikatnie po ramieniu-nie chcę dla ciebie źle Julcia, ale nie jedź tam. Nie chcę żeby to cię dobiło.
-Ale ja mu mogę pomóc-odpowiedziałam szybko-mamy tą samą rzadką grupę krwi, a....chwila skąd ty wiesz o wypadku?
Uciekła wzrokiem gdzieś na bok i wzruszyła delikatnie ramionami.
-Lexy mi powiedziała, gdy nie mogła się do ciebie dodzwonić-odpowiedziała-chciałam Ci powiedzieć, ale usłyszałam, że z kimś rozmawiasz i pomyślałam, że może już się dodzwoniła-dopowiedziała gdy zobaczyła mój pytający wzrok.
-No dobra..nieważne. Sama widzisz, muszę tam iść-podsumowałam-cześć-rzuciłam i wybiegłam z domu.
***
Wbiegłam jak poparzona do tego szpitala, gdzie lekarze byli już poinformowani, że mogę i chcę pomóc Kacprowi. Szybko przystąpili do jakiś rutynowych badań, później pobrali ode mnie znaczną ilość krwi. Poczułam się trochę słabiej, ale nie obchodziło mnie to.
-Nie powinnam była pozwolić ci wyjechać-stwierdziła brunetka i spuściła głowę.
-To bez znaczenia-oznajmiłam-i tak bym wyjechała. A to i tak tylko moja wina. Mogłam pozwolić mu chociaż się wypowiedzieć.
-Miałaś prawo się zdenerwować, to nie twoja wina.
Lekarz wszedł do sali, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, spytałam
-Mogę do niego wejść?
-Jasne-odpowiedział-a Pani jak się czuje?
-Dobrze-odparłam-co z nim?-zadałam kolejne pytanie.
-Narazie wszystko jest dobrze, stan stabilny, powinien się wybudzić do kilku dni-mówił spokojnie.
Chwilę później znalazłam się pod jego salą. Przystanęłam.
Może powinnam już wrócić do Nowego Jorku?
Zrobiłam co miałam, tak?
Wbrew temu, co myślałam, otworzyłam drzwi i powoli weszłam do środka.
Leżał, podłączony do urządzeń, opatrzony i nieprzytomny.
-Przepraszam-szepnęłam i usiadłam-mogłam cię wysłuchać-przymknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Schowałam twarz w dłoniach.
Po jaką cholerę w ogóle wracałam do Polski? Mogłam zostać za granicą i próbować dalej ułożyć sobie życie. On dał radę. A ja oczywiście musiałam wrócić i wszystko zepsuć.
Starego życia mi się zachciało.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi, jednak nawet nie drgnęłam.
-Julcia..-usłyszałam swoją mamę-chodź, odpoczniesz trochę i wrócimy do domu.
Skąd ona się tu wzięła?
W ogóle dlaczego tak nagle zaczęła się mną interesować?
Jedyne, co zrobiłam to pokręciłam głową. Po chwili poczułam, że mnie obejmuje.
Czyżby wyrzuty sumienia? No w sumie gdyby nie ona, nigdy nie musiałabym wyjeżdżać.
Ale..ona i wyrzuty sumienia?
Bez przesady.
Może i trochę się zmieniła, ale nie aż tak.
-Już mu pomogłaś-przypomniała mi-nie zapominaj ile przez niego wycierpiałaś.
-Zostaję-odparłam stanowczo i spojrzałam na nią-chociaż do momentu, aż się wybudzi.
Zrezygnowana kobieta, wyszła z sali. Natomiast ja, jeszcze długo tak siedziałam i myślałam. Bardzo długo.
Kocham go i nic na to nie poradzę.
--------------------------------------------------------
Em...tak, jeszcze żyję👉👈
CZYTASZ
BĘDĘ WALCZYĆ |JxK|
FanfictionJest to druga część opowiadania ,,Dziękuję, że byłeś...", więc jak nie przeczytał*ś to wiesz co robić😉 Julia po dwóch latach razem z przyjaciółmi postanawia wrócić do Polski. Nie spodziewa się jednak, że na miejscu spotka kogoś, przez kogo jej życi...