17. tytuł ukradli🤷‍♀️

72 8 5
                                    

Za 30 minut lot.

Może zdążę.

Szybko się uszykowałam i miałam właśnie wybiegać z domu, gdy zatrzymała mnie moja matka.

-Julcia, a gdzie ty się tak spieszysz?

Powiedzieć prawdę? Skłamać?

-Ja muszę wrócić-oznajmiłam szybko patrząc jej prosto w oczy. O dziwo, nie było w nich złości czy zawodu. Współczucie? Być może.

-Nic nie zmienisz-stwierdziła jakby też trochę zmieszana moją nagłą decyją.

-Mamo ale...

-Polecisz do tego szpitala i co? Będziesz patrzeć jak umiera?-pogładziła mnie delikatnie po ramieniu-nie chcę dla ciebie źle Julcia, ale nie jedź tam. Nie chcę żeby to cię dobiło.

-Ale ja mu mogę pomóc-odpowiedziałam szybko-mamy tą samą rzadką grupę krwi, a....chwila skąd ty wiesz o wypadku?

Uciekła wzrokiem gdzieś na bok i wzruszyła delikatnie ramionami.

-Lexy mi powiedziała, gdy nie mogła się do ciebie dodzwonić-odpowiedziała-chciałam Ci powiedzieć, ale usłyszałam, że z kimś rozmawiasz i pomyślałam, że może już się dodzwoniła-dopowiedziała gdy zobaczyła mój pytający wzrok.

-No dobra..nieważne. Sama widzisz, muszę tam iść-podsumowałam-cześć-rzuciłam i wybiegłam z domu.

                                 ***

Wbiegłam jak poparzona do tego szpitala, gdzie lekarze byli już poinformowani, że mogę i chcę pomóc Kacprowi. Szybko przystąpili do jakiś rutynowych badań, później pobrali ode mnie znaczną ilość krwi. Poczułam się trochę słabiej, ale nie obchodziło mnie to.

-Nie powinnam była pozwolić ci wyjechać-stwierdziła brunetka i spuściła głowę.

-To bez znaczenia-oznajmiłam-i tak bym wyjechała. A to i tak tylko moja wina. Mogłam pozwolić mu chociaż się wypowiedzieć.

-Miałaś prawo się zdenerwować, to nie twoja wina.

Lekarz wszedł do sali, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, spytałam

-Mogę do niego wejść?

-Jasne-odpowiedział-a Pani jak się czuje?

-Dobrze-odparłam-co z nim?-zadałam kolejne pytanie.

-Narazie wszystko jest dobrze, stan stabilny, powinien się wybudzić do kilku dni-mówił spokojnie.

Chwilę później znalazłam się pod jego salą. Przystanęłam.

Może powinnam już wrócić do Nowego Jorku?

Zrobiłam co miałam, tak?

Wbrew temu, co myślałam, otworzyłam drzwi i powoli weszłam do środka.

Leżał, podłączony do urządzeń, opatrzony i nieprzytomny.

-Przepraszam-szepnęłam i usiadłam-mogłam cię wysłuchać-przymknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Schowałam twarz w dłoniach.

Po jaką cholerę w ogóle wracałam do Polski? Mogłam zostać za granicą i próbować dalej ułożyć sobie życie. On dał radę. A ja oczywiście musiałam wrócić i wszystko zepsuć.

Starego życia mi się zachciało.

Usłyszałam jak ktoś wchodzi, jednak nawet nie drgnęłam.

-Julcia..-usłyszałam swoją mamę-chodź, odpoczniesz trochę i wrócimy do domu.

Skąd ona się tu wzięła?

W ogóle dlaczego tak nagle zaczęła się mną interesować?

Jedyne, co zrobiłam to pokręciłam głową. Po chwili poczułam, że mnie obejmuje.

Czyżby wyrzuty sumienia? No w sumie gdyby nie ona, nigdy nie musiałabym wyjeżdżać.

Ale..ona i wyrzuty sumienia?

Bez przesady.

Może i trochę się zmieniła, ale nie aż tak.

-Już mu pomogłaś-przypomniała mi-nie zapominaj ile przez niego wycierpiałaś.

-Zostaję-odparłam stanowczo i spojrzałam na nią-chociaż do momentu, aż się wybudzi.

Zrezygnowana kobieta, wyszła z sali. Natomiast ja, jeszcze długo tak siedziałam i myślałam. Bardzo długo.

Kocham go i nic na to nie poradzę.

--------------------------------------------------------
Em...tak, jeszcze żyję👉👈

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 03, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

BĘDĘ WALCZYĆ |JxK|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz