Folwark zwierzęcy

340 15 17
                                    

Najlepszego, moje panie!



U nas w Berk, nikt już nie walczy ze smokami. Żyjemy sobie i pracujemy. Zajęło nam to raptem trzysta lat. Jest tylko jeden mały szkopuł. Zapomnieliśmy poinformować zwierzaki.

– Przepraszam!– krzyknęła Vega, próbując wydostać Silfura. Smok kilka minut wcześniej oddzielił się od niej i bezczelnie wepchnął pysk do kurnika. Kury wyraźnie nie doceniły tego zachowania, podobnie zresztą jak ich właściciel. Spędziła następne pięć minut, gorliwie przepraszając niezadowolonego mężczyznę i próbując przywołać gada do porządku.

Bezskutecznie, bo jak się po chwili okazało, Silfur zaklinował się i musiała naprawdę się namęczyć, żeby go wydostać. Oczywiście, kurnik uległ uszkodzeniu, a ona spóźniła się po raz kolejny na szkolenie do Gothi.

– Nienawidzę cię, gadzie– mruknęła do Silfura, kiedy za karę szorowała cały podest przed domem i wszystkie wiadra na wymiociny. Była to najgorsza i najbardziej niewdzięczna robota na całym Berk. Skrzywiła się z obrzydzeniem, po raz kolejny płucząc szmatę w zmętniałej wodzie.

– Vega!– usłyszała od strony podejścia i westchnęła na znajomy i bardzo zirytowany głos ojca.– Co ma znaczyć ten kurnik dzisiaj, co?!– zapytał gniewnie, a dziewczyna przewróciła tylko oczami.

– Przeprosiłam– zaznaczyła od razu, bowiem mieszkańcy mieli tendencje do zapominania o tym drobnym fakcie.– I żeby nie było, nie ja mu kazałam pchać tam łeb. Jak już masz na kogoś wrzeszczeć, to na niego– wskazała wymownie na smoka, który uniósł łeb i spojrzał niewinnie na wodza i kowala. Vedze opadła szczęka.– Ty przebrzydła kreaturo!– wrzasnęła i, zapominając o zadaniu, rzuciła się na smoka.

XXX

Hicca zaśmiała się głośno, kiedy razem z Arim sunęli na swoich smokach po ośnieżonym zboczu. Rozejrzała się dookoła, szukając chłopaka, zanim ten z radosnym okrzykiem, śmignął obok, obsypując ją nieco śniegiem. Zachichotała i pochyliła się głębiej w siodle próbując dogonić przyjaciela. Blondyn zerknął przez ramię i uśmiechnął przekornie, klepiąc Wichurę po karku. Smoczyca, rozumiejąc przekaz, wystrzeliła kilka kolców zmuszając Hiccę i Szczerbatka do zwolnienia.

– Łaaa! Hej, Ari!– zaprotestowała, nie wiedząc, kiedy ich zabawa zmieniła się w małą rywalizację. Ale nie zamierzała odpuścić.

– Ups, sorry! Nie specjalnie! – przeprosił, ale ton jego głosu dawał jasno do zrozumienia, że nie żałuje. Hicca zacisnęła usta w wąską kreskę i pogoniła swojego smoka do przodu. Minimalnie wyprzedzili drugi duet, a Szczerbatek szeroko rozpostarł jedno skrzydło, zasłaniając chłopakowi widok.– Hej, ale to nie fair!– zaprotestował Hofferson i krzyknął, kiedy skrzydło, zniknęło z jego widoku, a w zamian oberwał zaśnieżoną gałązką w twarz. Strząsnął z siebie śnieg.– Aha, więc to tak chcesz się bawić, tak?

– Tak to znaczy jak?– zapytała niewinnie, oglądając się przez ramię.– Nie wiem, o co ci chodzi!– zaśmiała się radośnie. W odpowiedzi Wichura, wystrzeliła w zaspę przed nimi swój magnezowy płomień, a Szczerbatek próbując zahamować wpadł w poślizg. Nocna Furia i jego jeździec zaczęli obracać się niekontrolowanie wokół własnej osi.– Ty!– krzyknęła dziewczyna, ale zniekształcił to kolejny atak śmiechu.

– To akurat nie ja, to ona!– droczył się Ari, poklepując Zębacza po łbie.– Bystra dziewczyna!

Hicca pochyliła się, chcąc gonić przyjaciela, ale jej uwagę przykuł niepokojący pomruk za plecami. Wychowując się, na tak mroźnej wyspie, jak Berk, przyzwyczajona do wędrówek po górach z siostrą, dobrze znała ten dźwięk, ale i tak obróciła się z nadzieją, że może się jednak myli. Niestety, na jej nieszczęście miała rację. Za nimi, powyżej na zboczu, śnieg zsuwał się w wielkich tumanach połykając po drodze drzewa. Nieco rozczarowana końcem zabawy, przesunęła pedał i spróbowała poderwać smoka do lotu. Szczerbatek zamachał skrzydłami, ale wznieśli się zaledwie na kilka stóp, zanim ponownie spadli. Hicca zmarszczyła brwi i ponowiła próbę. Z takim samym rezultatem. Obejrzała się w poszukiwaniu przyczyny.

Dragon Lady: Jeźdźcy SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz