W smokach nadzieja

278 9 46
                                    

Zgadnijcie, kto utknął na kwarantannie i ma wreszcie czas na pisanie? Ta jest. Yachi ma pecha, lub błogosławieństwo w przebraniu. Jeszcze nie wiem.

Także jako, że pisanie mi idzie i mam dobry humor, wrzucam kolejny rozdział. Cieszcie się.

Plus, jeśli ktoś ma jakieś większe zdolności plastyczne i chęci, byłabym wdzięczna, gdyby stworzył dla kolejnych części jakieś okładki. Sama niestety jestem kompletnym beztalenciem, więc sama nie potrafię tego zrobić.

Koniec biadolenia. Lecimy z rozdziałem.




Gdy tak lecimy sobie przez życie, warto wiedzieć komu ufać, a komu nie. Jeśli chodzi o Szczrbatka, to zawszę mogę na niego liczyć. I on dobrze wie, że bez względu na wszystko, może liczyć na mnie.

Hicca z zamkniętymi oczami i rozłożonymi ramionami, spadała bezwładnie w kierunku oceanu. Coraz bardziej zbliżała się do zimnej tafli wody, ale nie wydawała się jakkolwiek reagować. Vega nerwowo poruszyła się w siodle, tłumacząc sobie, że Szczerbatek na pewno zrobi to, co do niego należy i złapie Hiccę, zanim ta rozbiję się o wodę. Upadek z takiej wysokości w większości przypadków, był śmiertelny.

Nocna Furia, oczywiście, zrobił to, czego się spodziewano i śmignął pod swoją jeźdźczynią, łapiąc ją w siodło. Hicca pochwaliła przyjaciela, ponownie wpinając protezę w mechanizm i ciągnąc smoka w górę, by dołączyć do reszty.

– Śledzik, twoja kolej– zwróciła się do chłopaka, który trzasł się jak osika na samą myśl o powtórzeniu wyczynu przyjaciółki.

– Może jednak ja pójdę pierwsza– zaproponowała Vega, a mędrek posłał jej wdzięczne spojrzenie. Zielarka wzięła głęboki oddech i runęła w dół, zamykając oczy. Kilka chwil później, Silfur złożył skrzydła i zapikował za nią. Dziewczyna uważnie obserwowała smoka i, kiedy przelatywał obok niej wyciągnęła rękę, chwytając się siodła i przyciągając do smoczego grzbietu.– Dobra, to było intensywne– przyznała, dołączając do reszty z powrotem na bezpiecznej wysokości.– Dobra, Śledzik, skacz.

– Ej, ale ja nie chcę!– zaprotestował gwałtownie, skacząc wzrokiem po przyjaciołach. Miał nadzieję, że któreś się za nim wstawi.

– Musisz jej zaufać. Przecież cie złapię– zapewniła Hicca, wyciągając się i klepiąc Sztukamięs po nosie.– Na tym polega ćwiczenie.

– Wiesz, to ja chyba wolę ćwiczyć na ziemi– oznajmił, spoglądając w dół.

– Jak boisz się skoczyć, zawszę mogę cie zepchnąć– zaproponowała Vega, bez mrugnięcia okiem, ze złowróżbnym uśmiechem.

– Dzięki, może innym razem– przerażony chłopiec natychmiast odrzucił ofertę.

– Tak to się robi, strachliwa rybo!– Sączysmark widocznie stracił cierpliwość i sam zsunął się ze swojego smoka.– Łuhu!– wykrzyknął, a Hakokieł nadal unosił się między pozostałymi z przymkniętymi oczami.

– Myślisz, że Hakokieł się zorientuje?– zapytał Mieczyk, patrząc na siostrę.

– Może się z tym prześpię– odpowiedziała Szpadka z uśmieszkiem, który zwiastował kłopoty.

– Hakokieł, łap go!– krzyknął Ari, a Szczerbatek ryknął w potwierdzeniu. Koszmar Ponocnik chyba dopiero wtedy zorientował się, że jego jeźdźca nie ma już w siodle i z rykiem zanurkował za nim.

– Spoko! Spoko!– zapewnił Sączysmark, nadal spadając niekontrolowanie w kierunku klifu. Vega dostrzegła na nim jeden, samotny dom i wzniosła modlitwę do Odyna, by ten idiota nie trafił akurat w niego. Hakokieł w tym czasie zdążył już złapać Smarka, ale byli za nisko i spadali za szybko. Z okrzykiem uderzyli prosto w dom Pleśniaka, a bliźniaczki wymieniły spojrzenia. Równie szybko chłopak i smok wylecieli z chaty z krzykiem gonieni głośnym: „Zapłacisz mi za to!" właściciela.

Dragon Lady: Jeźdźcy SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz