Jesteśmy rodziną cz.2

94 5 0
                                    


 Hicca zachwiała się, kiedy Albrecht mocno pchnął ją w plecy, zmuszając do pójścia dalej przez więzienny korytarz na Wyspie Łupieżców. Po obu stronach znajdowały się zakratowane kamienne cele, zamykające w sobie najróżniejsze smoki. Z daleka słyszała okrzyki ludzi, próbujących poradzić sobie z krnąbrnymi bestiami. Powoli, powłócząc nogami, szła do przodu, kołysząc skutymi rękoma i czujnie rozglądając się dookoła.

- Albrecht, gdzie jest mój smok?- zapytała, czując jak niepokój ściska jej żołądek. Odkąd rozdzielili ich na Wyspie Nocy, nie widziała Szczerbatka i ciągle martwiła się, że coś mu zrobili.- Gdzie Szczerbatek?

- Niedługo się spotkacie- zapewnił ją mężczyzna, ponownie popychając, kiedy poruszała się za wolno jak na jego gust.- Nic się nie martw.

- Ty wiesz, ten cały pomysł...- zaczęła ponownie, nie mogąc znieść ciszy. Poza tym, im więcej się dowie, tym lepszy obraz sytuacji będzie miała.- Wyspa Nocy, notatki, jaskinia, mapa, sztuczny smok- wyliczała, poruszając rękoma w kajdanach.- Trzeba przyznać robi wrażenie.

- Hahaha „robi wrażenie"...- zaśmiał się Albrecht, patrząc na nią z mieszaniną rozbawienia i politowania.- Powiedziało jednonogie dziewczę w okowach.

- Ale żeby przekabacić Pleśniaka?- kontynuowała niezrażona.- Podebrać nam starego dziada? To lekka przesada. Śliskie, podłe i perfidne, nawet jak na ciebie- oceniła z przekonaniem.

- Hahaha- zironizował Bestial, popychając ją do przodu z taką siłą, że potknęła się i zrobiła kilka chybotliwych kroków, żeby nie upaść.- Żwawiej, ruszaj się!- pogonił, niezadowolony, że dziewczyna próbuje opóźniać pochód.

Hicca zacisnęła usta niezadowolona, kiedy dostrzegła dwóch Łupieżców pochylających się nad znajomą dziurą w ziemi. Zagryzła wargi, żeby stłumić uśmiech i uznała, że warto przypomnieć im, że jej potrzebują. Obwiniała wpływy Vegi, bo to przekorne zachowanie zdecydowanie bardziej pasowało do jej siostry, ale nie mogła się powstrzymać.

- Poleciał?- zapytał jeden, bardziej pochylając się nad dołem.- Gdzie ten smok?- jak na zawołanie spod ziemi wyskoczył Szeptozgon rozrzucając dookoła chmury pyłu i kawałki kamieni. Wojownicy cofnęli się z krzykiem, kiedy smok szarpnął się na trzymających go linach.

- Ale ty chyba wiesz, że on tak będzie zawsze?- zwróciła się do Albrechta z uniesioną brwią. Podstawowym faktem o Szeptozgonach było, że drążą w ziemi tunele. Kiedy już ukradł im Księgę, mógł przynajmniej nauczyć się podstaw.- Sorry, to w końcu Szeptozgon- odwróciła się, by iść dalej i w następnej celi napotkała inny problem. Przetrzymywany Wrzaniec nabrał wody z pełnego koryta i splunął wrzątkiem prosto w chowających się za tarczami wojów. Cofnęła się, żeby nie ochlapała jej pryskająca wszędzie woda.- I Wrzeniec. Robi wrażenie- przyznała, przyglądając się potężnemu wodnemu smokowi.- Ale proponuję ograniczyć mu dostęp do wody- zasugerowała, idąc dalej. W myślach obiecała sobie, że jak tylko uwolni siebie i Szczerbatka, uratuje wszystkie te smoki.

- Ty może lepiej spisuj- usłyszała jak Albrecht beszta swoją prawą rękę i zdusiła uśmieszek. Mógł mieć żołnierzy i wielkie plany, ale to ona miała wiedzę o smokach, której potrzebował, by faktycznie zagrozić Berk. Kolejna cela na pierwszy rzut oka wydawała się pusta, poza dwoma wojownikami, którzy rozglądali się bezradnie, ale kiedy wytężyła wzrok, miała wrażenie, że ściana się rusza. Komentarz jednego tylko potwierdził jej przypuszczenia.

- Patrz, i znowu uciekł- stwierdził z niezadowoleniem, rozglądając się dookoła.

- Nie, nie uciekł- poprawiła natychmiast, wskazując skutymi rękami.- Za tobą stoi. Zmiennoskrzydły- uchyliła się, kiedy smok splunął na nich kwasem.- Łał. Rzeczywiście nie macie pojęcia, jak sobie z nimi radzić- skomentowała, idąc dalej.

Dragon Lady: Jeźdźcy SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz