POV Tobiasz
Siedziałem oparty o murek rozmawiając z przyjaciółmi. Jedyna pora na spędzenie z nimi dwóch tygodni, mieszkamy porozrzucani po Polsce. Z mojego miasta lecieliśmy z grupą do Portugalii na dwa tygodnie, może nie do końca nasz wyjazd bo jechały tam też inne osoby i opiekunowie mimo iż mamy ukończone 18lat. Uśmiechnąłem się.
Starsza kobieta wyczytała listę. Wszyscy już się stawili. Skierowaliśmy się do środka lotniska. Cały obóz był na zasadzie, że w zasadzie mogliśmy robić co chcemy, wychodzić do której chcemy często, do jakiś klubów bądź innych atrakcji. Ta sama kobieta zabrała od nas bagaże, a druga trochę młodsza pokierowała do bramek. Jak narazie organizacja była dobra. Bez problemu wszyscy przeszliśmy przez bramki. Nie latałem często samolotami, rodzice preferują podróże autem. Usiadłem na krzesle przy miejscu do ładowania telefonu. Wyjąłem urządzenie z kieszeni oraz ładowarkę. Podłączyłem go. Odblokowałem ekran wchodząc w wiadomości gdzie między innymi widniała jedna od rodzicielki "Miłego lotu skarbie, napisz jak będziecie na miejscu” uśmiechnąłem się odpisując szybkie dobrze. Oparłem się o oparcie krzesła mierząc wzrokiem swoje buty, czerwone jordany nowo zakupione. Nigdy nie wydałem tyle ja buty ale cóż wyglądu im nie można odebrać.
Mogliśmy wchodzić juz do samolotu. Wszyscy wstaliśmy kierując się tam po kolei. Rozjerzalem się odnajdując swoje miejsce przy oknie. Siedziałem tam z całą naszą czwórka. Usiadłem od okna, a obok mnie Michał z jakim znałem się najdłużej. Dalej usiadł Wojtek z Kubą. Czekaliśmy jeszcze chwilę, samolot załadował się ludźmi, a jeszcze później wystartował. Nienawidzę tego uczucia. Gdy ustabilizowalismy się już w powietrzu założyłem słuchawki puszczając playlistę z zagraniczna muzyka. Wygodnie oparłem głowę o fotel patrząc beztrosko przez okienko. Uwielbiam ten wygląd, ale wolę oglądać go z kimś kogo kocham. Nie mam już takiej osoby, ale nie płacze po tym, najwidoczniej nie miało to się udać. Przymknąłem oczy oddając się wytworom wyobraźni w śnie.
Wyladowalismy. Szybkim ruchem wyciągnąłem telefon informując o tym mamę. W Lizbonie było co najmniej trzydzieści stopni. Z lotniska skierowaliśmy się do autobusu wiodącego nas do miejsca pobytu. Mieściło się ono blisko oceanu w mniejszym miasteczku. Moim oczom ukazało się kilka długich domów gdzie pewnie znajdowały się też inne wycieczki. Wysiadłem z autokaru kierując się po własne bagaże. Nauczycielka już wcześniej wydała nam kluczyki. Zajęliśmy czwórkę. Wziąłem dwie walizki idąc korytarzem. Odnalazłem nasz pokój. Chwilę poczekałem na resztę. Wszedłem do środka zajmując łóżko przy oknie. Walizki wsunalem pod. Przeczesałem dłońmi włosy. Poinformowałem chłopaków, że idę się rozejrzeć. Wyszedłem z pokoju, naturalnie spojrzałem na boki. Zatrzymałem wzrok na niższym brunecie mierzącym korytarz z jakimś chłopakiem. Jego jasne brązowe tęczówki skrzyżowały się z moimi, uśmiechnął się. Byli również z Polski.
Dwójka minęła mnie, a ja odprowadziłem wzrokiem bruneta do drzwi. Obóz zapowiadał się ciekawie. Skierowałem się do drzwi wychodząc na samo słońce. Ośrodek był duży, mieściły się jakieś place zabaw, a co najważniejsze i najlepsze sklep na terenie, zapewne drogi ale przynajmniej na miejscu. Niedaleko nas mieścił się rzadko osadzony las. Przeszedłem się trochę po lokalizacji obserwując dokładnie co gdzie jak. Wróciłem do pokoju patrząc na chłopaków z entuzjazmem.
— codziennie są ogniska dla każdego obozu, aktualnie są tylko dwa. Nasz i jeszcze jakiś, pójdziemy dziś się może zapoznać chociażby? — zaproponował busz.
— z chęcią — powiedziałem na co każdy przytaknął.
Pokój był ładny, białe ściany i ciemna podłoga. Łóżka bez żadnych oparć. Pościel była przyjemna w dotyku, nie to co stara sprana w polskich ośrodkach, tak samo na ścianach nie było grzyba. Dużym plusem jest wlasna łazienka. Usiadłem na materacu wyjmując telefon. Uruchomiłem Instagrama przeglądając główną stronę.
***
Było koło dwudziestej, przebrałem się w czarna bluzę z wyhaftowanym słońcem na boku. Do tego również tego samego koloru spodenki. Włosy były nawet okej ułożone. Zabrałem telefon wychodząc na zewnątrz gdzie było owe ognisko. Ludzie stali tam z piwami, lub innymi substancjami. Usiedliśmy do ogniska, a bardziej altanki obok. Siedziało tam parę osób, a między innymi wcześniej napotkany brunet. Przywitałem się z każdym. Kolega bruneta zaproponował grę w butelkę. Obawiałem się jej trochę, w zasadzie nie znałem tych osób chociaż dobra strategia na dowiedzenie się coś o sobie.
— prawda czy wyzwanie — zapytał brunet gdy butelka wskazała na moją osobę.
— prawda
— jak masz na imię ? — spytał.
— Tobiasz — uśmiechnąłem się delikatnie. Zakręciłem losując bruneta, zaśmiałem się zadając to samo pytanie.
— Kuba
Gra toczyła się dalej, standardowo jeśli nie chciało się wykonać wyznawania bądź odpowiedzieć na pytanie się piło, każdy był już po kilku. Wpadłem na szalony pomysł, nie mam pojęcia czemu przyszedł mi do głowy. Zakręciłem butelka widząc iż wskazuje na Kubę.
— Prawda czy wyzwanie? — uśmiechnąłem się zadziornie.
— wyzwanie — powiedział. Nachylilem się do jego ucha szepcząc treść.
--
Polsat kochaniProszę nie zabijcie mnie
Ale no nowa książka co sądzicie?
CZYTASZ
Z Tobą i Bez Ciebie || Tobiasz x Kubir ✓
Fanfiction19-letni Tobiasz postanawia oderwać się od świata gier, wraz z przyjaciółmi postanawia wyjechać na dwutygodniowym campus do Portugalii. Przy grze w butelkę poznaje pewnego bruneta, zadaje mu szalone wyzwanie. Co z niego wyniknie..?