34. No dalej chodź

748 40 15
                                    

Spuściłam spodnie do kolan by staruszek mógł mi opatrzec ranę. Ogromnie mi ulżyło gdy zauważyłam że szwy są w nienaruszonym stanie. Zacisnełam dłonie na krześle gdy mokry ręcznik dotknął mojej skóry, nie należało to do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Chciałam podpytać Greene'a o tych wszystkich ludzi ale moje wszystkie mięśnie napinały się właśnie z bólu i było to niemożliwe. Gdy zaczął owijać udo bandażem odetchnęłam z ulgą. Założyłam ubranie z powrotem i popatrzyłam na siwego mężczyznę, który miło na mnie patrzył.

- Dziękuję, za wszystko. Gdyby nie ty, to pewnie bym nie żyła. - złapałam za jego dłoń i naprawdę szczerze się uśmiechnęłam. Czułam że znalazłam swoje miejsce na tym popieprzonym świecie, że znalazłam swoją rodzinę zarówno najlepszych przyjaciół. Mogłam im bez zawahania powierzyć życie. Lekarz poklepał mnie po zewnętrznej stronie dłoni.

- Jesteśmy tutaj wszyscy żeby sobie pomagać. - nie ukrywam lekko się wzruszyłam ale nie na tyle by się rozpłakać. - Weź moje kule i niech Carl mi je przyniesie jak dojdziesz do celi. - podał mi oba sprzęty dzięki którym chodził, mi one też o wiele ułatwiły sprawę. Wstałam i odsunęłam kotarę.

- To nie jest ci potrzebne. - podskoczyłam przez Dixon'a który pojawił się z nikąd strasząc mnie. Chciałam się zapytać o co mu chodzi ale nie zdążyłam ponieważ szatyn chwycił mnie jedną ręką a drugą oddał Heshel'owi kule, zauważyłam jak starszy facet podśmiewuje się ze mnie. Daryl zabrał mnie jak pannę młodą i przeniósł do części w której zazwyczaj jedliśmy, zauważyłam Maggie i Glenn'a jedzących chyba coś na miarę obiadu. Usiadłam obok ponieważ tam zostałam odłożona. Gdy tylko poczułam podłoże uderzyłam Daryl'a w ramię za to co właśnie się stało. - Czemu mnie bijesz co?- udał obrażonego, przekręciłam oczami na jego słowa. Zachowywał się strasznie dziecinnie.

- Bo wszyscy się na mnie gapili jak na jakiegoś debila. - spojrzałam na niego z pod byka na co ten usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Zaczął się głupkowato uśmiechać, denerwowało mnie to więc zabrałam dłoń i oparłam się o stół. Azjata podał mi zapuszkowane jedzenie i sztuciec. - Dziękuję. - przesłałam mu uśmiech. Daryl nadal patrzył na mnie z wymalowanym bananem na twarzy. - Możesz przestać się na mnie gapić? - nie wytrzymałam, no po prostu strasznie mnie wkurzał.

- Nie mogę się patrzeć na moją dziewczyne? - moje serce zabiło mocniej, odłożyłam puszke razem z łyżką. Ze zdziwieniem spojrzałam na mężczyznę, nie wiedziałam co odpowiedzieć, nigdy mnie tak nie nazwał. W sumie nigdy nikt z nas nie zapytał o związek. Za nim zdążyłam wymyślić odpowiedź szatyn mnie pocałował. Położyłam swoją dłoń delikatnie na policzku i oddałam pocałunek, patrzyliśmy sobie w oczy. Jego uśmiech mnie zaraził i zaczęłam się śmiać.

- Proszę nie przy ludziach. - do stołu dosiadł sie Carl, ironicznie żartując z aktualnej sytuacji. - To jest obrzydliwe. - przyznałam mu złośliwie rację na co Dixon znowu udał obrażonego i mnie ignorował. Dopiełam swego już się na mnie nie patrzył. - Cieszę się że już jest lepiej [T.I.]

- Ja też młody. - puściłam mu oczko co akurat Dixon już widział, po tym obrócił się do mnie plecami. Zaczęłam się śmiać zresztą tak jak Maggie. Spojrzałam na kobietę, miała pierścionek na dłoni, mój wyraz zmienił się w pytający. Zmrużyłam oczy i patrzyłam to na nią to na Rhee.

- Pobraliśmy się. - moja buzia sama się otworzyła, nie kontrolowałam tego. Gdy zdałam sobie z tego sprawe wystawiłam dłoń by brunetka podała mi swoją by przyjrzeć się biżuterii. Był to naprawdę ładny pierścionek, miał kolor srebrny z małymi chodź wykwintnie wyglądającymi diamencikami.

- Jest piękny. - spojrzałam na Maggie. Była szczęśliwa, było to widać na pierwszy rzut oka, cieszyłam się razem z nią. Przez wszystkie ostatnie wydarzenia mało z nią rozmawiałam a mam wrażenie że obie tego potrzebowałyśmy. Obie przeszłyśmy ciężkie dni i sytuację, teraz jestem zła że zamiast dusić wszystko w sobie nie porozmawiałam z nią czy Michonne. Oprócz Daryl'a to były mi najbliższe osoby w naszej grupie.

- Okej skończyłaś. - mój chłopak wziął moją resztkę jedzenia i zjadł ją na raz po czym znów mnie podniósł i poszliśmy do mojej celi. Nawet nie miałam zamiaru pytać co to było, bo ta rozmowa i tak by do niczego nie doprowadziła. - Musisz iść się umyć w końcu. - Ukucnął przy mojej szafce z rzeczami i zaczął wybierać pomiędzy bluzkami. Usiadłam na materacu i przejechałam palcami po włosach od razu je poprawiając.

- Ja muszę iść się umyć, a co z tobą? Czy ty mi coś sugerujesz? - zaśmiałam się na co ten rzucił mnie pomarańczowym t-shirt'em z pięknym nadrukiem żaby, która po prostu mnie urzekła. Znalazłam go gdy przeszukiwałam kiedyś jakiś dom, jeszcze przed więzieniem z moją przyjaciółka Rachel. Spodobał mi się tak bardzo że postanowiłam go zabrać. Chyba była to męska bluzka bo była ogromna, z cztery razy na mnie za duża ale za to była zajebista. - W takim razie będziesz musiał pomóc swojej dziewczynie bo ona nie ustoi na jednej nodze. - zagryzłam wargę. To zdanie przykuło jego uwagę wystarczająco. Wstał i trzymając się górnej części łóżka nachylił sie nade mną.

- Dobrze ze zaznaczyłaś że jest moja. - przyciągnęłam go do siebie i wbiłam się mocno w jego malinowe usta. Natomiast on szybko się ode mnie oderwał i pociągnął mnie za ramiona co spowodowało że wstałam. Szybko chwycił pierwsze lepsze spodnie a ja machnęłam ręką by w ostatniej możliwej chwili sięgnąć górę. Od razu po tym zostałam wyniesiona do łazienki.
Daryl stał za mną i ściągał moją ubrudzona bluzkę jeszcze z dnia wczorajszego. Pocałował mnie w ramię co było dziwnie przyjemne. Chwycił mnie w talii i obrócił przodem do siebie. Byłam spokojna że jesteśmy sami ponieważ zakluczyliśmy drzwi. Inni musieli sobie przez ten czas poradzić bez toalety, z jednej strony było mi głupio, a z drugiej walić ich chciałam być tylko z nim.
Spodnie zdejmowało sie już trochę trudniej, ale było przy tym dużo śmiechu. Odkręciłam wodę i spieniłam mydło po czym nałożyłam je na włosy, tak wyglądała teraz moja pielęgnacja. Obrócilam się do Dixon'a który stał oparty o blat i bacznie mnie obserwował.

- No dalej chodź. - oblizał usta i zaczął się rozbierać. Woda gładko spływała po naszych ciałach. Była ciepła przez co zaczęły parować lustra. Staliśmy w ciszy patrząc na siebie. Zdając sobie sprawę jakie zasrane szczęście mam uśmiechnęłam się.

- Jesteś śliczna [T.I ]- podniósł mnie przez co ogromnie mi ulżyło, moja noga mogła w końcu trochę odpocząć, nie tyle co ta z raną tylko właśnie ta druga. Ciągłe stanie na niej nadwyrężyło moje mięśnie. Gdy moje plecy dotknęły kafelki na ścianie pojawiła mi się gęsia skórka. Nasze pocałunki były nachalne, jak zawzięta walka o dominację.

Daryl Dixon X CzytelnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz