Ze samochodu wyszła trochę brudna Maggie i od razu pomogła wyjść Glenn'owi w gorszym stanie. Zdeptałam prawie nie użytego papierosa i pobiegłam w ich stronę.
- Maggie! Glenn! O mój boże, jak dobrze że żyjecie!- przytuliłam ich bardzo delikatnie i odrazu przejęłam okaleczonego azjate od jego dziewczyny.- Chodź powoli, ja ci pomogę.
- Maggie!- blondynka biegła w stronę siostry jak opętana, zaraz po tym jak uwięsiła się jej na szyi na powierzchnie wyszedł również Hershel, brunetka podbiegła do niego na tyle ile mogła. Cała rodzina Greene się popłakała. Do mnie podbiegł Edward razem z Axel'em i zabrali ode mnie Glenn'a. Wiedząc że oboje są w dobrych rękach szybko udałam się do Rick'a.
- Gdzie, gdzie Daryl?- mina Grimes'a nie była za wesoła, nie patrzył na mnie i próbował mnie wyminąć by nie odpowiadać na moje pytanie. - Żyje? Rick czy on żyje?- Carol podeszła do mnie ze łzami w oczach więc spodziewałam się co mi odpowiedzą- Nie, nie!- wtuliłam się w kobietę, wybuchłam. Nie wiem czemu, ale gdy tylko pomyślałam że więcej go nie zobacze zrobiło mi się przykro.
- [T.I.] spokojnie, on żyje.- podniosłam wzrok na szeryfa- Spotkał swojego brata i odszedł razem z nim.- wywiązałam się z uścisku kobiety, która strasznie to przeżywała
- Czemu po prostu z nim tu nie wrócił. Zostawił nas? Tak po prostu.- przekręciłam głowę i zaczęłam ciężej oddychać
- My znaliśmy już jego brata, jest to bardzo wybuchowy i niebezpieczny człowiek. To on przetrzymywał Glenn'a a jego wspólnik Maggie. Nie chcieliśmy go tutaj. Daryl? Daryl wybrał brata i musisz to uszanować.- były policjant minął mnie i zabrał Carol do środka. Stałam dalej w takiej samej pozycji tylko łzy co jakiś czas spadały po moich policzkach to na ziemię to na bluze. Carl podszedł i mnie przytulił by potem dołączyć do reszty.
Otarłam policzki i smutek minął. Teraz czułam tylko złość, mój oddech był coraz szybszy. Zacisłam pięści i wyszłam za ogrodzenie a później do lasu. Chodziłam bez konkretnego celu, po prostu by pozbyć się tego uczucia, by wszelkie emocje opadły. Nie dałam rady, stary nawyk wygrał. Uderzyłam z pięścią w drzewo. Raz, trochę użyło ale na krótko. Dwa, trzy i potem przestałam liczyć. Za któryś razem siła zaczęła maleć i ograniczyła się do sunięcia dłonią po zakrwawionej korze. Opadłam na kolana i wtedy moje emocje dopiero się uwolniły razem z falą płaczu.- Co się ze mną dzieje! Byłeś dla mnie nikim a jednak boli jak cholera, nawet nie wiesz jak. Kurwa, sama siebie oszukuje. Jesteś dla mnie tak ważny i dlatego nie umiałam być z Edwardem, bo liczyłam że w końcu się odważysz. Tylko że to był błąd tak jak twój pocałunek w lesie tak jak cała ta przyjaźń. Dobrze! Dobrze że odszedłeś Dixon! Nie potrzebuję cię! Nie chcę, nie chcę cię w moim życiu. Nie chcę.- mój ton coraz bardziej się zniżał a głos cichł. Klęczałam na mokrej ziemi wpatrując się w moje pokaleczone dłonie. Krew ciekła z nich coraz mocniej, ale nie czułam bólu, przynajmniej tak mi się wydawało. Usłyszałam charczenie więc wyjęłam nóż który od razu wypadł mi z dłoni. Próbowałam go chwycić ale nie mogłam zgiąć palców. Sztywny był tuż za mną. Obróciłam się i odkopłam go po czym się przewrócił. Wstałam i rozgniotłam mu głowę nogą. Teraz moje buty już na pewno są do wyrzucenia. Wróciłam do noża i złapałam go drugą trochę mniej uszkodzoną dłonią.- Wal się Dixon.- splunęłam na ziemię i pobiegłam w stronę więzienia.
Axel stał na wieży i widząc mnie z daleka szybko otworzył bramę.- Szybko, [T.I.] szybko!- przekręciłam oczami.
- Wiem do cholery!- wpadłam za kraty i przykucnęłam ze zmęczenia.- Axel, reszta jest w środku?- facet wyglądał jakby miał zwymiotować patrząc na moją zmasakrowaną dłoń- Mów!
- Tak, powinni. Wszystko okej?- zmierzyłam go wzrokiem i po prostu sobie poszłam. Moje nogi bolały prawie jak ręka. Oparłam się o ścianę i próbowałam uspokoić oddech. Zdjęłam bluzę co nie było łatwe, na rękawach pozostało dużo mojej krwi. Owinęłam ją wokół rany i z uśmiechem weszłam do środka. Myślałam że gdy poudaje szczęśliwą nie będę o nic podejrzewana ale zapomniałam że jest apokalipsa i że raczej na co dzień nie jestem uważana za bardzo szczęśliwą osobe. Gdy tylko zrobiłam pierwszy krok w głównym korytarzu wszystkie oczy spoglądały na mnie.
- Wszystko okej?- Carol podeszła i chwyciła mnie za ramie- Długo cię nie było.
- Musiałam się przejść.- wyswobodziłam się z uścisku i zaciskając zęby z bólu weszłam do celi po czym zasłoniłam wejście. Powoli odsłoniłam dłoń, wyglądała naprawdę ochydnie. Zabrałam wodę w butelce którą miałam zawsze na noc. Kranówka ale nie przeszkadza mi to w tych okolicznościach. Nasączyłam płynem jakaś bluzkę i delikatnie przemyłam ranę, strasznie piekło ale starałam się być cicho żeby nikt mnie nie usłyszał. W miarę ją oczyściłam i obandażowałam zużytym już opatrunkiem po moim wcześniejszym wypadku z ramieniem. Nie mogłam ruszać palcami, prawdopodobnie jest złamana.
CZYTASZ
Daryl Dixon X Czytelnik
FanfictionOpowieść oparta na świecie TWD, który był jej inspiracją. Nie które fakty są pozmieniane. ! NIE POPRAWIONA! 1 w #TWD 13.04.2021 1 w #Daryl 9.05.2021 1 w #Daryldixon 10.05.2021 1 w #TheWalkingDead 9.08.2021