27. Musimy odejść.

856 49 8
                                    

- Padnij! Natychmiast! - zaczęłam krzyczeć w stronę dzieciaków. Nie wiedziałam co się dzieje ale musiałam pozostać trzeźwa. Zauważyłam auto zza kratami, a w nim ludzi gubernatora. Rozległy się kolejne strzały w stronę Rick'a który zaczął uciekać. Cudem go nie zabili, Hershel padł w trawę. Miałam nadzieję że go nie zobaczą, był bardzo łatwym celem. Zaczęli strzelać z różnych stron, Carol przykryła się ciałem Axel'a który był dla niej tarczą. Na szczęście żadna kula nie przedostała się na wylot. Pociągnęłam Carl'a za dłoń który złapał blondynkę. Pobiegli do środka, natomiast ja schowałam się za ścianami. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie żadnej broni.

- [T.I.]! - blondynka przykuła moją uwagę i sunęła broń po ziemi w moją stronę. W stosownym momencie szybko po nią pobiegłam. Carl zaczął strzelać do jednego z ludzi Gubernatora który jakimś cudem dostał się na szczyt wieży. Zauważyłam jak Michonne zza pojazdu wysyła serię pocisków wprost w lidera drugiej grupy. Grimes dalej był za ogrodzeniem, na szczęście miał broń. Położył się na ziemi i straciłam go z punktu widzenia. Stwierdziłam że pomogę Carl'owi. Gdy strzały ucichły, wyszłam na wprost celownika i postrzeliłam skurwiela. Spadł na beton roztrzaskając sobie głowę

- Beth! - krzyk Maggie dobiegł do moich uszu, wybiegła z bronią i zaczęła nam pomagać. Próbowała osłaniać Carol która dalej leżała przykryta ciałem. Kobieta zdołała uciec po czym dostała broń od blondynki i zaczęła się kolejna seria strzałów. Nagle wszystko ucichło, usłyszeliśmy silnik. Każdy próbował jak tylko mógł dopatrzeć się pojazdu. Rozpędzona ciężarówka wywaliła nasze kraty i wjechała na plac, od niej dzieł nas już tylko jeden płot. Gdy się otworzyła wyszła z niej masa trupów. Teraz najważniejszy dla nas był Hershel i Michonne którzy pozostali z nimi uwięzieni. Kazdemu z nas kończyła się amunicja. Cieszyliśmy się jedynie z faktu że gubernator odjechał, zostały już tylko trupy. Nie ważne ile byśmy ich zabili złaziły się nowe. Glenn wsiadł w auto i podjechał po Michonne i Hershela. Ja natomiast pobiegłam zza ogrodzenie by pomóc szeryfowi który został otoczony bez naboji. Zabiłam czterech po drodze i zastrzeliłam jednego przy Rick'u. Biegłam jak najszybciej mogłam. Wyciągnęłam swój nóż i wbilam jednemu w głowę. Zostało trzech przyciśniętych do Grimes'a. Nagle upadłam, uderzyłam twarzą o ziemię i poczułam mocne szarpanie. Sztywny trzymał mnie za obie nogi. Leżałam na brzuchu i jedyne rozwiązanie to było zaczął się szarpać. Mój nóż wypadł mi z rąk i nie mogłam go dosięgnąć. Czułam ze to koniec.

- Jebane dupki. - usłyszałam mocne ciosy i poczułam ulgę na nogach. Merle stał górując nade mną i wyciągnął dłoń w moja stronę. Wstałam o własnych siłach i przesyłają mu wrogie spojrzenie, wyminełam go. Zabrałam nóż i załatwiłam dwóch sztywnych z którymi o dziwo Rick dawał sobie jeszcze radę, gdy miałam już wepchnąć ostrą końcówkę w głowę ostatniego przebiła go strzała. Strzała z kuszy.

- Rick wszystko okej? - odepchnął z siebie ciało i przytaknął, ruszyliśmy w stronę zepsutej już bramy. Gdy tylko mogłam wziąść oddech zaczęłam przeliczać wszystkie osoby. Nie brakowało nikogo, ulżyło mi strasznie. Rick stał przy płocie i z byka patrzył na nasze straty biła od niego desperacja i wściekłość.

- Wszystko okej? - Dixon chwycił mnie za nadgarstek który od razu wyzwoliłam z jego ucisku. Nie odpowiadając mu odeszłam.
To było straszne, do końca dnia nikt ze sobą nie rozmawiał. Nie którzy leżeli na swoich łóżkach przerażeni tym co się stało. Inni błądzili myślami siedząc przy stołach, zauważyłam że Beth płakała, a jej starsza siostra cały czas z nią siedziała.
Noc minęła szybko, nie wiem o której zasnęłam, ale mi nie było smutno, nie byłam przestraszona, byłam wściekła. Gdy tylko usłyszałam pierwsze kroki nad ranem wstałam i wyszłam z celi. Nie przejmowałam się tym co mam na sobie, miałam głęboko to gdzieś mimo że było mi troche zimno. Biały podkoszulek i krótkie, szare dresowe spodenki które służyły mi jako piżama nie sprawdzały się po za łóżkiem. W ciszy zjedliśmy śniadanie i mieliśmy już rozchodzić się do swoich zadań gdy nadszedł ten upragniony przeze mnie moment.

- Co robimy? - Beth zabrała głos w tej sprawie jako pierwsza, nie wyglądała za dobrze. Na jej bladej twarzy mocno odznaczały się wory pod oczami.

- Nie możemy tu zostać, Rick. Musimy odejść. Nie można nawet wyjść na dwór.- tym razem odezwał się Hershel. Starzec przysiadł na schodach, wszyscy patrzyli na szeryfa, który miał nadzieję że odezwie się ktoś inny.

- Mogliście skorzystać z szansy i uciec wczoraj, ale tego nie zrobiliście. Teraz pewnie wszędzie ma zwiadowców. - z pogardą spojrzałam na Merla opierającego się o kraty.

- Nie boimy się go. - niski głos odezwał się z piętra wyżej, poznając od razu kto to nawet tam nie spojrzałam. Przekręciłam tylko oczami po jego słowach które były dla mnie żenujące. "Nie boimy się go" co on jakiś superbohater żeby tak mówić.

- A powinniście, wczorajsza furgonetka to dopiero początek. Może kryjecie się na grubymi murami, ale on ma ludzi i broń i jeśli ze chce może was nawet zagłodzić na śmierć. - jego słowa były prawdziwe, mimo że nie wiem jak wygląda życie w tamtym miejscu wiem że on nie kłamie. Tak czy siak wkurza mnie strasznie.

- Przenieśmy go! - w pełni rozumiem Maggie, ale musiała zrozumieć że jak narazie mimo że starszy Dixon jest irytujący próbuje nam pomóc.

- Nie, on ma rację. - coś czuje że wywiąże się z tego kłótnia. Popatrzyłam na ciemnoskórą, która z nienawiścią w oczach patrzyła wprost na Merla przy okazji czyszcząc swoją katane.

- To wszystko twoja wina! - zdenerwowanie i frustracja Grenne rosła co było widać po jej zachowaniu.

- To teraz nie jest ważne! Co robimy! - blondynka stanęła prosto i uspokoiła swoją siostrę. Była inna niż zwykle, nie wyglądała jak słaba, szara myszka. Nie znałam jej od tej strony.

- Odejdźmy stąd, Axel nie żyje. Nie możemy bezczynnie siedzieć. - Rick krążyły swoimi oczami to na Hershela to na swoje buty, w końcu odwrócił się i kierował się w stronę wyjścia. Ojciec Grenne wstał o kulach. - Wracaj tu! - wykrzyczał aż się przestraszyłam, nigdy nie widziałam takiego Hershela. Po tym można stwierdzić że sytuacja naprawdę była zła. Grimes zatrzymał się. - Coraz gorzej z tobą Rick, rozumiemy to ale nie czas na to. Powiedziałeś że to nie demokracja, musisz dotrzymać słowa! - połknelam ślinę, nikt inny nie odważył się teraz odezwać.- Powierzyłem ci życie mojej rodziny więc oprzytomniej i zrób coś.- Mimo tego co powiedział, Rick wyszedł. Po krótkiej chwili Carl pobiegł za nim, a reszta z nas w ciszy rozeszła się po więzieniu. Opierałam się o poręcz, gdy poczułam uścisk na moim nadgarstku.

- Musimy porozmawiać. - przeszedł mnie dreszcz gdy poczułam jego oddech na mojej szyi gdy szeptał mi do ucha. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle zostałam pociągnięta w stronę łazienek. Staliśmy w korytarzu. Plecami czułam chłód bijący od betonowej ściany. Prawa ręka Daryl'a wylądowała obok mojej głowy. Mężczyzna opierając się w ten sposób o ścianę był bardzo blisko mnie i zdecydowanie nade mną górował. Patrzyłam na jego twarz próbując ukryć emocje które we mnie wrzą. Przełknęłam gulę w gardle i odezwałam się jako pierwsza.

- Czego ode mnie chcesz Dixon? - próbowałam nie patrzeć mu w oczy, ani na usta. W ogóle miałam ochotę z tamtąd uciec. Czułam jak moje policzki robią się gorące.

- Dlaczego się tak zachowujesz od kiedy wróciłem? - lewą ręką chwycił mnie za brodę i podniósł moją twarz zmuszając mnie przy tym do spojrzenia na niego

- Zostawiłeś nas, tak o. - zostawiłeś mnie! To miałam powiedzieć, ale jakoś nie umiałam. Jeszcze by to źle zrozumiał.

- Nie tak o, Rick powiedział wszystkim dlaczego to zrobiłem. Nie możesz się za to gniewać. - przymrużył lekko oczy

- Zostawiłeś mnie okej, bez żadnego słowa.- odepchnełam jego dłoń z mojej brody, chciałam już odejść ale zablokował mi tą możliwość opierając się o ścianę też lewą ręką. Serce mi przyspieszyło, czułam w sobie tyle emocji co nigdy. Mój rozum i serce toczyło ze sobą teraz wewnętrzną walkę, w mojej głowie pojawiało się tyle różnych głosów. W końcu mój wzrok wylądował na jego pięknych oczach w których się zagubiłam. Nie wiem ile staliśmy w ciszy. Trwało to dla mnie wieczność.

__________

Teraz z innej beczki, czy ktoś oglądał dzisiejszy odc TWD? Co tam się odwaliło, ja mam potężnego laga mózgu.

Daryl Dixon X CzytelnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz