20. Tak będzie dla nas najlepiej.

918 53 1
                                    

Troche mnie nie było, musiałam trochę odpocząć ale wracam z nowymi rozdziałami. Mam nadzieję że zostaliście.

_____________

- [T.I.] wstawaj, [T.I.]- poczułam szturchanie, moja mama mnie tak budziła do szkoły, aż uśmiechałam się na samą myśl- Musisz coś zjeść. Śniadanie gotowe, dalej chodź.- otworzyłam oczy szybko je przecierając. Kolejny okropny dzień w tym okropnym świecie, czas w którym śpimy to najlepszy czas aktualnie, chyba że jest się w pół śnie ponieważ trzeba uważać na zagrożenia. Natomiast od kiedy jestem tutaj śpię o wiele spokojniej i lepiej. Materac po więźniu co prawda nie jest jakiś bardzo wygodny ale jest miększy od betonowej posadzki czy wbijających się patyków w lesie.
Powoli wstałam i założyłam buty, poprawiając włosy udałam się zapachem świeżego jedzonka, no może nie do końca świeżego ale jak na apokalipsę to w sam raz.

- Witam stowarzyszenie porannych ptaszków.- dosłownie każdy zamieszkały tutaj siedział już przy stołach. Wzięłam kubek z wodą i wybrałam miejsce zaraz obok Carl'a. Beth łaziła z Judith na rękach w kółko jakby miała owsiki, nie wiedziałam o co jej chodzi.

- Hej, jestem Sasha Williams.- ciemnoskóra kobieta wystawiła do mnie dłoń- Przepraszam że tak się wczoraj rzuciłam, byłam najzwyczajniej zmęczona.- ścisnęłam jej małą dłoń i przesłałam uśmiech

- [T.I.] [T.N.], ja również mam lepszy humor dzisiaj muszę przyznać.- obie się zaśmiałyśmy- A reszta? Ktoś nam sobie przedstawi?

- Wybacz, to mój brat Tyreese.- pokazała na mężczyznę z którym znajomości nie zaczęłam zbytnio dobrze. Podszedł i również ścisnął mi dłoń.- To jest Allen, a to jego syn Ben.- biały mężczyzna z dziwnym wyrazem twarzy kiwnął głową z drugiego stołu na co odkiwłam, a jego syn tylko się uśmiechnął.- To była matka Ben'a, Donna.- spojrzałam na ciało pod białym prześcieradłem

- Bardzo mi przykro.- znów spojrzałam na Allen'a i jego syna

- Pochowamy ją godnie.- Greene przejął głos. Chwilę później już jadłam a młody Grimes podbierał mi moje śniadanie za co lekko mu się oberwało. Widziałam jak Sasha próbuje spojrzeć na Judi, w końcu jej się udało.

- Śliczna jest.- blondynka nie wiedziała za bardzo co zrobić więc cicho potwierdziła jej słowa- Jak się czujesz?- rozbawiło mnie to ale nie dałam tego po sobie poznać bo jeszcze by się ktoś obraził, czekałam aż zobaczę to piękne zakłopotanie na twarzy Beth, nie że jej nie lubiłam, jakoś poprostu mnie irytowała ostatnio.

- Emm ona, ona nie jest moja.- nawet nie spojrzała brunetce w oczy. Przełknęła głośno ślinę tak że ja nawet to usłyszałam i w końcu usiadła

- A matka?- nowo poznana kobieta spojrzała na nas pytająco, Hershel jak to miał w zwyczaju pierwszy jej odpowiedział, a mój czarny humor mi przeszedł zaraz po tym pytaniu. Spojrzałam na smutnego Carl'a i przysunęłam do niego moje śniadanie.

- Masz, zjedz ja już nie chcę.- to zdanie wywołało u niego uśmiech. Wstałam i poczochrałam mu włosy po czym założyłam znowu kapelusz od ojca.- Dobrze ja lecę na wieżę zamienić Axel'a żeby mógł też coś zjeść.- zabrałam scyzoryk i pistolet, który zabrałam wczoraj z celi Rick'a. Może nie zauważy a mi się przyda.

- Później cię zmienię!- Carol krzyknęła do mnie chwilę przed tym jak znikłam w korytarzu. Czułam jak rozpiera mnie energia, miałam bardzo dobry humor więc truchtem udałam się na wieżę. Powiedziałam mężczyźnie żeby spadał i zostałam z lornetką sama. Usiadłam tak że nogi mi zwisały, miałam jakieś stare trampki które ledwo się trzymały. Prawy miał dziurę w podeszwie, a lewy się rozkleił mimo ciągłego sklejania go.
Pogoda też sprzyjała mojemu humorowi, więc przymkłam oczy i zbierałam promienie słońca.

- Hej śliczna a ty nie powinnaś wypatrywać zagrożenia!- spojrzałam w dół, Edward stał w krótkich spodenkach i w cienkim t-shirt'cie z podwiniętymi rękawkami. Nie widziałam połowy jego twarzy ponieważ miał czerwoną czapkę z daszkiem.

- Jak będziesz się tak drżeć to zagrożenie samo przyjdzie.- zaśmiałam się, Evans również i po chwili znikł w drzwiach na wieżę. Usiadł przy mnie tak że jego nogi też zwisały. Dopiero teraz zauważyłam że ma idealnie białe skarpetki i jakby nowe adidasy.- Edward sądzę że nie powinniśmy dalej się kłócić.- złapał moja dłoń i pocałował mnie w policzek

- Przepraszam. Mogę z tobą oglądać każdy zachód słońca jeśli chcesz.- zaśmiałam się, mam dziwne poczucie humoru. Widziałam jego zdziwioną minę więc spróbowałam zachować stosownie poważną twarz.

- Nie wiem czy tego chcę Edward. Pogodziliśmy się ale chyba nie powinniśmy dalej tego ciągnąć. Zostańmy przyjaciółmi. Tak będzie dla nas najlepiej.- od razu zabrał swoją dłoń z mojej, jego usta lekko się uchyliły i po chwili wpatrywania się we mnie chyba zrozumiał co mówiłam i spojrzał na buty- Na razie nimi zostańmy, a później się zobaczy, okej?- tylko kiwnął głową i nikt się nie odezwał

- Hej hej gołąbeczki przy...- siwowłosa niespodziewanie weszła na wieżę i przerwała tą niezręczną sytuację

- Nie nazywaj nas tak.- blondyn warknął na Carol i zbiegł na dół a później do więzienia. Kobieta zszokowana podniosła lekko ręce do góry

- Nie chciałam.- wstałam i otrzepałam spodnie

- Nic się nie stało, po prostu on jest trochę... no wiesz. Dopiero wyjaśniliśmy pewne rzeczy.- pogładziłam kobietę po ramieniu i wręczyłam lornetkę.
Udałam się powoli do budynku mijając Carl'a, który biegł do pierwszej bramy.- Gdzie tak pędzisz?- zachichotałam ale nie czekałam na odpowiedź. Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy i poczułam małą, papierową rzecz. Był to papieros, zdziwiłam się delikatnie ale stwierdziłam że go wypróbuję.
Oparłam się o murek i zaciągnęłam się dosyć mocno. Wypuszczając dym poczułam odprężenie, ale gdy otworzyłam oczy zauważyłam jak samochód prowadzony przez Michonne wraca na parking a Carl ze swoim ojcem idą w tą samą stronę.

Daryl Dixon X CzytelnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz