POV. [T.I.]
Pocałował mnie, a mi się podobało. Coś mnie do niego ciągnęło ale przypomniałam sobie słowa Carl'a i odruchowo wstałam. Zapaliłam szybko jedną świeczkę i spojrzałam na mężczyznę leżącego z uśmiechem. Jednak gdy na mnie spojrzał wyprostował się i wyciągnął do mnie dłoń.
- Chodź.- wypowiedział to tak spokojnie, jakby nic się nie stało. Może tak naprawdę nic takiego nie zaszło przecież to był głupi buziak a ja panikuje.
- Jezu [T.I.] ogarnij dupe, podobało ci się. Nie myśl o tym smarkaczu to nie było nic złego.- szeptałam sama do siebie i po chwili chwyciłam przyjaciela i usiadłam obok niego.
- Przepraszam, to był straszny błąd.- zabolało trochę
- Mówisz?- brunet kiwnął na tak i momentalnie zrobiło mi się smutno, nie miałam ochoty z nim siedzieć- Chyba już powinniśmy wracać.
- Nie jesteśmy tutaj nawet godziny.- przełknęłam ślinę- Ej, [T.I.] naprawdę przepraszam.-
- Mhm.- wstałam i zaczęłam zbierać źródło światła
- Możesz je tutaj zostawić, jutro przyjdziemy pewnie będzie widać gwiazdy.- zostawiłam go i poszłam w stronę więzienia. Zachciało mi się płakać, sama nie wiem dlaczego. Wytarłam szybko policzki gdy tylko usłyszałam jak Daryl mnie woła.- [T.I.]!? Jeśli przez to co zrobiłem, jeśli przez ten pocałunek ma zniszczyć naszą relacje, naszą przyjaźń to może o nim zapomnijmy.- spojrzałam mu prosto w oczy i sama nie wiedziałam co odpowiedzieć. Próbowałam wyczytać z jego miny czy on sam tego chciał, ale nie dałam rady. Mocno się w niego wtuliłam, znów poczułam to wyjątkowe ciepło które od niego biło.
- Wracajmy już do więzienia Daryl.- wyciągnęłam rękę żeby przegarnąć mu włosy ale zrozumiałam że muszę ograniczyć trochę nasz kontakt więc odsunęłam się i spuściłam wzrok.
W szybkim czasie dotarliśmy do naszego azylu. Zauważyłam Carl'a siedzącego na murku i Beth bawiącą się z Judith zaraz obok niego. Stresowałam się jakbym popełniła jakieś przestępstwo. Dixon wyprzedził mnie i wziął Judi na ręce zabawnie ją tuląc. Poczułam uścisk na tali i zesztywniałam. Skoro Daryl jest tam to tutaj kto?- Hej piękna.- odwróciłam się w stronę blondyna- Ostatnio nie dokończyliśmy rozmowy. Na czym stanęło? A już wiem, że jesteś śliczna.- uśmiechnął się do mnie, swoją drogą miał bardzo ładny uśmiech z dołeczkami
- Też nie jesteś jakiś brzydki.- zaśmiałam się- Przecież my w ogóle się nie znamy Edwardzie, trzeba to zmienić.- prawa brew uniosła mu się ku górze, poprawił swój chwyt i przysunął mnie bliżej siebie.
- W takim razie czy umówisz się ze mną na randkę [T.I.]?- pojawiła mi się gęsia skórka
- Żartujesz prawda?- przysunął się jeszcze bliżej i jedną dłonią złapał mnie za policzek.
- A czy wyglądam jakbym żartował?- włożył moje niesforne pasemko za ucho zahaczając o kolczyk. Głośno przełknęłam ślinę i spojrzałam na Daryl'a który od razu zaczął udawać że patrzy gdzieś indziej
- Jesteśmy umówieni.- dał mi buziaka w policzek i poszedł na wieżę, natomiast ja próbując ominąć bruneta udałam się do wiezienia.- Hej Carl, Beth!- pomachałam dzieciakom po czym podbiegłam do dziewczyny i zabrałam od niej Judith- Hej malutka, my się jeszcze nie poznaliśmy prawda, no tak.- zaczęłam się z nią wygłupiać, a dziewczynka śmiała się wniebogłosy. Robiłam wszystko czego normalnie bym nie zrobiła tylko po to żeby nie myśleć o Dixon'ie. Nie wiedziałam również dlaczego zgodziłam się na propozycje Evans'a. Dopiero co zdałam sobie sprawę że mogę coś czuć do bruneta i umawiam się z innym, ale może to dobrze. Daryl miał rację łączy nas przyjaźń i nie możemy tego niszczyć, tym bardziej powinnam spróbować z Edwardem.
- Dobrze że ją mamy.- blondynka przerwała nam zabawe- Jest naszym słoneczkiem, światełkiem w tunelu. Daje nam powód do życia, szkoda tylko że ona będzie miała takie.- zasmuciła się, ale nie miałam zamiaru odpowiadać na jej słowa. Wynikła by z tego niepotrzebna kłótnia. Carl objął ją na co ona oparła głowę o jego ramie. Przyjaźnili się, ale może wyniknie z tego coś więcej, fajnie by było. Spojrzałam na nich i uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
- Co kradniesz mi córkę.- moją uwagę przykuł jednak Rick śmiejący się w naszą stronę- Byłabyś dobrą mamą.- przechylił głowę i ustawił dłonie jakby w ramkę w której umieścił mnie z Judith. Wstałam i oddałam delikatnie małą w ręce szeryfa. Było już na prawdę ciemno i teraz dotarło do mnie że ten bobas powinnien już chyba spać a dzieciaki nie powinny być same na dworze.
- Opiekuj się nią dobrze i doceniaj że ją masz Grimes.- pocałował córeczkę w główkę a mnie poklepał dłonią w ramię.
~~~~~~
Się porobiło, chyba oboje nie wiedzą czego chcą.
CZYTASZ
Daryl Dixon X Czytelnik
FanfictionOpowieść oparta na świecie TWD, który był jej inspiracją. Nie które fakty są pozmieniane. ! NIE POPRAWIONA! 1 w #TWD 13.04.2021 1 w #Daryl 9.05.2021 1 w #Daryldixon 10.05.2021 1 w #TheWalkingDead 9.08.2021