11. Mogę przeszkodzić?

1.2K 64 7
                                    

MARATON!!!

Rozdziały dzisiaj co godzinę, będzie ich około 5 przynajmniej tyle przewiduje.

Mam nadzieję że się cieszcie :)

Miłego czytania.

~~~~~~~~~~~~~

- Daj mi spokój.- spojrzałam na twarz mężczyzny, nie wiedział co się dzieje, był zdezorientowany i smutny. Zrobiło mi się go żal.- Daryl naprawdę nie teraz.- przegarnełam mu włosy i poszłam do więzienia zobaczyć jak Rick rozmawia z brunetem. Idąc długimi korytarzami słyszałam już jakieś krzyki więc przyspieszyłam tempo.
Każdy stał w kółku otaczając szeryfa który nachylał się nad ziemią na której prawdopodobnie klęczał mężczyzna. Przepchnęłam się przez mały tłum i zatrzymałam się za plecami Grimes'a.

- Evans mów do cholery!- wydzierał się na niego już dosyć długo, ale Evans? Coś tu nie pasuje.- Czemu kłamałeś?! Chcesz nam zabrać więzienie! Wiedziałem, że lepiej nie przyjmować innych ludzi!

- Rick?- położyłam dłoń na ramię bruneta żeby go uspokoić- Wracajcie do celi.- skierowałam to zdanie do wszystkich w pomieszczeniu. Po chwili zostaliśmy w trójkę chociaż widziałam jak Carl patrzy na nas zza krat oraz jak Daryl mierzy do Edwarda z kuszy z ciemności.- Rick, czemu mówisz do niego Evans?- nie do końca widziałam jego twarz ponieważ zasłaniał się rękoma. Kolor jego włosów również był inny, ten miał blond, a ten w lesie był brunetem.

- Tak ma na nazwisko.- wkurzony policjant wymachiwał bronią którą po chwili mu wzięłam i przykucnęłam przy wystraszonym mężczyźnie

- Spójrz na mnie.- złapałam za jego ręce i powoli odsłoniłam jego buzię, nie był to ten sam człowiek. Zrobiło mi się strasznie głupio.- Przedstaw się, proszę.

- Evans Ed..Edward.- powiedział to tak cicho że chociaż byłam od niego nie całe pół metra prawie nic nie zrozumiałam.

- Przepraszam Edward, pomyliłam cię z kimś. Idź się połóż, w szóstej celi jest wolne łóżko. Odpocznij.- poklepałam go po głowie i wstałam by wziąść szeryfa na rozmowę. Oddaliliśmy się trochę i stanęłam bardzo blisko niego żeby mnie słyszał.- Rick, to nie on.

- Jak to nie on! Ja go tam prawie pobiłem przy wszystkich!- krzyczał tak głośno że pociągnęłam go jeszcze dalej i zatkałam mu usta dłonią

- Nie drzyj się! To że prawie go pobiłeś to twój problem. Porozmawiam z nim jeszcze raz go przeproszę, a ty powiedz reszcie że to pomyłka jasne!- szepnęłam i puściłam Grimes'a

- Będziesz mi rozkazywać?- zrobił obrażoną minę, przekręciłam oczami i spojrzałam na niego że zażenowaniem

- Serio? Tak będę bo sam byś tego nie załatwił! Raz dwa!- uderzyłam szeryfa z otwartej i zdrowej dłoni w plecy przez co podskoczył i ruszył z powrotem do cel. Przegarnęłam włosy i udałam się za Rick'iem.
Miałam iść do blondyna, ale zauważyłam że mój bandaż przecieka wiec poszłam do siebie po nowy. Zakładanie go lewą ręką było dosyć trudne i zajmowało mi to mnóstwo czasu.

- Hej. Mogę przeszkodzić?- usłyszałam cichy, przyjazny głos przy wejściu.

- Pewnie, wchodź. Miałam z tobą porozmawiać. Siadaj.- przesunęłam się trochę i wskazałam wzrokiem miejsce na łóżku. Mężczyzna posłusznie zrobił to co powiedziałam- Nie chciałam żeby tak wyszło, dzisiaj poznałam dziwnym trafem innego Edwarda i nie był za normalny i jak usłyszałam o tobie byłam wystraszona, zrozum mnie proszę.- przekręciłam delikatnie głowę i próbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy.

- Jesteś śliczna.- w końcu na mnie spojrzał i szeroko się uśmiechnął. Dopiero po chwili gapienia się na niego zrozumiałam co powiedział. Zaczęłam szybko oddychać i mrugać, wstałam i podparłam się o ścianę. Czułam się jakbym nagle dostała dawno zapomnianą astmę. Edward wstał i złapał mnie za łokieć bym stabilniej stała.- Wszystko okej?

- Prze...pra...szam, mu...sze wy...jść, po...moż mi.- coraz gorzej mi się oddychało, Evans wziął mnie w stylu panny młodej i wybiegł na dwór, każdy na nas patrzył. Młody Grimes zaczął wołać swojego tate który tłumaczył coś Daryl'owi. Ten natomiast gdy mnie zobaczył przeraził się i zaczął krzyczeć do Edwarda że ma mnie zostawić, ale on dalej biegł.
Położył mnie na murek przy którym paliłam z Dixon'em. Powoli duszności ustępowały. Starałam się nie przejmować tym zbytnio i nie bać się, zachowałam spokój i próbowałam unormować moje tętno i oddech. Blondyn stał z rękoma na głowie, klnął dosyć mocno i obwiniał o to siebie, ale nie mogłam mu przerwać, nie mogłam nic wykrztusić. Mój spokój zaczął uciekać z każdą sekundą w której nic się nie zmieniało i z każdym kolejnym jego przekleństwem, zaczęłam wić się na tym głupim murku. Złapałam się za klatkę piersiową i przekręciłam w bok, od razu było lepiej, ale nie zmieniło to faktu że z tak wielkiego kaszlu nie mogłam nabrać powietrza. Zleciałam na zimny beton.

- [T.I.]!- Daryl podbiegł do mnie i podniósł mnie z powrotem na murek- Carl wołaj Hershel'a! Ej, ej dasz rade, dla mnie dasz rade rozumiesz.- trzymał mnie za dłoń i uspokajał szepcząc coś na co ja potakiwałam.

POV. Daryl

- Daryl masz ją wsiąść do Hershel'a, tak będzie szybciej!- od razu zrobiłem to o co prosił mnie młody. Wziąłem [K.W.] na ręce i biegiem udałem się do celi Greene'a.

- Przesuń się! Najlepiej wyjdź stąd!- zaczęło kręcić mi się w głowie, słyszałem tylko głuche krzyki Maggie w moją stronę. Poczułem mocne szarpnięcie do tyłu. Rick wyciągnął mnie do hali głównej, próbowałem sie wyrwać i wrócić do niej, ale policjant trzymał mnie bardzo mocno

- Daryl! Daryl uspokój się.- widziałem jak Carl stoi oparty o ścianę przy wejściu i ociera łzę- Wszystko będzie okej. Dixon!- gdy chłopak zsunął się na ziemie i upadł znowu ścierając łzę poczułem przypływ energii i wyrwałem się z uścisku. Jednak skierowałem się na zewnątrz.

Daryl Dixon X CzytelnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz