35. Nie powiedział

825 47 9
                                    

Kolejne dni mijały powoli, we więzieniu było nadwyraz wesoło. Od dawna nie spędzałam czasu w tylu ludzi, poznałam ich lepiej zwłaszcza tych starszych i dzieciaki ponieważ reszta pracowała zawzięcie nad poszerzeniem części mieszkalnej. Musieli oczyścić cały budek w którym znajdował się nasz blok C i blok D po czym wynieść z tamtąd trupy. Trzeba było również naprawić ogrodzenie co okazało się jeszcze trudniejszą robotą. Ja natomiast siedziałam na dupie tylko ich obserwując, nie kazali mi się wtrącać przez moja ranę. Chodziłam już sprawnie o jednej kuli znalezionej przez Glenn'a w jednej z nowych cel mieszkalnych.
Udałam się do nowej hali by znaleść Daryl'a, nie miałam do niego żadnej sprawy. Nie chciałam dalej wysłuchiwać historii starszej pani Smith, która ciągle powtarzała że w Woodbury miała po co żyć. Wiedziała że po jej śmierci będą trwały badania na jej ciele by zdobyć więcej informacji o wirusie natomiast tu zadręczała się że Bóg zamiast niej mógł darować życie jakiejś młodej osobie. Nie wtrącałam się w jej wierzenia, nie mi to oceniać.
Przez lekko uchylone kraty wejściowe zauważyłam szatyna ciągnącego za sobą zwłoki. Zaciekawiły mnie jego mieście, które prężyły się od wysiłku. Nie dało się tego nie spostrzec, wyglądał tak przystojnie. Podeszłam bliżej i oparłam się o ścianę bacznie go obserwując. Miałam wrażenie że mnie nie zauważył ale w głębi duszy wiedziałam że to nie możliwe. Moje wszelkie wątpliwości rozwiązał celując do mnie z kuszy.

- W końcu zauważyłeś swój najlepszy łup w życiu. Nie może ci uciec, musisz go upolować. - zmrużyłam oczy głupio się uśmiechając. Mężczyzna opuścił swoją broń i podszedł do mnie. Pocałował mnie, mocno wbijając się w moje usta. Kładąc prawą dłoń na policzku doprowadził mnie do dreszczy.

- Upolowany.- puścił mi oczko i wrócił do pracy. Zaśmiałam się i znowu poczułam pustkę, męczyło mnie patrzenie. Jestem tu wręcz bezużyteczna, dlatego wzięłam kule pod pachę i wyszłam nic nie mówiąc. Każdy kto mnie zna patrząc na mnie w tym momencie domyśliłby się że do mojej głowy wbił się plan, zapewne głupi. Tak też było, do zrealizowania go potrzebowałam jedynie osoby która mi pomoże i przy okazji mnie nie wyda. Taką osobą był oczywiście Carl. Młody miał aktualnie wolne gdyż ojciec odgonił go od pracy przy ogrodzeniu twierdząc że ma na tyle osób że dzieciak nie musi się zamartwiać. Wchodząc na halę zauważyłam jak jakiś facet w widocznie podeszłym wieku strasznie kuleje więc zebrałam się na siły i oddałam swoją pomocnice. Szczerze mówiąc nie potrzebowałam jej już, ale na tyle się przyzwyczaiłam że pierwsze kroki były nie pewne i stawiane na palcach. Po chwili szłam jakby nic się nie stało, chowając w głąb siebie małe ukłucia bólu. Odsunęłam kotarę do celi chłopaka, siedział sam oparty o ścianę i coś czytał. Po lepszym do patrzeniu poznałam jego komiks, sama go czytałam. Był on jednym z ulubionych lektur Carl'a.

- Hej młody, słuchaj nie chciał byś pojechać ze mną po zapasy? - od razu się wzbudził wręcz odrzucając komiks na bok. Ten wpadł pomiędzy łóżko a ścianę ale na szczęście łatwo dało się go wyjąć. Założył swój kapelusz i z uśmiechem stanął przede mną.

- Chciałbym, ale ojciec mi nie pozwoli. - jego nastrój momentalnie się zmienił i odłożył nakrycie głowy na półkę. - Co z twoja nogą [T.I.]? - spojrzał na nią a potem z powrotem na moja twarz.

- Wszystko w porządku, a Rick o niczym się nie dowie. - puściłam mu oczko i powoli zaczęłam kierować się ku wyjściu by zasiąść do auta. Chłopak zrozumiał co ma zrobić więc schował się z tyłu pomiędzy siedzeniami. Wyjechaliśmy nie reagując na krzyki Maggie i Michonne. Nie zatrzymałam się tylko wyminęłam je i pojechaliśmy w trasę. Gdy więzienie totalnie znikło zatrzymałam się by Carl mógł usiąść z przodu obok mnie. Uśmiechnięty od ucha do ucha czekał aż znowu ruszę. Nachyliłam się i otworzyłam schowek przed siedzeniem pasażera, leżał tam schowany pistolet. Dobrze wiedziałam że jego tata zabrał mu broń po tych wszystkich wydarzeniach i po konsultacjach z Hershel'em. Nie miałam zamiaru się w to wtrącać ale w terenie musiał jakąś mieć.

Daryl Dixon X CzytelnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz