"Ile kto ma cierpliwość, tyle ma mądrości"
Carlos Ruiz ZafónKasandra
Ukończenia szkoły magicznej, która mnie wygrała, specjalnie nie traktowałam, jako strony narzędzi osiągnięć. Miałam wykształcenie i jakoś nauczyłam się panować nad mocą, która krążyła w moich żyłach. Jakoś .
Nadal czułam, że to, czego nauczyłam się w szkole, nie jest szczytem moich możliwości, a moja magia tylko owo przekonanie podsycała, nadal pozostając nieujarzmione. Było to swoiście irytującym uczuciem, zwłaszcza w chwili, kiedy wszystkie młode czarownice i młodzi czarownicy znajdowali się swoich mentorów, którzy z radosnymi uśmiechami przyjmowali ich pod swoje lotnisko.
Problemem nie było to, że nie chciałam nauczyć się więcej. Problem stanowił fakt, że abonenci ze starszych posiadaczy magii nie odpowiadał mi.
I jeszcze ta moc, która wciąż krążyła i krążyła, i zdecydowanie nie chciała pozostać spokojną. To było męczące. Czasami czułam się jak jakieś monstrum, na podobieństwo tych, które radośnie biegały za murami, kiedy spoglądając na swoich szkolnych znajomych widziałam piękne, okiełznane umiejętności, które wymagały tylko szlifowania, niczym diament.
A ja? Miałam w sobie krew pieprzonej wróżki.
Westchnęłam, pocierając oczy i idąc przez korytarz do swojego dormitorium, spakować resztę rzeczy. Nie miałam co prawda pojęcia, co ze sobą zrobię - powrót do domu nie wchodził w grę. Ale wierzyłam, że uda mi się coś wymyślić.
Kiedy miałam już skręcać w kolejny korytarz, dotarły do mnie gorączkowe szepty starszych czarownic, nauczycielek. Normalnie nie miałam skłonności do podsłuchiwania, ale tym razem rozmowa wydała mi się niezwykle intrygująca.
Przystanęłam w cieniu wielkiej kolumny, tak, żeby nie było mnie widać.
- Podobno ukryła się wśród Zwiadowców ...
- Eleen? - Prychnęła jedna z nich. - Zdecydowanie pasuje do tej bandy dziwaków. Dziwi mnie tylko fakt, że ktoś, jednak z tak potężnymi umiejętnościami, marnuje się w tej, skazanej na porażkę, frakcji wojskowej.
- Może jednak nie? - Zadumała się jej rozmówczyni. - Wiesz, słyszałam, że ... Eleen parała się nekromancją ...
Zmarszczyłam brwi. Eleen ... owo imię zdawało mi się znajome, jakbym je już gdzieś kiedyś słyszała. Nie miałam co prawda kompletnego pojęcia, kim była ta osoba, jednak ... wzmianka o jej jakoby potężnych umiejętnościach zainteresowała mnie znacznie bardziej.
Zaraz również w mojej głowie narodziła się mała myśl. Skoro była tak silna, jak twierdziły te dwie nauczycielki, może ... może byłaby była w stanie mi pomóc? Może mogłaby mnie uczyć, zostać moją mentorką?
Wiedziałam, że ten plan jest głupi. Nie miałam o niej żadnych innych informacji, oprócz tego, co usłyszałam kilka chwil temu. Nawet nie musiała się zgadzać, by mnie uczyć. Jednak, no cóż, co innego mi pozostało? I tak nie miałam gdzie pójść, a decydowanie się na którąś z wolnych mentorek nie uśmiechało mi się.
Wymykając się z cienia kolumny, przemknęłam niezauważona obok dalej pogrążonych w rozmowie czarownic. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Więc Zwiadowcy, hę?
***
Dostać się do Zwiadowców nie było trudno - nie musiałam nawet przechodzić szkolenia wojskowego, dzięki temu, że miałam papierek ukończenia szkoły magicznej. Ha. Znacznie bardziej kłopotliwy natomiast okazał się fakt, że tu, w ich siedzibie, moja magia zdawała się jeszcze bardziej uciekać spod mojej kontroli. Wątłej, bo wątłej, ale nadal jakiejś kontroli.
Najlepszym na to dowodem było to, że z moich dłoni przy choćby najlżejszym dotknięciu czegokolwiek, leciał błyszczący pyłek. Jasne, zdarzało się to czasami w szkole dla czarownic, ale nigdy zbyt często. Cóż, teraz natomiast zostałam skazana na rękawiczki.
Potrzebowałam pomocy Eleen.
Kto by się jednak spodziewał, że odnalezienie Eleen będzie takie trudne?
Nie przewidziałam tego, że wśród Zwiadowców jest sporo kobiet - i no cóż, ja nawet nie wiedziałam, jak wyglądała Eleen! Ale musiałam ją odnaleźć, wierzyłam, że uda mi się to zrobić intuicyjnie.
Więc każdego dnia mijałam nowe korytarze, kolejne osoby, z uwagami przyglądając się ich twarzom. Moja cierpliwość wisiała już na włosku, a nie pomagał fakt, że coraz trudniej było mi poradzić sobie ze swoją magią. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę!
Wzdychając, pogodziłam się z myślą, że dzisiaj już jej nie znajdę. Więc postanowiłam zawrócić, ale właśnie wtedy, własnie w tym momencie ją zobaczyłam.
Wyszła zza zakrętu, niosąc jakiś plik dokumentów. Była odziana cała na czarno, jej blond, niemal białe włosy, powiewały za nią, jakoby delikatny welon. Moja magia zawirowała w zachwycie, szepcząc, że to ona. Że to Eleen.
Nie bardzo wiedziałam, skąd to wiem, ale zdecydowanie pasowała na czarownicę. Moje przekonanie podsycał również naszyjnik, oplatający jej szyję, ze szmaragdem. Był piękny. No i intuicja - ona również mówiła, że to Eleen.
Więc nie myśląc wiele, pobiegłam do niej. Kobieta zatrzymała się, wyraźnie z początku zdziwiona, jednak po chwili jej twarz stała się idealną maską obojętnego chłodu. Ou.
- Ja ...
- Zgubiłaś się? - Spytała bez ogródek.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie. - Odparłam, chrząkając, by mój głos brzmiał pewnie. Po tylu dniach cierpliwości, a potem czasu poszukiwań, nie chciałam już czekać. - Ty jesteś Eleen? - Spytałam, nie bawiąc się w żadne formalności.
- Posłuchaj ...
- Jesteś Eleen? - Powtórzyłam z naciskiem. Skinęła sztywno głową. - Jesteś więc czarownicą. Zostaniesz moją mentorką?
CZYTASZ
Maleficis |SNK|
FanfictionKassandra - czarodziejka z krwią wróżki zaraz po szkole czarów, szuka nowej mentorki, problem polega na tym, że żadna nie chce jej przyjąć. W końcu przez przypadek podsłuchuje rozmowę dwóch starszych czarownic o Eleen - arcymistrzyni magii. Decyduje...