"Magia ma swoją cenę. Jest nią cierpienie."
Laini TaylorKassandra
Kiedy z Eleen szłyśmy przez korytarz, obie trzymając książki z różnymi zaklęciami, nadal nie mogłam wyjść z wrażenia, które mnie ogarnęło, kiedy opowiedziała mi historię o tych dwóch braciach.
Wzbudziła we mnie ciekawość, chciałam zagłębić się w tych wszystkich księgach i czytać, i czytać, a także nauczyć się wszystkiego, czego tylko mogłam. Wiedziałam jednak, że do tego potrzeba i czasu, i cierpliwości.
To, że Eleen zgodziła się mnie uczyć, nie oznaczało jeszcze, że będzie mi to szło rewelacyjnie. Koniec końców może się okazać, że jestem jednak tępa jak stado pędzących imadeł.
Chociaż miałam nadzieję, że nie będzie tak źle.
Ale mimo to, byłam już teraz jej ogromnie wdzięczna, a także bardzo się cieszyłam. I niedługo miałam się dowiedzieć, jaki był mój żywioł!
Czułam się ogromnie podekscytowana, moja magia wirowała z zachwytu. Cieszyłam się, że mam swoje rękawiczki, bo inaczej zasypałabym cały korytarz moim brokatem. A nie sądzę, aby Zwiadowcom mogła się spodobać taka aranżacja.
Kiedy wyszłyśmy przed zamek, na placu treningowym zauważyłam stojących w równym rzędzie Zwiadowców, którzy najwyraźniej oczekiwali na swój trening.
- Eleen! - Drgnęłam na nieco ostry ton głosu kapitana Levi'a. Powinnam zasalutować, ale że trzymałam w swoich dłoniach księgi, to po prostu się wyprostowałam i wycofałam nieco za Eleen. To nie było tak, że napawał mnie strachem, aczkolwiek, cóż, chyba wolałam, by skupił swoją uwagę na kimś innym.
- Levi - Eleen skinęła mu głową. - To nie podobne do ciebie, abyś spóźniał się na własny trening - zauważyła, unosząc nieznacznie brew. Mimowolnie wybałuszyłam na nią oczy.
Mężczyzna jednak prychnął, a jego zimne spojrzenie tylko na moment zwróciło się na mnie. Zaraz jednak kobaltowe oczy ponownie popatrzyły na moją mentorkę.
- Erwin koniecznie chciał, bym cię znalazł, bo masz mi podobno coś do przekazania? - Uniósł brew i skrzyżował ramiona na torsie. Kobieta zerknęła na mnie pobieżnie; zarumieniłam się po samą nasadę włosów.
- Później - odparła bezceremonialnie. - Teraz nie mogę, mamy z Kassandrą coś ważnego do zrobienia. Ale gdyby Erwin pokazał się u ciebie na treningu, przekaż mu, że jesteśmy na tej polanie w lesie - dodała.
Kapitan Levi ponownie prychnął, przekrzywiając nieco głowę. Jego kruczoczarne kosmyki opadły mu na twarz.
- Nie rób ze mnie swojego gołębia - odparował. - Równie dobrze możecie zostać tu, na placu treningowym.
W tej chwili Eleen roześmiała się cicho, zerkając na mnie pobieżnie. Niezręcznie przestąpiłam z nogi na nogę, myśląc, że chciałabym już znaleźć się na tej polanie. Czułam się wyjątkowo dziwnie, kiedy ta dwójka tak się ze sobą przekomarzała.
- I żeby zamek wyleciał w powietrze, razem z wami? - Prychnęła. - Nie ma mowy, tam będzie bezpieczniej - potrząsnęła głową.
Oczy kapitana zmrużyły się odrobinę, kiedy ponownie na mnie spojrzał. Spróbowałam się krzywo uśmiechnąć, zaraz jednak uciekłam wzrokiem na okładkę jednego z woluminów.
- Musimy już iść, nie ma co marnować czasu - powiedziała nagle Eleen. - Im szybciej zaczniemy, tym lepiej. A ty, Levi, nie każ dłużej czekać swoim żołnierzom - wskazała podbródkiem ku Zwiadowcom, którzy teraz rozproszyli się nieco, zbijając w mniejsze grupki.
- Znajdź mnie wieczorem - dopowiedziała jeszcze.
CZYTASZ
Maleficis |SNK|
FanficKassandra - czarodziejka z krwią wróżki zaraz po szkole czarów, szuka nowej mentorki, problem polega na tym, że żadna nie chce jej przyjąć. W końcu przez przypadek podsłuchuje rozmowę dwóch starszych czarownic o Eleen - arcymistrzyni magii. Decyduje...