19. "Polowanie na Zwiadowców"

23 2 0
                                    

"Życie zaczyna się po opuszczeniu wygodnego kokonu"
Neale Donald Walsh

Kassandra

Odwróciłam spojrzenie od reszty świeżego oddziału Levi'a, kiedy w izbie rozległy się ponowne okrzyki Sannesa. Skrzywiłam się, wbijając spojrzenie w podłogę, jednocześnie próbując ponownie dostać się do Erena.

- Udało ci się, Kassandro? - Uniosłam na moment spojrzenie, ku bursztynowym oczom Jeana. Skrzywiłam się odrobinę, słysząc ponowne, i ponowne krzyki tego Żandarma. Levi, Eleen i Hange nie bawili się. Byli podobnie brutalni do nich, kiedy torturowali choćby Wielebnego Nicka.

Westchnęłam cicho.

- Niestety nie, mam wrażenie, że coś, jakieś zaklęcie, blokuje mi dostęp do jego umysłu - wyjaśniłam cicho, nie potrafiąc się zdobyć na choćby spojrzenie im w twarz.

Od akcji w Troście, kiedy zaatakował nas ten nieznajomy oddział, wszyscy byliśmy wyjątkowo otumanieni. Eren został porwany. Eren i Historia, ponownie zostali uprowadzeni. Westchnęłam cicho, myśląc, że to po prostu powtórka z rozrywki. Wyczerpana Eleen otworzyła nam portal i dosłownie wpadliśmy do niego, jakby pchani jakimś zaklęciem. Kiedy znaleźliśmy się wokół niej, była dosłownie wyczerpana - choć próbowała udawać, że wcale tak nie jest, to ja doskonale widziałam, że nie ma siły choćby na to, by postawić krok.

Znaleźliśmy się w jej starym domu, a potem wydarzenia potoczyły się wyjątkowo szybko. Zwiadowcy zostali oskarżeni o zdradę stanu, zaś Eleen z ledwością umknęła Radzie Czarodziejów, która chciała ją złapać i uwięzić.

Rozpoczęło się polowanie na Zwiadowców. Cudownie.

Zdecydowanie nie było dobrze. Jedyną, maleńką nadzieją, byli ci Żandarmi, których teraz Eleen, Levi i Hange przetrzymywali w piwnicach, i w których krzyki się wsłuchiwaliśmy. Czułam się okropnie źle, ale wiedziałam, że inaczej nie zdołamy od nich czegokolwiek wyciągnąć, byli wyjątkowo uparci, zwłaszcza Sannes.

Potrzebowaliśmy informacji, a oni byli ich najlepszym źródłem.

Westchnęłam cicho, czując na sobie spojrzenie Mikasy. Wiedziałam, że nie było ani trochę miłe - ona tylko wpatrzona była w Erena, niczym cielę w malowane wrota lub w Armina. Nic poza tym. Czułam się odrobinę niekomfortowo, ale w pewien sposób rozumiałam ją. Ona po prostu chciała mieć go z powrotem obok siebie, by móc go chronić.

- Próbuj dalej, Kassandro, może uda ci się do niego dotrzeć - poprosił Armin. Skinęłam głową.

- Oczywiście - odparłam. - Aczkolwiek nie jestem w stanie powiedzieć, jak długo mi się uda. Koniec końców wchodzenie w umysł innych również wymaga energii, a zaklęcie, które rzucili wokół nich, jest silne - wyjaśniłam najprościej, jak tylko potrafiłam.

To nie było tak - ja również się ogromnie martwiłam. Ale jednocześnie wiedziałam, że głową muru nie przebiję. Eleen już wcześniej wspominała, że kiedy spoglądała przez zwierciadło, coś blokowało jej do nich dostęp.

Zatem, nie było nic dziwnego, że ja nie mogłam ani trochę przebić się przez tą barierę.

Widziałam, jak Armin wzdycha. Kiedy, w akompaniamencie krzyków Sannesa, spoglądałam na innych, widziałam ich przerażone i jednocześnie zniesmaczone twarze. Ostatecznie im się nie dziwiłam - mnie również przyprawiały o dreszcze owe wrzaski. Ale wiedziałam, że to konieczne, wbrew Arminowi, który rozpaczał nad tym, że teraz staliśmy się mordercami.

Kryminalistami.

Ale czasami tak było. Eleen nie pozwoliła mi uczestniczyć w stricto torturach. Byłam jej wdzięczna. W pewien sposób łatwiej mi było zaakceptować fakt, że musieliśmy posunąć się do takich czynów.

Mimo wszystko, okropnie mnie ciekawiło, kim był ten człowiek, który porwał Erena. Wiedziałam, że Hange, Eleen i Levi mieli swoje przypuszczenia. Po co im był Eren? Może chodziło o moc kontrolowania innych tytanów za pomocą krzyku? Albo o coś innego? Nie byłam pewna, wiedziałam jedynie, że muszą ich uratować, nim będzie za późno.

Westchnęłam krótko, wszystko się cholernie pokomplikowało.

Maleficis |SNK|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz