23. "Dziedzictwo wróżki"

20 2 0
                                    



"Dziedziczymy talenty, które możemy rozwijać albo zaprzepaścić.
Tak samo jest z wadami. Zawsze mamy wybór."
Nora Roberts


Kassandra

      Zapukałam, po czym otworzyłam drzwi i weszłam do gabinetu Eleen. Dostrzegłam kobietę, siedzącą za swoim biurkiem, w otoczeniu różnych woluminów oraz starych zwojów. Uniosłam odrobinę brew, kiedy podeszłam bliżej i dostrzegłam, że czytała o historii wróżek. 

      - Cześć, Eleen - przywitałam się, przebiegając wzrokiem po jednej z legend o tej rasie. Czytałam ją, opowiadała o tym, jakoby pierwsze wróżki w zapomnianych już czasach miały rodzić z pyłu kwiatów i dlatego ów był ich głównym atrybutem. Kolejna opowiadała o ich skrzydłach, które zaczęły zanikać, kiedy wróżki zaczęły łączyć się z ludźmi. - Co będziemy dzisiaj robić? - Spytałam, zaciekawiona, siadając na sofie niedaleko. 

      - Dzisiaj opowiesz mi o swoim dziedzictwie - odparła po chwili, odrywając wzrok od papieru. Zamrugałam oczyma, spoglądając na nią w zdumieniu. 

      Westchnęłam krótko; no tak, mogłam się domyślić, że kiedyś ów moment nadejdzie. Ostatnimi czasy stanęłyśmy nieco w miejscu - ćwiczyłyśmy nadal kontrolę nad moim pyłkiem i szło mi coraz lepiej, ale to wciąż nie był zadowalający efekt. Ani dla mnie, ani dla Eleen. 

       - W tym problem - zaczęłam, przełykając ślinę i zagarniając za uszy swoje krótkie kosmyki - że nie bardzo wiem o nim cokolwiek. 

       - Co? 

       - Moja mama była kiedyś ekskluzywną dziwką - wzruszyłam ramionami. - Zaszła z jakimś, podobno, obrzydliwie bogatym klientem. Dopóki nie skończyłam dwunastu lat, nawet nie wiedziałam o tym, że mam w swoich genach jakąś wróżkę. Znaczy, tak, zdarzały się dziwne rzeczy, ale matka zawsze je bagatelizowała, a ja skupiałam się bardziej na tym, jak przetrwać kolejną noc, kiedy przyjmowała klientów lub grywała w karty i kości w okolicznym barze. A potem w naszym niewielkim mieszkanku pojawiła się pewna czarownica, pani Alethea. Powiedziała mojej matce, że powinnam iść do szkoły dla czarodziejów, ale ona nie chciała mnie puścić. Twierdziła, że nie ma we mnie absolutnie kropli magicznej krwi, poza tym, chyba myślała, że gdy jeszcze trochę dorosnę, to pójdę w jej ślady i będę zarabiała na nią. 

      - Co było dalej? - Spytała cicho Eleen, kiedy na moment przerwałam. Zamyśliłam się, powracając myślami do tamtego dnia. 

       - Alethea była bardzo uparta i wreszcie matka powiedziała, że jeżeli zagra z nią w kości i wygra, będzie mogła mnie zabrać nawet do samego diabła - uśmiechnęłam się krzywo. - Matka była bardzo pewna siebie, nigdy się jeszcze nie zdarzyło, by przegrała. Czasami nawet oszukiwała, niejednokrotnie przyglądałam się, jak grała. Ale tym razem to Alethea wygrała. 

       - Matka przegrała cię w kości? - Eleen spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Wzruszyłam ramionami. - Przykro mi, Kassandro - dodała jeszcze. Zachichotałam. 

       - Mi nie - odpowiedziałam. - Nigdy nie zaznałam prawdziwej miłości, więc nie wiedziałam, że to nie tak powinno wyglądać, mogłam się jedynie domyślać, kiedy patrzyłam na inne dzieci. Ale nie było mi przykro, nigdy mnie nie oszukiwała. 

       - Kassandro... 

       - Więc - odchrząknęłam, wracając z powrotem do historii. Nie chciałam, by Eleen się tym martwiła, nie było czym. - Kiedy odchodziłam z Aletheą, zapytałam matki, czy to prawda, że mam w sobie magiczną krew, ale ona jedynie odburknęła coś niezrozumiale. I już od tamtego momentu nie widziałam jej więcej - ponownie wzruszyłam ramionami. 

Maleficis |SNK|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz