44

806 59 39
                                    


– Wooyoung, to moja ulica, wyciągaj pieniążki!

Pan Jung klasnął uradowny w dłonie. Razem ze swoim synem i Sanem grali w Monopoly, a jemu szło zdecydowanie najlepiej.

– Znowu? – stęknął i oburzony podał mu banknot.

– Trzeba inwestować dzieci – pokiwał głową – San, teraz ty.

– Ha! Teraz ty płacisz mi! – Wooyoung aż podskoczył w fotelu, wyciągając dłoń po należną mu zapłatę.

San zaśmiał się pod nosem i podał mu je. Nie zależało mu nawet na wygranej, bo ogromny uśmiech na twarzy jego chłopaka wszystko rekompensował.

Zobaczył się z nim w końcu od dłuższego czasu i cieszył się, że mógł porobić zwykle małe rzeczy. Upiekli razem dziwne ciasto, wymyślone przez Wooyounga, które okazało się naprawdę dobre. Potem obejrzeli jakąś kreskówkę, pograli w koszykówkę w ogrodzie Jungów, a skończyli siedząc w salonie przy planszy Monopoly.

To tata Wooyounga zaproponował grę, mówiąc, że chcę spędzić z nimi trochę czasu. Też był zapracowany przygotowując drużynę do kolejnego meczu, ale mimo to znalazł dla nich chwilę.

– Kupuję to! Poproszę kartę – krzyknął nagle młodszy.

– Co tak nagle się obudziłeś, nie chciałeś nic kupować – zaśmiał się jego tata.

– Robię inwestycje – zacmokał.

– Szybki jesteś – pokręcił głową.

– Woo, niedługo będziemy musieli się zbierać. Mieliśmy jechać pożegnać się z Soyeon – wtrącił się Choi.

Po kilku dniach myślenia Soyeon w końcu zgodziła się na współpracę i dziś miała lecieć na dwa tygodnie do Los Angeles. San powoli zaczynał mieć dość jej wiadomości o tym, że co się wydarzy jak jej samolot spadnie. Kazał jej myśleć o czymś innym, ale w ogóle go nie słuchała.

– Racja! Tato dokończymy później, dobrze?

– Pewnie. Może coś ugotuje zanim wrócicie? – zaproponował.

– A nie otrujemy się?

– Jesteś na świecie już prawie dwadzieścia jeden lat i chyba nigdy nie zdarzyło mi się ciebie zatruć. Chyba, że bardzo chcesz.

– Pragnę – parsknął.

– Nie bądź taki do przodu – skarcił go – Jedzcie, bo się spóźnicie i tyle z tego będzie.

Po szybkim zebraniu potrzebnych rzeczy oboje wsiedli do auta Wooyounga.

– Nie zginę? – mruknął San, zapinając pasy.

– Wypadek z Chanem przeżyłeś, może za drugim razem też Ci się uda.

– Wooyoung! Nie mów tak nawet, nie będzie żadnego wypadku!

– No widzisz, to po co marudzisz? – wytknął mu język – Jestem królem jezdni i autostrad. Jakoś zdałem prawo jazdy.

– Za siódmym razem.

– No i? Zdałem, nie trafiłem w Cheetosach.

Ich przekomarzanie trwało jeszcze chwilę, dopóki nie dostali wiadomości, że mają zabrać po drodze Yunho, któremu prawa jazdy nawet nie chciało się robić.

– Będę bardzo za wami tęsknić – uśmiechnęła się szeroko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Będę bardzo za wami tęsknić – uśmiechnęła się szeroko.

– My za tobą też Yeon – powiedział Chan, który cały czas stał obok niej.

– Pilnuj Soojin – zgromiła wzrokiem Sana, który odsalutował, obejmując wspomnianą dziewczynę ramieniem.

Seo zachichotała cicho, a Wooyoung wywrócił niezauważalnie oczami. Nic do niej nie miał, ale sprawiała, że budziła się w nim mała zazdrość. Zawsze to ignorował i twierdził, że nie ma w tym nic złego, szczególnie że San nadal był zazdrosny o Hyunjina, z którym znał się ponad rok.

– Felix nie rób nic głupiego – skarciła go palcem – Yeosang nie przejedź kogoś w zły dzień, Yunho nie rozsadź mi studia jak będziesz ch-

– To będę mógł przychodzić!? – krzyknął – Jesteś świetna!

Każdy wybuchnął śmiechem, ale Jeong uśmiechał się sam do siebie. Soyeon rzuciła mu klucze, które zadowolony złapał i schował do kieszeni, uważnie ją zasuwając.

– Wrócę za dwa tygodnie, nie martwcie się. No, na mnie już czas.

Jeon ostatni raz złożyła pocałunek na czole swojej dziewczynie i ruszyła w odpowiednią stronę. Każdy machał jej, dopóki nie zniknęła z pola widzenia.

– Kto wraca z nami? – rzucił Choi.

– Po mnie i Yuqi podjedzie Minnie, nie musicie się martwić – uśmiechnęła się Soojin.

– Napewno?

– Oczywiście Sannie.

Wooyoung chciał to skomentować, ale ostatecznie zamknął usta. Przecież to nic nie znaczyło.

– Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza – odezwała się.

– Nie, lubię jak się tak do mnie mówi – uśmiechnął się – No nic, będziemy znikać. Jak będziesz chciała się zobaczyć to zadzwoń.

Wooyoung machnął na pożegnanie Yuqi i ruszył szybkim krokiem do swojego auta, zostawiając Sana za sobą.

– A tobie gdzie tak prędko? Chciałeś mnie zostawić?

– Mały trening by Ci nie zaszkodził – parsknął.

====

5/6

home| woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz