66 [02]

739 67 102
                                    


Tylko po otworzeniu oczu Wooyoung podniósł się do siadu i zaczął na ślepo poszukiwać swojego telefonu. Odetchnął głośno, kiedy poczuł go pod poduszką i prędko włączył go, aby sprawdzić godzinę.

Dziesiąta czterdzieści.

Oczy prawie wyszły mu na wierzch, widząc godzinę. Wstał z łóżka, o mało nie przewracając się o pościel. Jak prawdziwy sportowiec pobiegł do łazienki i chwycił za ubrania, które miał na sobie wczoraj. Wiedział, że ma mało czasu, a tak naprawdę to go nie ma.

San wylatuje o jedenastej.

Ogarnęło do takie zdenerwowanie i obawa, że nie zdąży się z nim pożegnać, że dłonie trzęsły się przy wybieraniu kontaktu do Sana. Westchnął ciężko, gdy usłyszał informację o poczcie głosowej. Zaraz po tym wybrał inny numer i czekał na odebranie.

– Słucham?

– Chan! Jak dobrze, że odebrałeś – ułożył dłoń na sercu – Gdzie jesteś?

– W domu. Czemu brzmisz, jakbyś przebiegł maraton? – zaśmiał się.

– San już poleciał? Nie odbiera ode mnie, a ja chciałem jesz-

– Spokojnie dzieciaku. San nigdzie nie polecał.

– Co? – wydukał.

– Miał lecieć, ale okazało się, że odwołano wszystkie loty w tym tygodniu. Dopiero za trzy dni przyleci po niego prywatny samolot klubu – powiedział – Przynajmniej tyle od niego usłyszałem.

Wooyoung ponownie głośno odetchnął, uśmiechając się szeroko. Cieszył się, że Bang nie mógł go zobaczyć, bo po zerwaniu się z łóżka nie wyglądał zbyt korzystnie. Do tego szczerzył się jak głupi do sera.

– Więc gdzie on jest? – zapytał.

– Czeka na lotnisku, zaraz będę po niego jechał.

– Nie! Znaczy... nie musisz. Jak mogę pojechać – zaproponował – Na pewno wróciliście później niż my, możesz jeszcze iść spać i odpocząć.

– Wooyoung, śpię codziennie po trzy godziny, czy ty właśnie próbujesz położyć mnie do łóżka? – parsknął.

– Powinieneś być mi wdzięczny.

– Powiedzmy, że jestem. Tak bardzo chcesz się z nim zobaczyć?

– Muszę jeszcze przegadać z nim parę spraw – wymamrotał.

– No tak, ciekawe rzeczy się wczoraj wydarzyły. Właściwe to dzisiaj. Pocałunek o północy, ale jesteście romantyczni.

– Nie wiem o czym ty mówisz.

– Yuqi naprawdę zrobiła wam zdjęcie.

– Co?! Myślałem, że tylko żartowała – stęknął – Dorwę ją niedługo.

– Bardzo miło się z tobą rozmawia Wooyoung, ale San nadal czeka na kogoś na lotnisku – rzucił.

– Ach, no tak! Rozłączam się, idź spać!

Jung pisnął cicho sam do siebie i biegiem wpadł z powrotem do pokoju. Wybrał czyste ubrania, w pośpiechu ułożył włosy, a z kuchni zgarnął jedną kanapkę. Przez myśl przeszło mu, że pewnie są Soodam, ale nie za bardzo się tym przejął.

Tak jak Wooyoung nie lubił jeździć autem i ograniczał wsiadanie do niego do minimum, to teraz prawie podskakiwał na siedzeniu. Podekscytowany ruszył w znanym mu kierunku, który pamiętał jeszcze sprzed roku. Wtedy całą bandą jechali na lotnisko, odebrać Sana po igrzyskach.

home| woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz