Rozdział 3 Lady midday

132 10 0
                                    

Wędrowali po złocistych polach, a słońce sięgało zenitu. Było żarliwie gorąco i parno , lecz dookoła nie było żadnego drzewa, a co z tym idzie nie było żadnego cienia aby przycupnąć i poczkać, aż słońce opuści środek nieba. Wiedźmin prowadził ledwo zipiącego konia, który nie miał siły ich dźwigać na swoim grzbiecie.

- Co za okropny skwar - powiedziała dyszącą dziewczyna.

- Okropny, módl się abyśmy po drodze nie spotkali żadnej południcy, taka pogoda im sprzyja... - rzekł wiedźmin.

- Kogo...?- zapytała z lekkim przerażeniem blondwłosa .

- Południcy. Demona który pojawia się na polach w właśnie tak upalne dni, jak ten dzisiaj.
Dziewczyna spojrzała na wiedźmina z niepokojem w oczach. Chciała o tym nie myśleć więc szybko zarzuciła temat do rozmowy.

- Geralt...? - spojrzała na niego. - Dlaczego właściwie mi pomagasz?

- I tak mam jedną sprawę do załatwienia po drugiej stronię Pontaru. Miałem ją na drugim planie, najpierw chciałem załatwić interesy w Novigradzie, ale skoro potrzebujesz dostać się do Velen to stolica kultury może zaczekać. - oznajmił Geralt przecierając spocone czoło.

- Dziękuję Ci - powiedziała, białowłosy bardzo delikatnie się uśmiechnął i skinął głową.

- Długo zajmujesz się swoim fachem? - zapytała dziewczyna na co wiedźmin nikło odpowiedział:

- Długo. - po czym również zadał jej  pytanie:

- A ty, długo jesteś już na szlaku? - dziewczyna odpowiedziała Geraltowi również ukradkiem:              
- Długo. - wiedźmin uśmiechnął się.
Dalej szli przed siebie przez pola pełne gęstych zbóż, po drodze nie minęli ani jednego człowieka.

Wiedźmin zaytrzymał się i wypakował z juki konnej, piersiówkę z wodą, po czym wyciągnął ją w stronę Clarice.

- Napij się, w taki upał  trzeba się nawadniać.

Dziewczyna skinęła głowa i wzięła dwa łyki wody, po czym oddała piersiówkę wiedźminowi. Spuściła wzrok na swoje zmęczone nogi.

- Pierścionek? - schyliła się dziewczyna i podniosła część biżuterii z piaszczystej drogi.

- Pierścionek? - zapytał Geralt chowając piersiówkę, po czym szybko podszedł do dziewczyny.

- Pierścionek.- odpowiedziała blondwłosa trzymając go na otwartej dłoni.

- Zaraza... - powiedział srogo.

- Coś nie tak...? - zapytała niepewnie Clarice.

- Zaraza...- powtórzył białowłosy tym samym tonem.

- Geralt, o co chodzi?!

- Cicho...- powiedział szeptem.

- O co chodzi...? - zapytała półgłosem.

- Od teraz idziemy w ciszy, pomału bez gwałtownych ruchów. Rozumiesz?

- Rozumiem, ale czy możesz mi do cholery powiedzieć... W końcu o co chodzi?!- głos dziewczyny co raz bardziej narastał.  Wiedźmin podszedł do niej i zakrył jej usta dłonią.

- Cicho bądź powiedziałem. Bardzo możliwe, że weszliśmy na terytorium południcy, taki pierścionek w środku pola, nic dobrego nie zwiastuje. - zdjął rękę.

- A może po prostu ktoś go tu zgubił...? - zapytała  szeptem przerażona dziewczyna.

- Może... Obym się mylił.

Ma ghilana mir din'anOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz