Wędrowali po złocistych polach, a słońce sięgało zenitu. Było żarliwie gorąco i parno , lecz dookoła nie było żadnego drzewa, a co z tym idzie nie było żadnego cienia aby przycupnąć i poczkać, aż słońce opuści środek nieba. Wiedźmin prowadził ledwo zipiącego konia, który nie miał siły ich dźwigać na swoim grzbiecie.
- Co za okropny skwar - powiedziała dyszącą dziewczyna.
- Okropny, módl się abyśmy po drodze nie spotkali żadnej południcy, taka pogoda im sprzyja... - rzekł wiedźmin.
- Kogo...?- zapytała z lekkim przerażeniem blondwłosa .
- Południcy. Demona który pojawia się na polach w właśnie tak upalne dni, jak ten dzisiaj.
Dziewczyna spojrzała na wiedźmina z niepokojem w oczach. Chciała o tym nie myśleć więc szybko zarzuciła temat do rozmowy.- Geralt...? - spojrzała na niego. - Dlaczego właściwie mi pomagasz?
- I tak mam jedną sprawę do załatwienia po drugiej stronię Pontaru. Miałem ją na drugim planie, najpierw chciałem załatwić interesy w Novigradzie, ale skoro potrzebujesz dostać się do Velen to stolica kultury może zaczekać. - oznajmił Geralt przecierając spocone czoło.
- Dziękuję Ci - powiedziała, białowłosy bardzo delikatnie się uśmiechnął i skinął głową.
- Długo zajmujesz się swoim fachem? - zapytała dziewczyna na co wiedźmin nikło odpowiedział:
- Długo. - po czym również zadał jej pytanie:
- A ty, długo jesteś już na szlaku? - dziewczyna odpowiedziała Geraltowi również ukradkiem:
- Długo. - wiedźmin uśmiechnął się.
Dalej szli przed siebie przez pola pełne gęstych zbóż, po drodze nie minęli ani jednego człowieka.Wiedźmin zaytrzymał się i wypakował z juki konnej, piersiówkę z wodą, po czym wyciągnął ją w stronę Clarice.
- Napij się, w taki upał trzeba się nawadniać.
Dziewczyna skinęła głowa i wzięła dwa łyki wody, po czym oddała piersiówkę wiedźminowi. Spuściła wzrok na swoje zmęczone nogi.
- Pierścionek? - schyliła się dziewczyna i podniosła część biżuterii z piaszczystej drogi.
- Pierścionek? - zapytał Geralt chowając piersiówkę, po czym szybko podszedł do dziewczyny.
- Pierścionek.- odpowiedziała blondwłosa trzymając go na otwartej dłoni.
- Zaraza... - powiedział srogo.
- Coś nie tak...? - zapytała niepewnie Clarice.
- Zaraza...- powtórzył białowłosy tym samym tonem.
- Geralt, o co chodzi?!
- Cicho...- powiedział szeptem.
- O co chodzi...? - zapytała półgłosem.
- Od teraz idziemy w ciszy, pomału bez gwałtownych ruchów. Rozumiesz?
- Rozumiem, ale czy możesz mi do cholery powiedzieć... W końcu o co chodzi?!- głos dziewczyny co raz bardziej narastał. Wiedźmin podszedł do niej i zakrył jej usta dłonią.
- Cicho bądź powiedziałem. Bardzo możliwe, że weszliśmy na terytorium południcy, taki pierścionek w środku pola, nic dobrego nie zwiastuje. - zdjął rękę.
- A może po prostu ktoś go tu zgubił...? - zapytała szeptem przerażona dziewczyna.
- Może... Obym się mylił.

CZYTASZ
Ma ghilana mir din'an
FantasyBędąca na życiowym zakręcie młoda szlachcianka ucieka przed przeszłością. Na swej drodze spotyka białowłosego najemnika. Ich losy, pozornie odmienne, lecz nieuchronnie związane z wędrowniczym trybem życia splatają się pewnego słonecznego poranka. Ci...