Rozdział 4 Wooden hut

110 9 0
                                    

Klimat zmienił się z ciepłego na zimny. Dookoła były moczary i gdzie nie gdzie opuszczone chaty. Wiał wiatr i padał zimny nieprzyjemny deszcz. Dojechali do alejki która nosiła mroczne miano: ,,Aleja Wisielców''. Jak sama nazwa wskazywała z obu stron drogi wisiały trupy, przy każdym z nich była kartka z informacja dlaczego zostali skazani na egzekucje. Smród rozkładających się ciał mocno gryzł w nos. 

- Oh... co za fetor - powiedziała Clarice zatykając nos.

- Witaj w Velen. - odpowiedział wiedźmin.

- Jeśli mam być szczera, to inaczej wyobrażałam sobie to miejsce.

- A czego się spodziewałaś? To Velen - ziemia niczyja. Dookoła tylko dzicz, pola bitew i trupy.

Z daleka było widać drewniane warownie i dużą kamienną bramę. Wiedźmin zatrzymał konia i zszedł z niego, po czym pomógł zejść blondynce.

- Jesteśmy na miejscu, to most prowadzący na drugą stronę Pontaru. - powiedział Geralt patrząc na dziewczynę.

- Tutaj się rozstajemy...? - rzekła dziewczyna, a jej twarz posmutniała.

- Jeszcze nie tutaj, nie zostawię cię samej, tutejsze moczary i dzicz panująca dookoła, są bardzo niebezpieczne.

- Więc dokąd mnie zabierzesz? - zapytała.

- Złożymy najpierw przyjacielską wizytę mojej starej znajomej. - dziewczyna spojrzała na wiedźmina jej twarz nabrała grymasu.

- Jakiej znajomej...?

- Dowiesz się w swoim czasie. - powiedział wiedźmin i złapał konia za lejce.

Ruszyli w stronę przeprawy. Przy przejściu stali strażnicy, jeden z nich ucinał sobie właśnie drzemkę. Drugi zaś stał z opuszczoną głową i nucił sobie jakąś melodie. Ujrzał zbliżającą się dwójkę i natychmiast stanął na baczność.

- Kurwa mać, Józek obudź się! - krzyknął do drugiego śpiącego mężczyzny. Po czym zwrócił się do Geralta i Clair:

- Stać! - oboje się zatrzymali. - Skąd was niesie?

- Z Novigradu. - powiedział wiedźmin, blondwłosa spojrzała na niego spod kaptura.

- Ja ciebie znam... - odezwał się drugi ze strażników, patrząc na dziewczynę . Clair zamarła, pierwsze co jej przyszło do głowy to, to że list gończy dotarł już do Velen. Nagle gwardzista kontynuował:

- Wiedźmin Geralt. Pomogłeś nam zabić licho z lasu, o ile mnie pamięć nie myli. - Clarice odetchnęła z ulgą.

- Nie myli, to ja wam pomogłem - odpowiedział pewnie białowłosy.

- Z kim to się idzie, hę? - zapytał pierwszy wartownik.

- Kurwa no Szczepan, czy ty zawsze musisz się czegoś doczepić? To wiedźmak nie słyszał? Pomógł nam kurwiesyna ubić. Możecie przejść!

- Co, że co? Ale tak bez glejtu?

- Szczepan na chuja władcy naszej pięknej Redanii! Na jakie cyce baby wodnej im glejt do tej zasranej wiochy? - gwardzista spojrzał na drugiego z przymrużonym oczami i powiedział nie chętnie w stronę dwójki:

- Możecie przejść...

Wiedźmin skinął głową i spojrzał na dziewczynę dając jej tym znak, że mogą ruszać. Gdy już mieli przechodzili strażnik szarpnął Clair za rękę i powiedział:

- Ale pamiętajcie mamy was na oku, jeden fałszywy ruch i powieszę was o tutaj, tak dla ozdoby. - spojrzała na gwardzistą z przerażeniem wyrwała mu się i ruszyła za wiedźminem w stronę mostu brukowego mostu.

Ma ghilana mir din'anOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz