Rozdział 5 Mirror wraith

91 5 0
                                    




Uciekała, biegła ile tchu nie odwracając się za siebie. Przed nią była ciemność z oddali widziała światło, ostry, rażący blask. Dobiegła do niego,
światło wciągnęło ją niczym portal. Leciała w dół, spadała w przepaść. Znalazła się na polance, przez którą przepływał strumyk wody. Geralt siedział oparty o powalony pień drzewa. Chciała krzyczeć lecz nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Odwróciła się za siebie, stało przednią zwierciadło. Widziała siebie. Nagle lustrzane odbicie zaczęło złowrogo uśmiechać się w stronę dziewczyny. - Jestem tutaj. - odbicie Clarice zniknęło. Znalazła się w labiryncie zwierciadeł nie widziała w nich swoich odbić. Głos wciąż powtarzał to samo, dziewczyna podążała za nim. Doszła do miejsca w którym stało tylko jedno złote zwierciadło. - Musisz mnie zabić albo będę ci towarzyszyć do samego końca...- odbicie znowu przemówiło. Obok lustra leżał sztylet, Clarice przez wachania go wzięła . - Zrób to. - odzwierciedlenie blondwłosej wciąż się uśmiechało. Dziewczyna podniosła w górę ostrze i wbiła je sobie w szyje.

Zerwała z głuchym krzykiem, serce waliło jej tak jakby miało zaraz wyrwać się z jej piersi. Nie mogła złapać oddechu. ,,To tylko sen''- pomyślała. Wyjrzała przez okiennice na zewnątrz już świtało. Podniosła się z legowiska, jakim był brudny materac wypchany sianem. Ubrała spodnie, koszule i buty. Po czym wyszła z chaty. Na zewnątrz biegała dwójka dzieci, a kobieta w średnim wieku ubrana w szarą spódnice łuskała ryby.

- O Idalia, jak się spało? - zapytała kobieta.

- Dziękuję, w miarę dobrze. - dzieci podbiegły do dziewczyny i przytuliły ją wypowiadając chórem jej fałszywe imię.

- Witajcie maluchy. - powiedziała czułym tonem.

- Imad wypłynął na łowy, wróci pewnie wieczorem. - powiedziała kobieta, po czym dodała - Nad piecem stoi kasza. Zjedz ją sobie.- dziewczyna skinęła głową i weszła z powrotem do chaty.

Siadła na drewnianym stołku. Jedząc czytała książkę: ,,Żniwa miłości" którą dostała od najstarszego syna pani Amal.

,,Bowiem miłość jest jak sadzenie kwiatów, zasiewasz ziarno w glebie i nie masz pewności, czy się zrodzi. Zostaje ci tylko nadzieja. Jeżeli jednak nasienie się przyjmie i wykiełkuje, musisz o nie dbać, bo inaczej nie przeżyje i nie zapuści solidnych korzeni. Miłość nas zaskakuje, czasami boli, a czasami bawi. Czasem poznajmy kogoś nowego i kochamy go, od razu. Jakbyśmy znali go przez całe życie, jakby zasiał swoje ziarno w naszym
sercu [...]"

Na kartce papieru pojawiła się mokra plama. Oczy Clarice były pełne łez, a jej policzki mokre. Po mimo tego, że minęły już dwa tygodnie od nagłej rozłąki z Geraltem, dziewczyna wciąż przeżywała to tak samo. Nie mogła uwierzyć w to, że wiedźmin tak zawładnął jej sercem.

- Wróciłem! - w drzwiach stanął młody, przystojny brunet ubrany w skórzaną narzutkę i spodnie. W ręku trzymał martwego zająca. Spojrzał na dziewczynę swoimi niebieskimi oczami i podszedł do niej pytając: - Ida... Ty płaczesz?

- Nie... nie masz czym się przejmować Sabbit...

- Przecież widzę, że coś się stało... - chłopak rzucił zająca na stół i usiadł obok dziewczyny.

- Mi możesz powiedzieć, wszystko...

- Po prostu tęsknie za domem. - skłamała.

- Wiem co poprawi ci humor - powiedział brunet - Chodź idziemy na spacer. - Sabbit wstał z podskokiem. Po czym wyszli za zewnątrz.

-A dokąd to się idzie? - zapytała Amal.

- Idziemy na spacer mamo. Niedługo wrócimy. - odpowiedział chłopak i złapał dziewczynę za rękę.

Ma ghilana mir din'anOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz