Rozdział 10 Midaëte

83 7 0
                                    

Wiedźmin obudził się, wolno podniósł się z łóżka i przetarł oczy. Nie pamiętał co mu się śniło, ale wiedział że nie było to nic dobrego. Pomimo pięknej pogody, która rzadko była spotykana w tutejszych stronach, coś dziwnego wisiało w powietrzu. Clarice odwróciła się z boku na plecy i powoli otworzyła oczy. Geralt zerknął na nią, ona patrzyła w sufit. Też czuła tą dziwną aurę otaczająca wszystko dookoła.
Dziewczyna powoli usiadła i zebrała włosy ze swojej twarzy, ziewnęła i spojrzała na wiedźmina który odwrócił wzrok na okiennice.

- Dzień dobry. - powiedział. - Jak się czujesz?

- Lepiej. Aczkolwiek cały czas szumi mi w uszach. - odpowiedziała, po czym przetarła oczy. Wstała na nogi, miała na sobie tylko koszule która wisiała na niej jak na wieszaku. Geralt spojrzał na nią kątem oka, przeciągnęła się.

- Dziwne... - powiedziała po czym podeszła do okiennicy przy której stał wiedźmin. Wyjrzała przez nią, patrzyła na ulice po której przechadzali się ludzie.

- Co takiego? - zapytał, po czym również spojrzał w tą stronę. Clarice zerknęła na niego.

- Powietrze jest dzisiaj jekieś dziwne, takie ciężkie i przytłumiające. Nie sądzisz? - wiedźmin odwrócił się w jej stronę.

Dzisiejszy dzień nie był dniem zwykłym, elfy obchodziły w tym dniu swoje święto, a dokładnie Midaëte, dzień w kalendarzu elfów, który rozpoczynał szósty savaed.

- Dziś elfy obchodzą święto przesilenia letniego, może dlatego magia wisi w powietrzu. - powiedział Geralt drapiąc się po karku. Clarice uniosła brew.

- Nigdy nie słyszałam o żadnym Mindatete. - wiedźmin spojrzą na nią i szybko poprawił:

- Midaëte... - dziewczyna wydeła swoje usta.

- No tak. Mniejsza z tym. Nigdy o tym nie słyszałam, co się robi w to święto? - Geralt wziął głęboki wdech.

- Z racji na ich napięte relacje z ludźmi, spędzają te święta w lasach. Z tego co mi wiadomo.

- Znasz jakiegoś elfa?

- Znam. Ale nie utrzymuje z nimi dobrych relacji.

- Mhm... Pójdziemy na to święto? - Clarice rozszerzyła oczy.

- Że co? To jest święto elfów Clair, nie wiedźminów. A po za tym nie jesteś jeszcze o siłach, żeby się bawić - założył ręce i odwrócił głowę. Dziewczyna posłała mu błagalne spojrzenie.

- Proszę! Bardzo proszę potrzebuje w końcu jakiejś rozrywki w moim życiu. Czuje się już dobrze. - wiedźmin spojrzał na nią, na jej maślane oczy.

- Będę tego żałował wiesz? - wziął głęboki wdech błagania o pomoc.

- Tak! Wiedziałam, że się zgodzisz!

Zeszli na dół, gdzie czekała na nich Yennefer. Od razu oderwała nos od książki i spojrzała na nich.

- Dzień dobry. W końcu wstaliście jak miło. - Geralt i Clarice spojrzeli na siebie.

- Coś nie tak? - zapytała podejrzliwie czarodziejka.

- Wyruszamy dzisiaj. - zaczął wiedźmin.

- Tak...? A niby dokąd? - podniosła się z ławy.

- Do Novigradu, na święto Midaëte. - Yennefer spojrzała na Clarice.

- Mhm a ja zostałam nizołkiem grającym na dudach... A tak na poważnie? - uniosła brew.

- Mówi poważnie. - niechętnie odpowiedział.

- Założę się, że to nie był twój pomysł Geralt...? - białowłosy tylko na nią spojrzał, a ona zrozumiała odpowiedź jaką było jedno słowo przeczące.

Ma ghilana mir din'anOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz