Wiedźmin obudził się, wolno podniósł się z łóżka i przetarł oczy. Nie pamiętał co mu się śniło, ale wiedział że nie było to nic dobrego. Pomimo pięknej pogody, która rzadko była spotykana w tutejszych stronach, coś dziwnego wisiało w powietrzu. Clarice odwróciła się z boku na plecy i powoli otworzyła oczy. Geralt zerknął na nią, ona patrzyła w sufit. Też czuła tą dziwną aurę otaczająca wszystko dookoła.
Dziewczyna powoli usiadła i zebrała włosy ze swojej twarzy, ziewnęła i spojrzała na wiedźmina który odwrócił wzrok na okiennice.- Dzień dobry. - powiedział. - Jak się czujesz?
- Lepiej. Aczkolwiek cały czas szumi mi w uszach. - odpowiedziała, po czym przetarła oczy. Wstała na nogi, miała na sobie tylko koszule która wisiała na niej jak na wieszaku. Geralt spojrzał na nią kątem oka, przeciągnęła się.
- Dziwne... - powiedziała po czym podeszła do okiennicy przy której stał wiedźmin. Wyjrzała przez nią, patrzyła na ulice po której przechadzali się ludzie.
- Co takiego? - zapytał, po czym również spojrzał w tą stronę. Clarice zerknęła na niego.
- Powietrze jest dzisiaj jekieś dziwne, takie ciężkie i przytłumiające. Nie sądzisz? - wiedźmin odwrócił się w jej stronę.
Dzisiejszy dzień nie był dniem zwykłym, elfy obchodziły w tym dniu swoje święto, a dokładnie Midaëte, dzień w kalendarzu elfów, który rozpoczynał szósty savaed.
- Dziś elfy obchodzą święto przesilenia letniego, może dlatego magia wisi w powietrzu. - powiedział Geralt drapiąc się po karku. Clarice uniosła brew.
- Nigdy nie słyszałam o żadnym Mindatete. - wiedźmin spojrzą na nią i szybko poprawił:
- Midaëte... - dziewczyna wydeła swoje usta.
- No tak. Mniejsza z tym. Nigdy o tym nie słyszałam, co się robi w to święto? - Geralt wziął głęboki wdech.
- Z racji na ich napięte relacje z ludźmi, spędzają te święta w lasach. Z tego co mi wiadomo.
- Znasz jakiegoś elfa?
- Znam. Ale nie utrzymuje z nimi dobrych relacji.
- Mhm... Pójdziemy na to święto? - Clarice rozszerzyła oczy.
- Że co? To jest święto elfów Clair, nie wiedźminów. A po za tym nie jesteś jeszcze o siłach, żeby się bawić - założył ręce i odwrócił głowę. Dziewczyna posłała mu błagalne spojrzenie.
- Proszę! Bardzo proszę potrzebuje w końcu jakiejś rozrywki w moim życiu. Czuje się już dobrze. - wiedźmin spojrzał na nią, na jej maślane oczy.
- Będę tego żałował wiesz? - wziął głęboki wdech błagania o pomoc.
- Tak! Wiedziałam, że się zgodzisz!
Zeszli na dół, gdzie czekała na nich Yennefer. Od razu oderwała nos od książki i spojrzała na nich.
- Dzień dobry. W końcu wstaliście jak miło. - Geralt i Clarice spojrzeli na siebie.
- Coś nie tak? - zapytała podejrzliwie czarodziejka.
- Wyruszamy dzisiaj. - zaczął wiedźmin.
- Tak...? A niby dokąd? - podniosła się z ławy.
- Do Novigradu, na święto Midaëte. - Yennefer spojrzała na Clarice.
- Mhm a ja zostałam nizołkiem grającym na dudach... A tak na poważnie? - uniosła brew.
- Mówi poważnie. - niechętnie odpowiedział.
- Założę się, że to nie był twój pomysł Geralt...? - białowłosy tylko na nią spojrzał, a ona zrozumiała odpowiedź jaką było jedno słowo przeczące.

CZYTASZ
Ma ghilana mir din'an
FantasyBędąca na życiowym zakręcie młoda szlachcianka ucieka przed przeszłością. Na swej drodze spotyka białowłosego najemnika. Ich losy, pozornie odmienne, lecz nieuchronnie związane z wędrowniczym trybem życia splatają się pewnego słonecznego poranka. Ci...