Clarice klęczała przed grobem matki, patrzyła na wysuszone kwiaty i resztkę spalonej już dawno świecy. Wspominała czasy dzieciństwa. Wspominała swoją matke. Zapamiętała ją jako kobietę dobroduszną, wspaniałą, ciepłą i miłosierną. Pamietała ją jako matke na której zawsze mogła polegać, powierzyć jej każda tajemnice, kobietę która potrafiła stworzyć ciepłe i bezpieczne ognisko domowe pomimo braku ojca. Przypomniała sobie jej czarne długie włosy sięgające za pas, zawsze spięte w kucyk. Jej duże brązowe oczy od których zawsze biła miłość i dobroć. Orzechowe oczy dziewczyny napełniły się łzami.
- Gdybyś tu była mamo... wszystko byłoby inaczej... - powiedziała Clarice łamiącym się głosem.
- Tyle zła mamo... tak mało dobra...
Dziewczyna wstała i dotknęła nagrobka matki, pochyliła głowę i czuła jak łzy spływają jej po policzkach.- Clarice... kochanie... - odezwał się ciepły kobiecy głos... podniosła głowę i rozejrzała się dookoła nikogo nie było.
- Mamo...? - jej głos przybrał ton rozpaczy.
- Jesteś dzielną kobietą... tyle przeszłaś... sama dałaś sobie radę.... Teraz nadszedł czas rozstrzygnięcia, musisz wykazać się odwagą, czystą intencją i miłością. Pokazać że osoba która kochasz jest tego godna...
- Słucham... - Clarice przetarła policzki i pociągnęła nosem.
- Ale jaki czas... jakiego rozstrzygnięcia... mamo powiedz mi proszę co mam robić, kim ja jestem. Nie umiem poradzić sobie z tym co mnie spotyka... ciągle słyszę, że jestem wyjątkowa, mam niesamowity dar. To co wszyscy nazywają darem jest dla mnie przekleństwem które niszczy mi życie... Nie wiem co robić.. Nie wiem... powiedz mi proszę...
- Jaskinia świateł... - głos kobiety stał się przytłumiony i pozostawiał za sobą echo. Kontynuowała:
- Antro lum'os, ma ghilana mir din'an. Czas dziecko, czas spiesz się... Wkrótce się spotkamy...
- Co to znaczy... - odpowiedziała jej cisza.
- Mamo...? - cisza. Dziewczyna usiadła na ziemie i wpatrywała się w nagrobek.
- Ma ghilana mir din'an...? - zadudniło jej w uszach, przeszyło ją uczucie chłodu.
- Co to... co mi... Jaskinia świateł... - jej oczy nagle zabłysły.
- Bajka która mi opowiadałaś... bajka o Elfie i jego ukochanej... Czyste serce, intencja... miłość! Nie... nie możliwe że...
- Clair! - z krypty wyszedł wiedźmin, dziewczyna szybko przetarła mokre oczy. Powoli odwróciła się w jego stronę, po czym uśmiechnęła się sztucznie, nie dając po sobie poznać że jest coś nie tak.
- Tu jesteś... miałaś wyjść na chwilę. - powiedział Geralt spoglądając na nią. Podniosła się i powoli podeszła w stronę wiedźmina.
- Tak wiem... chciałam chwile pomyśleć... - spojrzała głęboko w jego oczy, tym razem jej uśmiech był smutny.
- Wszystko w porządku...? - zapytał i położył dłoń na jej ramieniu.
- Tak... wiesz po prostu wspominałam matkę, to dla mnie dosyć ciężkie uświadomić sobie ze jej już nie ma. Ale już jest dobrze... - nie miała zamiaru mówić mu o tym czego przed chwilą się dowiedziała. Bała się jego rekacji. Chciała zachować to narazie dla siebie.
- Regis zaoferował nam tu dzisiaj nocleg, myśle że z niego skorzystamy i może nawet czegoś
się dowiemy. - zmienił temat.- Oh... świetnie nigdy jeszcze nie spędzałam nocy na cmentarzu. - przemknęła obok i weszła do krypty. Wiedźmin poczuł dziwnie bijącą od niej aurę, ale nie chciał drążyć tematu, wiedział że i tak dostanie wymijającą odpowiedź.
CZYTASZ
Ma ghilana mir din'an
FantasíaBędąca na życiowym zakręcie młoda szlachcianka ucieka przed przeszłością. Na swej drodze spotyka białowłosego najemnika. Ich losy, pozornie odmienne, lecz nieuchronnie związane z wędrowniczym trybem życia splatają się pewnego słonecznego poranka. Ci...