Rozdział 9 One sincere tear

77 4 0
                                    

Wiatr delikatnie szumiał i poruszał liśćmi, promienie słońca przebijały się przez drzewa i padały na twarz wiedźmina i blondwłosej. Zza zakrętu zaczęły wyłaniać się wieże z cegły, z delikatnie szpiczastymi dachami na których powiewały czerwone chorągwie. Szli wzdłuż rzeki nad którą leżało całe miasto.

- Oxenfurt. - powiedziała nagle dziewczyna, po czym dodała: - Geralt, po co tu w zasadzie przybyliśmy? - spojrzała na niego. Wiedźmin mocniej ścisnął lejce, patrzył przed siebie, szedł prowadząc konia, nic nie odpowiedział.

- Geralt... Zadałam ci pytanie. Odpowiedz... - Clarice zatrzymała się i pociągnęła go za rękaw. Nie chętnie przystanął.

- Odpowiedz... - białowłosy odwrócił się w jej stronę, cały czas milczał.

- Geralt. - spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem i delikatnie zbliżyła się do niego.

- Powiedz mi proszę , po co tu jesteśmy. Przecież nie jestem ślepa, widzę, że coś cię dręczy. Cała drogę przemilczałeś, wiec powiedz mi w końcu co jest grane. - wiedźmin ani drgnął, wciąż patrzył w jej oczy. Wziął głęboki oddech.

- Clarice... - nagle przerwał mu jakiś nieznajomy kobiecy głos.

- Wiedźmin Geralt z Rivii..? - zapytała kobieta, białowłosy odwrócił się w jej stronę.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to sprawa życia i śmierci. - w oczach kobiety był strach, niepokój i rozpacz.

- O co chodzi? - zapytał.

- O moją siostrę... Ona, ona wyszła wczoraj do lasu po drugiej stronie rzeki i... - wiedźmin jej przerwał:

- I nie wróciła do domu? - Kobieta spojrzała na Clarice i odpowiedziała: - Wróciła ale, z głęboką raną na piersi. Proszę pomóżcie...

- Nie jestem medykiem, ani zielarzem. Jestem tylko wiedźminem. - dziewczyna spojrzała na kobietę która miała łzy w oczach, po czym przeniosła wzrok na Geralta niewzruszonego sytuacją.

- Panie... Medyk wyjechał z miasta, nie mamy na kogo liczyć. - Powiedziała załamana.

- Pomożemy wam. - powiedziała Clarice, białowłosy spojrzał na nią ze znakiem zapytania.

- Prowadzicie nas pani. - dodała, po czym delikatnie się uśmiechnęła.

- Dziękuje, pięknie dziękuje, chodźcie za mną. - Kobieta pośpiesznie ruszyła, to samo zrobiła Clarice.

Geralt również ruszył, ale z lekkim opóźnieniem, dogonił dziewczynę i szeptem zapytał się jej podenerwowanym tonem:

- Czy ty wiesz co robisz? Bo wydaje mi się, że nie. Jak mam jej pomóc skoro się na tym nie znam?

- Ty nie musisz robić nic. - odparła. Geralt uniósł jedną brew do góry.

- Mam tylko nadzieje, że wiesz co robisz.

- Nie martw się. Wiem. - Nie wiedziała.

Dotarli do chaty kobiety, dookoła były lasy, przez mała szparę w drzewach było widać miasto, oraz rzekę, chata ta bowiem stała na uboczu miasta.

- To tutaj. - powiedziała kobieta, po czym otworzyła drzwi. Clarice weszła pierwsza. Na pryczy leżała kobieta z naga klatką piersiowa, nie spokojnie oddychała, a pot oblewał całe jej ciało. Podeszła do niej i spojrzała na ranę, jej nogi się ugięły, nigdy nie widziała tak obrzydliwej rany. Geralt podszedł do niej i skrzywił usta.

- Zaraza. - powiedział i założył ręce spoglądając na przerażoną dziewczynę.

- Tak.. - powiedziała Clarice po czym przełknęła, ślinę, mocno zamknęła oczy i dodała:

Ma ghilana mir din'anOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz