„ Świat umrze wśród mrozu, a odrodzi się wraz z nowym słońcem. Odrodzi się ze Starszej Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna. Ziarna, które nie wykiełkuje, lecz wybuchnie płomieniem. Ess'tuath esse!"
Obudziła się w zupełnie innym miejscu, w miejscu gdzie nie czuła odoru miasta kultury, a świeży zapach pól. Wodziła wzrokiem po całym pomieszczeniu w którym się znajdowała. Na ścianie znajdowały się piękne drogie obrazy, a sufit podparty był drewnianymi belami. Dziwny cichy głos w jej głowie podpowiadał gdzie się znajduje bowiem, na całym kontynencie nie było takiego miejsca gdzie zapach powietrza i otaczająca aura budziła wewnętrzny spokój. Aczkolwiek dziewczyna nie rozpoznawała pomieszczenia w którym się znajdowała. Powoli zsunęła z siebie satynową pościel i ledwo stanęła na nogi. Przed nią znajdowały się strome schody, nie trzeba było się starać żeby złamać sobie na nich nogę, rękę i skręcić kark. Popatrzyła na nie i bez zastanowienia powoli i ostrożnie zeszła na dół. Zatrzymała się na ostatnim stopniu.
- Clarice... - odezwał się gruby groźny, lecz jednocześnie czuły głos.
- Geralt... Wciąż jesteś ze mną... - głos dziewczyny delikatnie się załamał.
- Tak. Nie mógłbym cię zostawić samej w takim stanie. - wiedźmin powoli podszedł w stronę dziewczyny.
- Gdzie jesteśmy? I co się właściwie stało, nic nie pamiętam, a do tego czuje jakbym nie chodziła przez cztery wiosny... - wiedźmin wziął głęboki wdech.
- Byłaś nieprzytomna przez cały tydzień, Yenn pogrążyła cię w śnie leczniczym po tym jak zaatakował cię wampir wyższy. - wzrok dziewczyny nabrał przerażenia.
- W-wampir...?
- Wyższy. Rzucił na ciebie swój urok. Stałaś się podatna na jego sugestie, a przez to stałaś się jego ofiarą. Straciłaś mnóstwo krwi. W pewnym momencie myślałem... że się nie obudzisz... - Geralt założył ręce.
- P-pamiętam... mężczyznę. Był zadbany, schludnie ubrany, a do tego bardzo szarmancki, poprosił mnie do tańca... Ja mu odmówiłam Geralt! Jak to się stało...
- To właśnie był jego urok... Niektóre wampiry wyższe posiadają swoją wyjątkową zdolność którą rozwijają, ty niefortunnie trafiłaś na tego co posiadał dar do rzucania uroków. Lecz każdy z nich jest bardzo, ale to bardzo przebiegły. To najbardziej niebezpieczniejsze potwory które chodzą po świecie.
- Gdzie jesteśmy...? - wiedźmin odwrócił się w stronę wyjścia.
- Chodź... - dziewczyna posłusznie ruszyła za nim.
Otworzył drzwi, a ich oczom ukazał się zapierający wdech widok. Czyste niebieskie niebo, w pełni koloru zielone wzgórza i polany. Wysokie szczyty gór. Kraina wyglądała jak wyrwana z bajki. Blondwłosa stanęła nieruchomo.
- Clair? Wszystko dobrze...? - zapytał.
- Tak.. chyba tak..
- Już wiesz gdzie jesteśmy...?
- Mhm... W Toussaint. W moim domu. W domu do którego pałam miłością jak i nienawiścią łączoną z pogardą. Po co...? - spojrzała na wiedźmina.
- Być może dowiemy się w końcu kim jesteś...
- Słucham...?
- Ten wampir naprowadził mnie na trop.
- Jaki znowu trop? - ton Clarice stał się poirytowany.
- Ubieraj się, zjedz coś i ruszamy mam nadzieję, że w dobrą stronę...

CZYTASZ
Ma ghilana mir din'an
FantasyBędąca na życiowym zakręcie młoda szlachcianka ucieka przed przeszłością. Na swej drodze spotyka białowłosego najemnika. Ich losy, pozornie odmienne, lecz nieuchronnie związane z wędrowniczym trybem życia splatają się pewnego słonecznego poranka. Ci...