Rozdział 6

469 25 8
                                    

Siedziałam jak specyfikowana,czułam się jak by czas stanął w miejscu.Nawet nie wiem czemu ale odwzajemniłam pocałunek przyjaciela.Całowaliśmy się do utraty tchu,niezmiernie mi się to podobało ale Luka w pewnym momencie oddalił się ode mnie niepewnie i powiedział.

-bardzo cie przepraszam Marinette,nie wiem co we mnie wstąpiło.

-to nic,mnie też troche poniosło.-odpowiedziałam.
-wiesz co ja już zacznę się zbierać musze to wszystko przemyśleć,pa luka.-dodałam

-pa mari...-powiedział zawiedziony chłopak

Wracając do domu myślałam o tym co się wydarzyło.Sama nie wiem czy zrobiłam dobrze,przecież kocham Adriena.
Ale ten pocałunek bardzo namieszał mi w głowie.A co jeśli zakochałam się w nie właściwej osobie.

W takim zamyśleniu spędziłam resztę drogi do domu.Kiedy weszłam do mojego pokoju opadłam na łóżko i patrzałam w sufit.Co powinnam teraz zrobić.Nagle Tikki wyleciała z mojej torebki i powiedziała swoim słodkim głosikiem.

-coś nie tak marinette?

-Nie wiem Tikki,z jednej strony kocham Adriena ponad życie a z drugiej z Luką wszystko wydaje się takie proste i możliwe.

-Nie wiem jak mam ci pomóc.-powiedziało zasmucone stworzonko przytulając moją dłoń.

Położyłam się na boku i przysnęła.Obudziłam się po 4 godzinach drzemki czyli o 21.
Udałam się do łazienki ogarnąć swoje włosy bo były w dosłownie opłakanym stanie.
Po rozczesaniu ,spięłam je w dwa kucyki i wyszłam z łazienki.

Wchodząc do swojego pokoju prawie zeszłam na zawał,podskoczyłam do góry i złapałam się za serce.Na środku mojego pokoju stał czarny kot ,trzymał w ręką dwie pary łyżw i śmiał się z mojej miny.

-Co ty chciałeś aby na zawał zeszła,przestraszyłeś mnie jak diabli!-wykrzyczałam.

-Już już spokojnie księżniczko,przyszedłem cię porwać do pewnego miejsca.

-A po co ci te łyżwy?-powiedziałam nadal zdenerwowana na chłopaka.

-zobaczysz-uśmiechnął się

Chwycił mnie mocno za rękę wyciągając przy tym na balkon.Kiedy zauważyłam co chce zrobić od razu od niego odskoczyłam.

-o nie ,nie będę z tobą latać tak wysoko nad miastem na tej rurce!

-oj no chodź-nalegał chłopak

-Ja się stąd nie rusze-założyłam ręce i obróciłam się od chłopaka zamykając przy tym oczy co okazało się moim błędem.

W mgnieniu oka chłopak wziął mnie na ręce i w jednej chwili lataliśmy już nad dachami domów paryżanów.Szybko niezależnie ode mnie objęłam mocniej chłopaka.Z jednej strony codziennie latałam nad paryżem ale nie tak.

-jesteśmy na miejscu-powiedział chłopak pomagając mi stanąć na nogi.

Wyciągnął do mnie rękę i prowadził nie wiem gdzie.Nagle staliśmy przed lodowiskiem.
Usiedliśmy na ławeczkach ubierając łyżwy,postanowiłam że dam mu teraz prezent który dla niego zrobiłam.
Usiadłam bliżej niego i wyciągnęłam z torebki rękawiczki i szalik.Nie ukrywam pasowały mu pod kolor oczu.

Chłopak mnie mocno uścisnął i wziął za rękę na lodowisko.Chwycił mnie mocno w talii i prowadził po lodowisku.Jeździł bardzo sprawnie i dobrze.Spędzanie czasu z Kotem sprawiało mi coraz większą przyjemność,był naprawdę cudowny.Szkoda że nie dostrzegałam tego jako biedronka.

**************
No hej ja to tu zostawie możecie zostawić gwiazdeczke i komentarz dla motywacji i dziękuje za 700 wyświetleń dużo to dla mnie znaczy

Ten jeden dzień...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz