Jeszcze tego brakowało, żebym starszemu bratu robiła wykłady na temat zabezpieczania się. O nie, nie dopuszczę do tego. Wbiłam się w sam środek tej jakże słodkiej sielanki.
- No Nathi, nam to się chyba śpieszy!- powiedziiałam zdecydowanie za głośno, co zaskoczyło nawet mnie samą. Im to jednak chyba nie przeszkadzało bo żadne z nich nawet na mnie nie zerknęło. Byli na siebie zapatrzeni jak w obrazki. Helloł ja tu jestem. Widzicie mnie ? O tutaj między wami. Odchrząknęłam, bo chyba wcale nie mieli zamiaru zwrócić na mnie uwagi.
- Nie aż tak bardzo - odpowiedziała leniwie nawet na mnie nie patrząc zawijała pojedyńcze pasmo włosów na palec wskazujący tak jakby chciałą mnie zbyć.
- A mi się wydaję że jeśli w trybie natychmiastowym nie opuścimy tego pomieszczenia to w dzień meczu będę bardzo, ale to bardzoo chora i nie dam rady pojawić się na spotkanie na które mnie zaprosiłaś. - Wkońcu spojrzała na mne tym swoim okarżycielskim wzrokiem ze zmróżonych powiek. Okey akurat w tym momencie wogóle się jej nie obawiałam, byłam wręcz rozbawiona jej reakcją na to jak zepsułam jej flirt.... z MOIM BRATEM - dobra chyba jednak troche mnie obchodzi to co oni wyprawiają.
- A co z kawą?- zapytała wywołując u siebie dziewczęcy i przesłodzony ton głosu, przez który o mało co nie padłam ze śmiechu.
- Kupisz sobie po drodze- odpowiedziałam szybko i pociągnęłam ją za rękę.
- No dobrze- powiedziała pod nosem robiąc minę zawiedzionej, małej dziewczynki, która nie otrzymała tego czego chciała i musiała się z tym pogodzić. Może i jestem młodsza o 5 miesiący, niższa o prawie 20 centymetrów i generalnie wyglądam jak dziecko, ale jeśli któraś z nas dwóch jest dziecinna to napweno nie jestem to ja.- To Pa, pa Calum.
- Pa, pa - pomachał jej teatralnie na porzegnanie, szczerząc się przy tym jak kompletny kretyn.***
- To ty idź do kawiarni po kawę a ja wejdę jeszcze na chwilę do supermarketu.
- A w którą stronę do tej kawiarni?- zapytała niewinnie niczym małe dziecko ( kolejny argument kto tu jest dojrzalszy)
- Jestem przekonana, że tamten wyskoi brunet napewno wie i chętnie Ci pomoże.- wydedukowałam wskazując gestem głowy na jednego z przypadkowych przechodniów. Na pierwszy rzut oka wyglądał na miłego i był w mniej-więcej naszym wieku, no góra 2 lata starszy. Ale Nati nie róbiło to żadnej różnicy . Pobiegła w skowronkach,pośpiesznie poprawiając swoją nienaganną fryzurę.
Parę minut, sześć wyrzutych gum, i jeden złamanty paznokiec później stojąc w kolejce do kasy z butelką wody, naszły mnie wyrzuty sumienia, które uparcie powtarzały, że popchnęłam przyjaciółkę prosto w łąpy zupełnie obcego faceta, który mógł być pedofilem, zboczeńcem lub co gorsze... DENTYSTĄ ! Moje poczucie sumienia miało fatalne poczucie humoru, a co gorsze miało zupełną rację. Najchętniej wybiegłabym z tego sklepu z krzykiem i ruszyła jej szkać. Z pewnością tak włąśnie bym zrobiła gdyby nie SmS od dziewczyny. " Chyba się zakochałam ". Jeśli pisze to znaczy że żyje i ma ręce, co oznacza że nic jej nie jest. " To co... zabieramy go na zakupy, gdzie masz kupić coś na randkę z Rossem?- napisałam sarkastycznie dając jej jednocześnie jasno do zrozumienia że nie jest to dobry pomysł i osobiście nie chce o tym nawet słyszeć. "Czekam na przystanku"- dopisałam.
W drodzę na miejscę wykorzystałam chwilowy zasięg sygnału Wi-fi pochodzący z niedalekiej pizzeri i sprawdziłam przyjazd naszego autobusu. Mialyśmi jeszcze 10 minut, ale znając moją przyjaciółkę nie zdąrzyłabym myśląc że ma masę czasu. Pośpiesznie wybrałam jej numer.
- Halo...- odezwała się rozmarzonym głosem zupełnie nieobecna i nieświadoma.
- Mamy już autobus, ruszaj się.Ku mojemu zdziwieniu Nathali dotarła na przystanek prawie równo ze mną.
- Oooo.... Brunecik nie jedzie z nami?- zapytałam ledwo hamując przy tym śmiech.
- Bardzo śmieszne- przyznała ponuro, co szczerze mówiąc nieźle zbiło mnie z tropu. Co takiego mogło się stać że jest smutna. Dał jej kosza? Wyśmiałm się w myślach i przybiłam sobie mentalnego face-plama
- No co jest?- spytałam teraz już nie mogąc zatrzymać nagłego ataku niepochamowanego śmiechu.
- Po tym jak się rozłączyłam dotarła do nas jego dziewczyna.
- Okey... nadal nie rozumiem. Od kiedy to dla Ciebie przeszkoda?
- Od kiedy tą dziewczyną jest moja kuzynka.
- Serio?- wydukałam zwijając się ze śmiechu i przyciągając zszokowane spojrzenia przypadkowych gapiów.
- A myślisz, że tak po prostu bym go sobie odpuściła?- była już na mnie mocno wkurzona. Pewnie też bym była ale co ja poradze na to, że nie mogłam się oprzeć temu żeby odrobinę się z niej ponabijać, Jestem wredna naprawdę ale kiedy moja kochana przyjaciółka naśmiewa się z mojego wzrostu nie mam żadnej drogi ucieczki albo chociaż obrony. I chociaż jest ona normalnego, przeciętnego wzrostu, przy mnie wypada na super modelkę. Miała te swoje 178cm i ciągle powtarzała żebym urosła, a kiedy ja robiłam swoją pokazową naburmuszoną minę (która tak na marginesie wcale mi nie wychodziła) Nati mówiłą że tylko żartuje i mam się nie przejmować. Jak ja mam się nie przejmować skoro nawet w jej najwyższych szpilkach wciąż jestem niższa. Cholerny Calum!
Z zamyśleń i przeklinanie własnego brata za zabranie mi wzrostu wyrwał mnie dźwięk podjeżdzającego obok nas autobusu. Nie odpowiadając przyjaciółce, chwyciłam ją za rękę i wciągnęłam do środka.
CZYTASZ
Go to Hell
FanfictionWokół tej dziewczyny jest naprawdę wielu chłopaków którzy się nią interesują. Radziła sobie ze wszelkimi zalotami póki na jej drodze nie pojawił się Luke, który zmieni wszystko. On nie da się spławić tak łatwo. Wyznaczył sobie cel i ma zamiar zreali...