W domu znajdował się ojciec dzieci.- Bierz dzieci i uciekajcie! - zaproponował Fili.
- Nigdzie nie uciekniecie. Jest za mało czasu - rzekłam, wyłaniając się z cienia - Smok i tak was dopadnie.
- Tatusiu, czy to oznacza, że wszyscy zginiemy? - jęknęła jedna z córek.
- Nie, ależ oczywiście, że nie - odpowiedział z troską. Wiedział jednak, że może mieć racje.
- Smok zabije każdego! - dodała druga dziewczynka.
Bard, bo tak miał na imię ojciec, oderwał z sufity czarną strzałę i powiedział :
- Nie, bo ja zabije go pierwszy.
Spojrzałam na niego, jak z resztą cała reszta. Podszedł do mnie i Tauriel i szepnął :
- Gdy tylko mój syn do was wróci, odpłyńcie.
- Dobrze - odrzekłyśmy.
Odszedł od nas i zawołał :
- Bain, chodź!
Syn posłusznie poszedł za nim.
- Szybko bierzcie manatki! - rozkazałam - może uda nam się chodź trochę uciec. Kto wie, może nawet przeżyjemy.
Wszyscy zaczęli zbierać najpotrzebniejsze rzeczy.
Wyszłam z domu.
Już po chwili wszyscy bili gotowi aby odpłynąć.
- Wsiadajcie - rzekłam.
Wszyscy weszli do łodzi. Odbiłam od brzegu.
- A co z Bainem?! - zapytała zatroskana dziewczynka.
- Spokojnie, znajdzie nas. Głupi chyba nie jest - odpowiedziałam.
Gdy skręciliśmy zza zakrętu wyłonił się chłopiec, szybko wskoczył do łodzi.
Razem z Tauriel popatrzyłyśmy się w stronę góry, zdążyłyśmy już usłyszeć ryk Smauga.
- Co się dzieje? - zapytał Kili.
Popatrzyłam na niego z żalem. Wszyscy zrozumieli już o co chodzi.
Długo nie trzeba było czekać, aż przeraźliwy ryk usłyszą inni. Smok bowiem zbliżał się bardzo szybko.
Przełknęłam ślinę.
Gdy mieliśmy wpłynąć na główny nurt wpadliśmy na władcę, który płynął z całym złotem miasta.
- Płyniemy przed siebie - powiedziałam.
- Nie, są tam wąskie uliczki, co jeżeli dom obok akurat będzie się palił dom?! - rzekł krasnolud.
- Zaufaj mi, a nic się wam nie stanie.
Nagle z naszej łódki wyskoczył Bain
Popierniczyło go?!
- Nie! - krzyknęły siostry.
- Nie zawramy, płyniemy dalej - powiedziała Tauriel.
Gdy wpłynęliśmy do wąskiego przesmyka wyskoczyłam z łodzi.
Wdrapałam się na dach, lecz musiałam bardzo szybko zeskoczyć, iż w moją stronę ziejąc ogniem sunął Smaug.
Wyrwałam deskę i wskoczyłam z powrotem na łódź, bo deska spłonie a nikomu nic się nie stanie.
Gdy przeleciał deska płonęła, wrzuciłam ją szybko do wody.
- Szybciej! - powiedziałam do krasnoludów.
Oni zaczęli przyspieszać.
I udało nam się, skręciliśmy jeszcze w kilka zakrętów, po czym znaleźliśmy się na otwartych wodach.
Oddalaliśmy się coraz bardziej do miasta.
Widzieliśmy jak smok lata, z jego paszczy wydobywa się ogień, który wszystko co napotkał zapałał. Wyglądało to pięknie.
Dopłynęliśmy do brzegu, do którego dopłynęli również inni z miasta. Niektórym udało się uratować inni zostali i spłoneli.
Wysiedliśmy.
Nie zwracając już uwagi na towarzyszy, ruszyłam przed siebie.
Patrzyłam na tych biedaków. Nagle wpadłam na kogoś.
- Oj prze - uciekam - Legolas?! Co ty tu?
Przytuliłam się do niego.
- Już myślałem, że zginęłaś - wyszeptał mi do ucha.
- Chciałbyś - odrzekłam.
Oderwałam się od niego.
Oby dwoje popatrzyliśmy w stronę Tauriel, której Kili dał coś.
- Słodcy są, nie prawdaż? - powiedziałam i odeszłam od księcia.
On poszedł do elfki a ja przed siebie.
- Ariel chodź, nic tu już po nas - wyszeptałam, a zza najbliższego drzewa wyłoniła się klacz. Już miałam wsiadać gdy ktoś się zapytał mnie od tyłu :
- Widziałaś może księcia Legolasa? - zapytał elf.
- Tak, jest przy brzegu - odpowiedziałam i wsiadłam.
Zacmokałam, a klacz ruszyła stępem.
CZYTASZ
Nigdy - Legolas
Fanfiction,,- Uwolniłeś ją? - Zabrałem poza światy, powinnaś mi podziękować, że się nad nią zlitowałem. Już nigdy nie zazna tortur. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, informacja ta nie mogła do mnie dotrzeć. - Nie wieże Ci! - krzyknęłam." 15.05.2021r nume...