17

431 20 10
                                    

Jesteśmy tylko przyjaciółmi

Tenebris

Wyciągnęłam miecz z pochwy.

Byłam prosta jak struna, cicho oddychałam i nasłuchiwałam.

Boromir razem z Aragornem zablokowali wejście, toporami i innymi brońmi jakie znaleźli w pobliżu.

- Tenebris - zapytał książę bardzo cicho

- Czego?

- Muszę Ci coś powiedzieć... Jeżeli byś zginęła nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Chciałbym abyś wiedziała, że ...

Przyłożyłam palec do jego ust i powiedziałam

- Nikt mnie nie zabije - spojrzałam surowo.

- Mają jaskiniowego trola! - krzyknął Boromir.

Drzwi długo nie wytrzymały. Do środka wyparowały gobliny, a na samym końcu jaskiniowy troll.

Jakimś cudem nawet hobbity sobie radziły z goblinami, które jak opętanie wyparowały do środka.

Czułam, że dzisiejszego dnia coś się wydarzy, nie będzie to za fajne.

Nie wiedziałam co.

Nagle troll prze kół hobbita włócznią na wylot.

Legolas szybko wypuścił strzały i skutecznie zabił, tego wielkiego durnia.

Jeżeli Frodo zginął, to kto poniesie pierścień? To on został wybrany, nikt inny.

Aragorn doczołgał się do niego i podniósł.

I okazało się, że hobbit żyje!

- Powinieneś nieżyć! Ta włócznia przebiła by dzika! - niedowierzał Obierzyświat.

Frodo delikatnie rozpiął u góry koszulę, z pod której ukazał się Mithril.

- Przecież to cacuszko jest warte więcej niż całe Shire! - stwierdziłam.

Nawet nie odpoczywaliśmy dłużej.

Zaczęliśmy uciekać. Nie czekało nas tutaj nic innego jak smierć.

W pewnym jednak momencie odcięły nam wszystkie drogi, staliśmy otoczeni przez kilka tysięcy brzydot.

Było ich zbyt wiele, aby udało by nam się ujść z życiem.

Gdy już miały na nas skoczyć gdzieś na końcu korytarza rozbłysnął blask ognia.

- Barlog - zaniepokoił się Legolas.

Znałam go dobrze i wiedziałam, że bardzo się go lęka.

Stwory również się go bały, bo jak szybko się zjawiły, tak jeszcze szybciej zwiały.

- Uciekamy! - zarządził Gandalf i zaczęliśmy wiać.

Nie wiem ile tak uciekaliśmy, ale wszyscy byli praktycznie już martwi.

- Jeszcze tylko most! - krzyknął z nadzieją czarodziej.

Most był po naszej lewej stronie, a jeszcze trzeba było tam dotrzeć.

A na ogonie mieliśmy ciagle wielkiego demona, który najwyraźniej był w formie.

Biegliśmy po cienkiej ścieżce, po obu stronach mając przepaść.

Schodziliśmy po schodach.

Każdy w ręku trzymał broń.

Dotarliśmy jednak do momentu gdzie była szpara. Droga była stara więc co się dziwić.

Nigdy - LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz