,,Pomnik Waszyngton'a"
-Idziemy na basen? - zapytałam w ostatniej chwili uśmiechając się szeroko.
-Naprawdę chciałbym, ale muszę coś załatwić. - uśmiechnął się nerwowo i zaczął się cofać.
-Pewnie. To do zobaczenia jutro! - pożegnałam się z nim idąc w kierunku basenu na co brunet pomachał do mnie ręką z uśmiechem na twarzy.
Nie wiedziałam co Peter mógłby mieć do załatwienia w Waszyngton'ie tym bardziej, że mieliśmy siedzieć w hotelu, ale tak naprawdę nikt nie wiedział gdzie jest Pan Harrington, a tym bardziej co robi. Dodatkowo każdy inaczej przeżywa stres przed jutrzejszą olimpiadą. Jedni tak jak Lorenzo i Flash woleli upić się i naćpać, inni zająć czymś myśli na basenie ze znajomi, a jeszcze inni pobyć w samotności. Byli też tacy co albo w ogóle się nie stresowali albo jeszcze nie teraz.
Weszłam na halę basenową i podeszłam do jednego z leżaków zostawiając na nim swój ręcznik po czym podeszłam pewnym krokiem w stronę basenu.
Usiadłam na kafelkach i zanurzyłam moje nogi do kolan w wodzie po czym miałam już wchodzić do środka w celu podpłynięcia do MJ i Betty, ale zatrzymał mnie głos Lorenzo.
-Przyszłaś jednak. - spojrzał na mnie od góry do dołu, a ja zmierzyłam go zabójczym spojrzeniem.
-Tak, nie mam zamiaru słuchać twoich głupich opinii. - prychnęłam pod nosem i weszłam do wody.
-Hej. - chwycił moją twarz w swoje dłonie. - Przepraszam. Po prostu nie chce, żeby inni ciebie tak oglądali. - wyznał, a ja odwróciłam od niego swój wzrok.
-To nie zmienia faktu, że specjalnie dla ciebie nie będę chodziła na basen i... - nie dokończyłam, bo chłopak mi przerwał.
-Wiem, wiem. - głośno westchnąłem. - Jestem po prostu zazdrosny okej? - spojrzałam ponownie na niego, a nasze oczy się spotkały.
-Okej. - powiedziałam dosyć cicho, a Lorenzo złączył nasze usta w szybkim, ale namiętnym pocałunku.
•••
W nocy prawie nie spałam stresując się olimpiadą przez co rano byłam pół przytomna i ledwo ogarniałam co się działo wokół mnie.
Peter zniknął gdzieś wczoraj wieczorem i nikt go od tej pory nie widział. Byłam ostatnią osobą, która z nim rozmawiała, ale wolałam nikomu o tym nie mówić ze względu na zazdrosnego Lorenzo i Liz w końcu nie chciałam psuć Parkerowi relacji z nią.
Lopez mimo tego, że wiedział, że przyjaźnię się z Peter'em dalej się z tym nie pogodził dlatego wolałam nie dokładać ani sobie ani Parker'owi problemów.
Pan Harrington również chodził cały poddenerwowany. Myślę, że nie tylko zniknięcie Peter'a doprowadziło go do takiego stanu, ale przyczyniła się do tego również sama olimpiada w końcu może zdarzyć się tak, że nikt z nas nie będzie znał odpowiedzi na pytanie, a nasz wychowawca nie będzie mógł z tym nic zrobić. Dodatkowo przygotowywał nas, a teraz jeszcze nie będzie z nami naszego najsilniejszego ogniwa - Peter'a.
•••
Udało nam się wygrać dzięki wspaniałej MJ, która odpowiedziała dobrze na ostanie pytanie jako pierwsza. Wszyscy dookoła byli uradowani, ale nie ja. Owszem cieszyłam się, ale bardziej martwiłam się o Parker'a, który mimo moich wielokrotnych telefonów nie odebrał ani razu, a co gorsza cały czas odzywała się sekretarka.
Staliśmy przed wejściem na Pomnik Waszyngoton'a, a ja bez przerwy dzwoniłam do Peter'a. Kiedy w końcu pojawił się sygnał uśmiechnęłam się mimowolnie licząc na to, że brunet w końcu odbierze.
-Scarlett? - usłyszałam w końcu głos chłopaka i uśmiechnęłam się szeroko.
-Matko Peter gdzie ty jesteś? - zapytałam szybko.
-Zaraz do was dołączę tylko proszę powiedz dla Ned'a, żeby... - nie usłyszałam co powiedział dalej, bo mój telefon został wyrwany przez Liz.
Przewróciłam oczami i głośno westchnęłam na zachowanie brunetki. - Co ty wyprawisz? Rozmawiałam z nim. - próbowałam wyrwać dla dziewczyny mój telefon, ale przez to, że ciągle chodziła, odwracała się w przeciwnym do mnie kierunku i przede wszystkim przez to, że była wyższa ode mnie skutecznie mi to uniemożliwiała.
Poczułam mocny powiew wiatru co było dosyć dziwne ze względu na to, że na podwórku nie wiało aż tak mocno, żeby wywołać taki podmuch podczas otwierania się drzwi przez jednego z turystów.
Kiedy w końcu skończyła miałam zamiar wrócić do rozmowy z moim przyjacielem, ale tym razem mój telefon został wyrwany przez Pana Harrington'a.
-Scarlett musimy już wchodzić. - wyznał kładąc mój telefon na taśmie do prześwietlenia. - Najważniejsze, że Parker żyje i zaraz tu będzie. - wyjaśnił, a ja szybko chwyciłam mój telefon kiedy ochroniarz wyraził na to zgodę.
Próbowałam ponownie dodzwonić się do Peter'a, ale tym razem to ja nie miałam zasięgu. Weszliśmy do windy i razem z panią przewodnik jechaliśmy do góry. Między nami panowała cisza do czasu, aż z plecaka Ned'a nie zaczął wydobywać się zapach spalania.
Zatrzymaliśmy się, ale nie na tym piętrze co powinniśmy, a przewodniczka powiedziała swój standardowy tekst, że mamy się nie bać, bo wszystko będzie dobrze, ale po chwili sama przestała w niego wierzyć, bo winda zaczęła wydobywać dziwne odgłosy.
Po chwili sufit windy został otworzony przez ochroniarzy z jednego z niższych pięter, a wokół nich stało pełno ludzi, którzy przyglądali się całej akcji. Stałam najbliżej wyjścia i kiedy miałam już chwycić dłoń ochroniarza winda nagle zaczęła spadać.
Wszyscy krzyczeli przerażeni nie do końca przygotowani na śmierć w takich okoliczność, aż nagle poczuliśmy mocne szarpnięcie . Wszyscy unieśli głowy ku górze, a naszym oczom ukazał się Spider-Man. Uśmiechnęłam się szeroko, bo wiedziałam, że wszystko skończy się dobrze.
Nie tracąc ani chwili dłużej Spider-Man trzymał windę, a ochroniarze pomagali uczniom wychodzić. Wszystko przemieszało się tak, że tym razem byłam ostatnia w kolejce. Miałam już podać rękę ochroniarzowi, ale winda ponownie zaczęła spadać. Byłam kompletnie przerażona i nie widziałam już żadnych szans na to, że wyjdę z tego cało.
Ponownie poczułam jak winda zatrzymuje się, więc szybko spojrzałam w górę i ponownie ujrzałam Spider-Man'a.
-Podaj mi szybko rękę nie utrzymam dłużej windy. - wyznał, a ja szybko uniosłam swoją dłoń ku górze, natomiast winda zaczęła się obsuwać.
W ostatniej chwili chwyciłam dłoń pajęczaka, a winda runęła. Objęłam mocno rękoma szyję Spider-Man'a.
-Jesteś cała? - zapytał.
-Tak. - odpowiedziałam po czym spojrzałam w dół, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Nie patrz tam. - wyznał, a ja szybko odwróciłam wzrok na jego twarz.
-Dziękuję. - szepnęłam łamliwym głosem.
-Od tego tu jestem. - zaśmiał się lekko.
Kiedy dotarliśmy na odpowiednie piętro Lorenzo przejął mnie od Spider-Man'a, a Betty szybko mnie przytuliła. Nie było z nami tylko MJ, która wolała zostać przed Pomnikiem Waszyngton'a i tam na nas poczekać.
Zdecydowanie powinnam zostać z nią.
CZYTASZ
𝐄𝐱𝐜𝐞𝐩𝐭𝐢𝐨𝐧 (𝟏𝟖+) | 𝐏𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐏𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫 [1] ✔
Fanfiction,,Brunet chwycił moją twarz w swoje dłonie i spojrzał prosto w moje oczy. -Obiecaj mi, że pójdziecie jak najszybciej do twojego mieszkania. - pokiwałam szybko głową. - Uważaj na siebie, wrócę jak najszybciej. - przybliżył swoją twarz do mojej. - Koc...