Rozdział 24

3.3K 172 77
                                    

,,Ból"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

,,Ból"

-Czekałem tylko na to, żeby ciebie w końcu przyłapać. - usłyszałam za plecami głośny śmiech Lorenzo przez co delikatnie się wystraszyłam.

Odwróciłam się szybko w jego stronę i otworzyłam szerzej oczy, a mój oddech przyspieszył kiedy chłopak zaczął iść w moją stronę.

-Nie dość, że rozwalasz nasz związek to nie dajesz szansy na szczęście dla Liz. - spojrzał na mnie ostro zatrzymując się tuż przede mną.

-Jakoś przed naszym związkiem zachowywałeś się inaczej. Powiedz co się zmieniło? - zapytałam przyglądając mu się uważnie.

-Nie zmieniaj tematu. - syknął.

-Nie będę kontynuowała takich głupich tematów. Dobrze wiesz, że Peter'a to mój przyjaciel. - pokręciłam głową.

Brunet prychnął. - Odkąd podoba Ci się Peter, czyli w zasadzie od początku, wszystko psujesz. - wyjaśnił, a ja parsknęłam nie dowierzając po czym pokręciłam głową.

-Ja? To ty zacząłeś być chorobliwe zazdrosny i obrażać mnie i moich znajomych. - skwitowałam.

-Skoro jesteś taka nie winna pokaż mi jak bardzo ci na mnie zależy. - chwycił mocno moją szyję i szybko przycisnął mnie do najbliższej ściany. - Wiesz to trochę dziwne, że odkąd jesteśmy razem ani razu tego nie robiliśmy. - szepnął mi do ucha, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

-Zostaw mnie. - powiedziałam łamliwym już głosem.

-Jakoś na imprezie byłaś bardziej chętna. - przyznał, a jedna z jego dłoni zaczęła przesuwać się z mojej talii na pośladki.

-Ona z tobą nie spała. - usłyszałam głos Betty przez co szybko spojrzałam w tamtą stronę. - Całą imprezę bawiliście się z nami. - blondynka wraz z Ned'em podeszła do nas, a Lorenzo rozluźnił swój uścisk dzięki czemu szybko od niego odeszłam. - Razem z Flash'em myśleliście, że nasza grupka jest na tyle pijana, że wszyscy wam w to uwierzą. - kontynuowała. - Ale ja nie byłam. - założyła ręce na piersiach, a Lopez posłał jej zabójcze spojrzenie. - Scarlett przepraszam, że tak późno ci o tym mówię, ale po tej imprezie nie było mnie tydzień w szkole, a później myślałam, że między wami rzeczywiście coś jest. - blondynka zwróciła się w moją stronę. 

Nie było mnie stać na nic innego jak na delikatny uśmiech skierowany w stronę Betty, który miał ją uświadomić w tym, że nie jestem na nią zła. 

Spojrzałam ponownie na Lorenzo'a. - To koniec. - pokręciłam głową, a z moich oczu zaczęły spływać mimowolnie łzy. 

Miałam wrażenie jakby ziemia się delikatnie za trzęsła, a reszta osób znajdujących się na korytarzu poczułam chyba dokładanie to samo co wywnioskowałam z ich min.

-Powinnam zrobić to już dawno, a przede wszystkim nie powinnam w ogóle z tobą być. - złapałam się za głowę i nie dowierzając w swoją głupotę zaczęłam krążyć po korytarzu ignorując moje wcześniejsze odczucia. - To jak mnie traktowałeś... jak ja mogłam być tak głupia? - westchnęłam patrząc na niego ostatni raz po czym zaczęłam się cofać, a Betty i Ned patrzyli na nas zdezorientowani.

-Widzisz to tylko pokazuje jaką idiotką. - Lopez zakpił, a z moich oczu zaczęło płynąć jeszcze więcej łez. 

Wróciłam pieszo do domu. Miałam trochę daleko, a deszcz, który zaczął padać nie ułatwiał sprawy. Zdjęłam moje czerwone szpilki przy samym wyjściu ze szkoły trzymając je jedną z moich dłoni natomiast drugą pootrzymywałam sukienkę, aby za bardzo się nie pobrudziła i  pomoczyła. Nie chciałam jej zniszczyć, bo była jedną z moich ulubionych. Deszcz wymieszał się z moimi łzami całkowicie psując mój makijaż, a moje włosy od wody i wiatru zaczęły się plątać i kręcić.

Po dotarciu do bloku natychmiast udałam się na dach, na którym zobaczyłam siedzącego na krawędzi Peter'a w stroju Spider-Mana'a.

Szybko do niego podeszłam ocierając po drodze łzy z moich policzków.

Zajęłam miejsce obok bruneta i spojrzałam w jego stronę. Chłopak również szybko skierował w moją stronę swój wzrok.

-Peter co się stało? - zapytał i natychmiast chwyciłam jego pokaleczoną twarz.

Brunet delikatnie wzdrygnął się przez co zabrałam szybko ręce. - Przepraszam. - zagryzłam nerwowo wargę patrząc przejęta na chłopaka.

-Płakałaś? Co się stało? - również zapytał, a w moich oczach ponownie zaczęły zbierać się łzy przez wspomnienia z przed około godziny.

-Pierwsza zapytałam. - zaśmiałam się delikatnie, a chłopak razem ze mną.

-Ojciec Liz wysadził swoją bazę przez co zostałem trochę poturbowany i później musiałem ochronić go przed wybuchem samolotu, który ukradł z Avengers Tower nic wielkiego. - wzruszył tylko ramionami, a ja otworzyłam szerzej oczy.

-Peter mogłeś tam zginąć. - przełknęłam głośno ślinę starając się nie wyobrażać tego co tam się działo. - Chodź muszę ci przemyć czymś te rany. - chwyciłam jego dłoń po czym wstałam i starałam się pociągnąć chłopaka za mną, jednak ten tylko wstał i zatrzymał mnie.

-Nie do póki mi nie powiesz co się stało. - stwierdził, a ja nabrałam więcej powietrza do płuc.

-Nie spałam z Lorenzo tamtej nocy. - wyznałam. - Razem z Flash'em specjalnie to wymyślili i dodatkowo myśleli, że wszyscy są pijani, a jedyna Betty, która znała prawdę nie chodziła przez następny tydzień do szkoły i później myślała, że między nami rzeczywiście coś jest. - wyjaśniłam i poczułam jak ramiona bruneta natychmiast mnie oplatają. - To nie wszystko. - wyznałam mówiąc już przez łzy, a Parker szybko odsunął się delikatnie ode mnie, a jego dłonie spoczywały na moich ramionach. - Lorenzo... on chciał... - zaczęłam się jąkać. - On powiedział, że nie robiliśmy tego od tamtej imprezy i, że chyba powinniśmy i on by... - zacięłam się, a Peter szybko mnie do siebie przytulił głaskając moje włosy. - Gdyby nie Betty i Ned. - dokończyłam, a uścisk chłopaka tylko się wzmocnił.

Ułożyłam swoje dłonie na jego plecach, a moje nozdrza wdychały cudowny zapach chłopaka, który mnie uspokajał zresztą tak jak jego ramiona i on cały.

-Możemy już iść zająć się tobą? - zapytałam po chwili odrywając się od chłopaka, a ten pokiwał tylko twierdząco głową z lekkim uśmiechem na twarzy.

Chwyciłam dłoń chłopaka i udaliśmy się razem do mojego mieszkania. Skierowaliśmy się do łazienki, a ja kazałam mu usiąść na wannie po czym sięgnęłam do jednej z szafek w łazience po apteczkę.

Wyciągnęłam z niej wodę utlenioną i podeszłam do chłopaka. - Może trochę zapiec. - skrzywiłam się, a Peter pokiwał twierdząco głową dając mi tym samym znak, że jest gotowy.

Stanęłam bliżej bruneta między jego nogami po czym dwoma palcami uniosłam jego podbródek, a następnie chwyciłam go za kark podtrzymując jego głową.

Nalałam małe krople wody utlenionej na rany chłopaka przez co delikatnie się skrzywił. - Przepraszam. - wyznałam przejęta.

-Nie, w porządku. - stwierdził, a ja sięgnęłam po zwykłą wodę, aby obmyć brud z twarzy Peter'a.

-Gotowe. - przyznałam kiedy wytarłam na koniec twarz Parker'a ręcznikiem.

-Dziękuję. - brunet uśmiechnął się do mnie szeroko co odwzajemniłam.

𝐄𝐱𝐜𝐞𝐩𝐭𝐢𝐨𝐧 (𝟏𝟖+) | 𝐏𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐏𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫 [1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz