Rozdział 30

3.9K 164 115
                                    

,,Zagrożenie"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

,,Zagrożenie"

Kiedy dotarliśmy razem z Peter'em na szkolny dziedziniec pod drzwiami zauważyliśmy Ned'a i MJ, do których natychmiast podeszliśmy.

Nikt z nas nie zdążył się odezwać, bo postanowił nas wyprzedzić stojący niedaleko razem z Flash'em Lorenzo. - Widzę, że szybko poszło. - zaśmiał się gorzko, a ja rzuciłam mu pytające spojrzenie. - Wiesz szyja penisa mówi sama za siebie. - parsknął. - To dosyć zabawne, że wolałaś go ode mnie. - zakpił.

-Może dlatego, że nie jest dupkiem w przeciwieństwie do ciebie. - syknęłam.

-Tak? - przejechał językiem po swoich zębach. - Wiesz, że on jest z tobą tylko dlatego, że jesteś całkiem niezłą laską, a dodatkowo jesteś nowa i dosyć pewna siebie. - wyznał. - Nic więcej. - wzruszył ramionami. - A ona. - zwrócił się do Peter'a. - Jest z tobą, bo nie radzi sobie z chemią. - otworzyłam szerzej oczy. - Co myślałaś, że nie wiem? - zaśmiał się. - Ta szkoła ma uszy i oczy kochaniutka. - uśmiechnął się, a ja kątem oka zauważyłam  jak Peter zaciska mocno pięść, a mięśnie jego twarzy napinają się.

-Peter spokojnie... - szepnęłam do bruneta.

-Wiesz co Lorenzo. - uśmiechnęłam się sztucznie również do niego podchodząc. - Zajmij się w końcu swoim życiem, a moje zostaw w spokoju dobrze? - spojrzałam na niego z pod rzęs i założyłam ręce na piersiach.

-W sumie to chyba już wszystko powiedziałem. - wzruszył ramionami.

-To świetnie. - posłałam mu sztuczny uśmiech i odwróciłam się na pięcie po czym wróciłam do moich przyjaciół.

Uśmiechnęłam się do Michelle, Peter'a i Ned'a i miałam już się odezwać, ale ponownie przerwał mi Lorenzo.

-A nie czekaj! - krzyknął, a ja przewróciłam oczami i zirytowana ponownie odwróciłam się w jego stronę. - Jesteś cholernie nudna. - zaśmiał się głośno, a Flash razem z nim.

-Coś jeszcze? - zapytałam próbując powstrzymać swoje nerwy i przy okazji Peter'a, którego złapałam za rękę, aby się uspokoił.

-Będę po prostu z tobą szczery, bo nikt inny chyba tego nie zrobi. - westchnął głośno. - Każdy facet, który mówi ci, że nie chce z tobą być dla seksu... - zatrzymał się przyglądając mi się uważnie po czym uśmiechnął się szeroko. - Kłamie. - dokończył, a we mnie uderzyło coś niewidzialnego.

Poczułam się przybita jego słowami i wyłączyłam się z obecnego świata. Moje oczy zeszkliły się delikatnie, ale szybko wytarłam je kiedy poczułam jak ktoś potrząsa moim ramieniem.

Wyrwałam się ze swego rodzaju transu po czym szybko pokręciłam głową j spojrzałam w prawo gdzie stała MJ z przerażoną miną.

-Scarlett trzeba pomóc Ned'owi i Flash'owi i odciągnąć ich od siebie. - powiedziała szybko i pobiegła przed siebie, a ja zauważyłam jak Peter i Lorenzo leżą na sobie raz jeden, raz drugi.

Ruszyłam w ich stronę i chwyciłam ramiona Peter'a kiedy Ned zdołał go odciągnąć.

-Jezu co ci strzeliło do głowy Pete... - westchnęłam łapiąc jego twarz w swoje dłonie i delikatnie przejechałam kciukiem po jego policzkach. - Nigdy więcej tak nie rób. - złożyłam czuły pocałunek na jego ustach po czym mocno go przytuliłam, a chłopak nic nie odpowiedział tylko objął moja talię swoimi rękoma.

-A teraz chodź idziemy do pielęgniarki. - wyznałam kiedy oderwaliśmy się od siebie kompletnie ignorując to co działo się dookoła.

Brunet nic nie mówił nawet u pielęgniarki. Jego rany nie było zbyt poważne. Lekkie rozcięcie na policzku i siniaki.

Kiedy wyszliśmy z gabinetu zatrzymaliśmy się na pustym korytarzu, bo lekcja zaczęła się już jakiś czas temu, ale teraz nie to było ważne.

-Dlaczego nic nie mówisz? - zapytałam opierając się prawym ramieniem o ścianę. - To do ciebie nie podobne. - parsknęłam lekko śmiechem przyglądając się uważnie brunetowi.

Parker oblizał nerwowo wargę. - Nie wiem co we mnie wstąpiło... - westchnął. - Jestem w szoku. - przełknął głośno ślinę.

-Ja też. - zaśmiałam się.

-Nie mogłem już słuchać tego co on o tobie mówi. - pokręcił głową. - Zmieniłaś mnie trochę Scarlett. - przyznał patrząc prosto w moje oczy. - Może nie jakoś bardzo, ale zmieniłaś i to zdecydowanie na lepsze. - pokręciłam głową i złapałam dłoń bruneta ciągnąc go za sobą do klasy.

Chyba trochę za bardzo oberwał, bo zaczął już gadać głupoty.

Na lekcji naszej pierwszej lekcji, którą była historia i, na którą oczywiście się spóźniliśmy zagościł dyrektor i zabrał nas do swojego gabinetu. Wszyscy świadkowie, czyli ja, MJ, Ned i Flash zostaliśmy przesłuchani jak na jakimś komisariacie, a Peter i Lorenzo dostali tygodniową kozę zaczynającą się od jutra.

•••

Dzisiaj po lekcjach cała nasza czwórka postanowiła spędzić czas razem. Dawno tego nie robiliśmy i mam wrażenie, że to głównie przez to, że moja i Peter'a relacja była nie do końca określona.

Teraz kiedy wszystko idzie tak jak powinno w końcu możemy poświęcić czas na to co zostało zaniedbane.

Aktualnie mieliśmy dwie lekcje biologii, które były naszymi ostatnimi i jechaliśmy całą klasą do Central Parku na jakieś zorganizowane zajęcia w ramach tych lekcji.

Nikt z nas nie wiedział do końca o co chodzi, ale to nie było ważne, bo właśnie po nich razem z Peter'em, MJ i Ned'em mieliśmy spędzić razem czas bez powrotu autobusem do szkoły. W zasadzie większość uczniów miało taki plan jak my.

Jechaliśmy autobusem i znajdowaliśmy się na jednym z mostów Nowego Yorku, był korek, a zza naszych pleców dochodziły dziwne dźwięki. Wszyscy odwróciliśmy się w tamtą stronę i naszym oczom ukazał się wielki okrąg sunący przez ulice Nowego Yorku i demolujący wszystko co spotka na drodze. Ludzie biegali w tą i z powrotem krzycząc coś, a samochody zderzały się ze sobą.

-Zajmijcie ich czymś. - z zmyślenia wyrwał mnie głos Peter'a.

Miałam zamiar razem z MJ i Ned'em zainteresować czymś naszą klasę tak jak prosił o to Peter, ale dłoń bruneta na moim nadgarstku zatrzymała mnie.

-Scarlett posłuchaj obiecaj mi, ze wrócicie wszyscy bezpiecznie do domu. - zaczął zakładając na swoje nadgarstki wyrzutnie sieci, które znajdowały się w jego plecaku. - Najlepiej żebyście wszyscy byli u ciebie. - wyznał, a do mnie dotarło co ma zamiar zrobić.

-Peter nie. - pokręciłam głową. - Nie. - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. - Na pewno nie pozwolę ci tam iść. - przełknęłam głośno ślinę. - Od tego jest Iron Man, Kapitan Ameryka... -  westchnęłam głośno. - Nie ty. - po moim policzku spłynęła pojedyncza łezka. - To zbyt niebezpieczne. - dokończyłam, a brunet chwycił moją twarz w swoje dłonie i spojrzał prosto w moje oczy.

-Obiecaj mi, że pójdziecie jak najszybciej do twojego mieszkania. - pokiwałam szybko głową. - Uważaj na siebie, wrócę jak najszybciej. - przybliżył swoją twarz do mojej. - Kocham Cię. - szepnął i złożył krótki, ale czuły pocałunek na moich ustach po czym wybił szybę autobusu i zniknął.

𝐄𝐱𝐜𝐞𝐩𝐭𝐢𝐨𝐧 (𝟏𝟖+) | 𝐏𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐏𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫 [1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz