Rozdział 16

3.3K 154 227
                                    

,,Z dobrego do złego''

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

,,Z dobrego do złego''

Siedziałam w karetce myśląc tylko o tym gdzie jest Peter. Miał do nas dołączyć, a dalej go nie było. Rozkładałam się dookoła skubiąc moje paznokcie z nerwów.  Po chwili ujrzałam bruneta biegnącego w moją stronę. 

Chciałam wstać, aby również podbiec w jego stronę, ale ręka MJ mnie zatrzymała. - Lekarz kazał ci siedzieć. - rzuciła mi zabójcze spojrzenie po czym założyła ręce na piersiach. 

Poczekałam chwilę aż chłopak zbliży się bardziej w naszą stronę po czym szybko wyskoczyłam z karetki biegnąc w jego kierunku. Zdążyłam tylko zauważyć jak Michelle przewraca oczami i głośno wzdycha.

-Peter jesteś cały?! - zapytałam oplatając mocno rękoma jego szyję.

-To chyba ja powinien ciebie o to zapytać. - wyznał kiedy odsunęliśmy się od siebie. 

-Skąd wiesz? - zapytałam marszcząc brew. To wydarzenie miało miejsce nie całe dziesięć minut temu, a Peter'a nawet tu nie było. 

-Umm... - podrapał się nerwowo po karku. - Słyszałem jak leci tu helikopter policyjny i jak jadą tu karetki. - wyznał, a ja pokiwałam głową, bo rzeczywiście to miało sens. 

Nie mogłam wytrzymać i ponownie go przytuliłam. - Tak się martwiłam. - wypaliłam pod wpływem emocji. 

-Ja o ciebie tez się martwiłem. - wyznał i oplatając ręce na mojej talii wzmocnił uścisk.

•••

Minęły trzy miesiące. Mój związek z Lorenzo zaczął w końcu wyglądać w miarę normalnie. To znaczy przestał obrażać Peter'a i mieć do niego problem za każdym razem jak nawet z nim rozmaiłam co spowodowało, że przestaliśmy się kłócić. Nasza relacje może nie wyglądała tak jak powinna, ale mi nie było to potrzebne. Cieszyłam się, że nie spotkały mnie oceniające spojrzenia, szepty i inne tego rzeczy, a zamiast tego zdobyłam dwóch przyjaciół, bo Flash też w miarę znormalniał.

Jednak, gdybym postąpiła inaczej naprawdę znikome osoby w tej szkole by mnie lubiły przez popularność Lopez'a i Thompson'a. 

-Powinienem wziąć wtedy autograf od Spider-Man'a. - z moich zamyśleń wyrwało mnie głośne westchnięcie Lorenzo'a. 

-Kiedy? - zapytał Flash przeżuwając swoje frytki. 

-No wtedy kiedy uratował Scarlett. - wyznał, a ja spojrzałam na niego jak na debila. 

-Czy to sobie żartujesz? - mój ton głosu został uniesiony. - Mało co tam nie zginęłam i w dodatku nikt nie wiedział co się działo, a ty chciałeś autograf? - prychnęłam. 

-Zamiast się mnie czepiać przestań może tyle jeść. - syknął, a ja otworzyłam szerzej oczy na jego słowa. 

-Słucham? - spojrzałam na niego ostro. - To dopiero moja druga kanapka dzisiaj. - stwierdziłam. - A zważając na to, że mamy czternastą to jest naprawdę mało. - dodałam. 

-Tak? - zaśmiał się. - To lepiej stań na wagę i zobacz ile przytyłaś. - uderzyłam mocno tacką w stół i wstałam udając się szybkim krokiem w kierunku wyjścia ze stołówki. 

-Kobiety są trudne. - usłyszałam jeszcze za plecami głos Lorenzo przez co odwróciłam się ponownie w jego stronę.

-Pierdol się. - pokazałam mu środkowy palec i wkurzona wyszłam na korytarz.  

Musiałam się uspokoić więc weszłam do najbliższej łazienek, która na moje szczęście była pusta.  Przemyłam twarz zimną woda po czym oparłam swoje dłonie o umywalkę i spojrzałam w lustro.  Od zawsze byłam większa. Znaczy może inaczej. Kilka osób tak mi wmawiało przez co zaczęłam siebie tak postrzegać. Byłam dosyć niska miałam trochę szersze uda i ramiona, ale taką miałam budowę ciała. Nawet byłam z tym u lekarza przed wyjazdem do Nowego Yorku i stwierdził, że i tak ważę najmniej ile tylko mogę, bo gdybym jeszcze schudła pojawiłyby się problemy ze zdrowiem. Ja do tej pory jednak postrzegałam siebie jako większą i mimo tego, że nie pokazywałam tego teksty typu, że jestem gruba bolały mnie w środku. Lorenzo jednak dzisiaj zdecydowanie przesadził, a moje emocje nie potrafiły zostać w środku. 

Kiedy już w miarę się uspokoiłam wyszłam z łazienki. Dzwonek zadzwonił już jakiś czas temu przez co byłam już spóźniona, ale musiałam się ogarnąć, więc za bardzo się ty, nie przejmowałam. 

Przed salą od fizyki, w której miałam teraz lekcje zauważyłam Peter'a, który rozmawiał z Liz. Zatrzymałam się za rogiem i przysłuchując się ich rozmowie. To nie było najlepsze zachowanie z mojej strony, ale na korytarzu nikogo oprócz naszej trójki nie było, a ja nie chciałam im przerywać. 

Kogo ja oszukuję? Chciałam po prostu usłyszeć o czym rozmawiają.

Okazało się, że Peter zaprosił Liz na Homecoming, ale to nie było najgorsze. Dziewczyna się zgodziła co mnie kompletnie dobiło. Kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi od sali wyjrzałam za ścianę i zauważyłam zadowolonego Peter'a, a moje serce pękło. 

Powinnam się cieszyć w końcu od kilku miesięcy przyjaźnimy się, ale nie umiałam. Czułam coś do niego będąc z Lopez'em co było pokręcone zresztą jak wszystko, ale jakoś sprawa Liz ucichła i liczyłam na to, że może przestała mu się podobać, ale tak najwidoczniej nie było.

Miał prawo do szczęścia tym bardziej, że nigdy nawet nie wiedziałam czy ja mu się podobałam, a on nie mógł nawet domyślać się moich uczuć w końcu byłam z Lorenzo.

Naprawdę myślałam, że wszystko jest już dobrze z wyjątkiem moich koszmarów, które trwały od wydarzeń z Waszyngton'u. Co noc śniło mi się, że spadam w nieskończoność i nie mam szans na ratunek. 

Było za dobrze, a ja po sprzeczce z Lopez'em myślałam, że nie może być już gorzej.

𝐄𝐱𝐜𝐞𝐩𝐭𝐢𝐨𝐧 (𝟏𝟖+) | 𝐏𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐏𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫 [1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz