Spokojnie, prace nad opowiadaniem ciągle trwają, to ja jestem strasznie leniwą/tracącą zapał/kasującą wszystkie swoje notatki bułą, która nie potrafi się porządnie zorganizować. Co się zmieniło od ostatniej notki na tym, powiedzmy, blogu? Silly Town ma już obecnie ustalony przebieg, a konkretnie, w końcu po tylu latach udało mi się wykombinować plan na finał. Także hej, nic tylko klawiatura pod palce i lecimy z tym koksem.
Ciężko mi było się zdecydować, co ja w zasadzie chce dalej robić z tym opowiadaniem. Czytanie go od nowa było trudne i wywoływało we mnie wielką ochotę na napisanie paru poprawek. Jedyna rzecz jaką mogę poddać edycji to parę określeń, których wcześniej człowiek używał nieświadomie, a teraz kiedy jest dorosły to widzi jakie są głupie i nawet niesmaczne miejscami.Finalnie udało mi się powstrzymać i zacząć tworzyć nowe rozdziały. Nieco opierając się na starych notatkach, nieco tworząc całkowicie nowy scenariusz, bo no cóż. Silly Town zawsze było takim Frankensteinem, opowiadaniem sklejanym z masy różnych pomysłów, które nie dałyby rady samodzielnie istnieć. I jest to nieco problematyczne w momencie, w którym osoba pisząca traktuje opowiadanie jak śmietnik, do którego może wrzucić dosłownie w s z y s t k o. Efekt? Masa elementów, wątków i postaci, których w sumie fabuła nie potrzebowała. Analiza tego była bolesna, ale no, oto część moich wniosków i zmian, które będę wprowadzać:
1. Akcja tego opowiadania miała trwać półtora roku, a wszystko co się jak na razie wydarzyło, rozgrywało się w okresie... Trzech miesięcy? W starej wersji nawet dwóch. Nie mam pojęcia jak, ale no wyszło. Na szczęście całkiem wygodnie stara treść kończy się na wrzuceniu Brooke do szpitala. Dlatego z bólem głowy przyznaję, że dla własnej wygody zaczynam akcje nowych rozdziałów od wyjścia dziewczyny ze szpitala, w Halloween. Bo to taka wyjątkowa okazja. Trochę to nie ma sensu i szczerze mówiąc gubię się w tym czy gdzieś nie ma konkretnie podawanych dat, ale no. Potrzebny mi był jakiś wyraźny start i punkt odniesienia.
2. Postaci w ST wydają mi się super toporne/niezdecydowane/płaskie. Dlatego pewnie sporo rozdziałów będzie teraz spokojnych, skupiających się na wątkach obyczajowych, bo mam wrażenie, że brakowało tutaj jakiś wyraźnych momentów do zbudowania relacji itd. itp. W dodatku, niczym w anime, wychodzi, że nastolatki z mojego opowiadania zajmują się wszystkim, tylko nie swoim życiem.
3. Nie jestem fanem pisania w pierwszej osobie, ale bardzo lubię siadać na ramieniu konkretnej postaci, żeby jakoś sensownie dawkować informacje. Jak do tej pory opowiadanie miało dwie, nazwijmy to, perspektywy: Brooke i November. Różnica między nimi miała być prosta, jedna dziewczyna nie wie zbyt wiele, druga wie za dużo. Niby wystarczająco, ale tak patrząc na wszystkie swoje postaci, doszło do mnie, że najbardziej nijaką, nudną i cholera wie w sumie jaką personą jest... Gabriel. Brat naszej głównej bohaterki. Zmroziło mnie to odkrycie i ciężko mi było to tak zostawić. Dlatego teraz, od czasu do czasu, żeby nadrobić mu trochę te braki, będziemy mu siedzieć na baranach w paru rozdziałach.4. Z tymi wątkami różnymi różniastymi, to tak. Zapowiadane było dużo fajerwerków, ale dalej nie wiem czy jest sens wrzucać je wszystkie na siłę do opowiadania. Jeśli rzecz, o której nasi bohaterowie wspominali raz nagle zniknęła, to przepraszam. Opcje są dwie. Albo udało mi się o nich zapomnieć, albo zostały brutalnie wyeliminowane.
5. Wiecie co jeszcze zostało wyeliminowane? Niektóre imiona postaci. Szczerze się przyznam, że nie mam głowy do chrzczenia bohaterów i dlatego nazywają się tak bzdurnie. NAWET JEŚLI to zachodzę w głowę jakim cudem udało mi się dać niektórym osobom po... Trzy inne imiona. Ała. Tak. To się wydarzyło. Dla przykładu, ostatnio udało mi się wyciągnąć z otchłani zapomnienia postać pewnego dredziarza w zielonej kurtce i obecnie, ze względu na pochodzenie, dostał afrykańsko brzmiące imię. Problem polega na tym, że udało mi się wyłapać, że chłop miał już w trakcie trwania, edytowania, umierania, edytowania i umierania opowiadania... Ciągle inne imię i nazwisko. Dlatego przepraszam jeśli w poprzednich rozdziałach pojawił się jakiś Marcus, Stefan czy Bożydar, teraz jest to po prostu Obi. Nie dlatego, że jest proste, a dlatego, że znaczy serduszko i uważam, że to bardzo urocze biorąc pod uwagę moje plany odnośnie jego dalszych poczynań.
Chyba na razie tyle mam do przekazania. Pewnie później zrobię więcej takich osobnych notek odautorskich.
Jeszcze raz przepraszam za okropne tempo pojawiania się rozdziałów i za nadciągający drewniany styl, efekt zasiedzenia. Przepraszam za możliwe poplątane rozwiązania, za niewielkie problemy z konsystencją opowiadania i takie tam. Wiecie, autentycznie ciężko mi odtworzyć to, co było w mojej głowie x czasu temu i chyba jedynym wyjściem wydaje mi się kompromis.
W razie jakbyście zauważali jakieś problemy albo jakby wchodziły wam do głowy opinie i porady to chętnie się z nimi zapoznam. Dzięki za uwagę, do następnego faktycznego rozdziału. Pojawi się w pierwszym tygodniu listopada.
![](https://img.wattpad.com/cover/71087348-288-k573858.jpg)
CZYTASZ
Silly Town
ParanormalOto przed państwem Silly Town, kanadyjskie miasto, w którym ktoś postanowił wybudować japońskie świątynie. Jakby sam ten fakt nie był wystarczająco dziwny, po mieścinie nocami krążą wielkie, demoniczne jaszczury; miejscowi znikają wyjątkowo często...