Nieoczekiwany powrót

625 37 30
                                    


James Potter kręcił się po pokoju myśląc nad tym, jakim jest dzbanem.

Lily nadal nie wróciła do domu, co utwierdziło Jamesa w przekonaniu, że ich ostatnia kłótnia wywarła na niej duże piętno i po prostu najzwyczajniej w świecie nie chce go widzieć. Co jak co, ale chłopak musiał sam przed sobą przyznać, że kompletnie zapomniał o swojej żonie i jej zniknięciu. Do tego wszystkiego, przecież miał jeszcze zaangażować w jej poszukiwania samego Albusa Dumbledora.

O tym też zapomniał.

No nic. Jeszcze dzisiaj uda się do dyrektora osobiście, aby wyjaśnić to całe zamieszanie, ale na razie, musi dogłębnie przemyśleć całą tą sytuację, która dzisiaj miała miejsce.

Ophelia Bailey wszystko wie.

James niejednokrotnie próbował się skontaktować z Remusem za pośrednictwem lusterka dwukierunkowego, jednak nic z tego. Za każdym razem, gdy próbował nawiązać z nim połączenie jakimś dziwnym trafem coś je zakłócało.

James westchnął przeciągle i po raz kolejny tego dnia wziął do ręki kawałek szkła, próbując tym samym nawiązać połączenie z dawnym przyjacielem.

I kolejny raz nic z tego.

Zdenerwowany spojrzał złowrogim wzrokiem na lusterko, kręcąc głową na boki. James wziął mocny zamach i z impetem rzucił kawałkiem szkła o ścianę naprzeciw, w skutek czego, jego jedyne źródło do komunikowania się, rozbiło się w drobny mak.

Chłopak zaśmiał się głośno, odchylając głowę do tyłu. Chyba to całe myślenie nie do końca mu służy. Jednak, gdy uświadomił sobie, że będzie musiał to wszystko posprzątać, jego uśmiech momentalnie zgasł.

- A niech to dunder świśnie – warknął pod nosem, rzucając przy okazji jeszcze kilkoma nie do końca cenzuralnymi słowami.

Już miał się schylać, aby sprzątnąć z dywanu odłamki szkła, jednak czyjeś pukanie do drzwi skutecznie go od tego oderwało.

James zmarszczył brwi zaskoczony. Nie spodziewał się dzisiaj nikogo. Zresztą od jedenastu lat w swoim domu nie spodziewał się nikogo.

Gość jednak, chyba nie kwapił się, by poczekać aż chłopak mu otworzy i sam wparował do środka, zdejmując po drodze buty, jakby był u siebie.

A może był u siebie?

- Cześć kochanie – rzuciła jakby nigdy nic Lily Evans, odstawiając swoją beżową torebkę na pobliski fotel.

James zastygł w bezruchu, jednak jego usta zdążyły wygiąć się w małym uśmiechu. Jeden z jego problemów, jak widać, zdążył rozwiązać się sam.

- Gdzie byłaś? – zapytał tylko Potter, udając ciekawego i zatroskanego mężulka.

Lily uśmiechnęła się słodko do męża, poprawiając swój prawie idealnie ułożony kok, przez co Jamesowi aż zebrało się na mdłości.

A mogła nie wracać – przemknęło chłopakowi przez myśl, jednak chwilę później sam się za to zbeształ. Przecież to jego żona! Niechciana, ale jednak nadal żona!

-Ach, nieważne. Musiałam się odizolować i trochę pomyśleć – oznajmiła, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. – No wiesz... w samotności.

James pokiwał lekko głową już kompletnie zapominając o odłamkach szkła, które nadal spoczywały gdzieś niedaleko niego.

- A... o czym myślałaś? – zapytał niepewnie, nie będąc do końca pewnym, czy aby na pewno chce to wiedzieć.

- O Harrym – oznajmiła, powoli wstając z kanapy i kierując się ku mężczyźnie. – O tobie... - Teraz stała niebezpiecznie blisko Jamesa tak, że ich oddechy zaczęły się ze sobą mieszać. – O nas.

James cofnął się o krok nie spodziewając się od Lily takiego posunięcia.

- O... n-nas? – powtórzył po małżonce, lekko się przy tym jąkając.

- Tak – skinęła głową, łapiąc Jamesa za dłoń przy której na jednym z palców spoczywała obrączka. – I wiesz... mimo tych naszych kłótni ja nadal cię kocham. Przyrzekliśmy sobie, że tylko śmierć będzie w stanie nas rozdzielić, a ja tej przysięgi nie zamierzam łamać.

James stał dłuższą chwilę bez ruchu, nie do końca wiedząc, co tak właściwie odpowiedzieć na to nagłe wyznanie z ust jego małżonki. Uśmiechnął się tylko niezręcznie, lekko drapiąc się po karku.

- No... j-ja chyba też – wydusił.

Lily uśmiechnęła się szeroko i klepiąc Pottera po ramieniu odeszła w głąb mieszkania.

Ach. Ile James by dał, aby miejsce Evans zajmowała teraz kompletnie inna kobieta.

Niestety. Już dawno zdążył wszystko spaprać i zakopać swoje nadzieję na szczęśliwe życie.

Z lekkim westchnieniem wyciągnął przed siebie lewą dłoń, na której jednym z palców powinna spoczywać obrączka. No właśnie... powinna. Nie było jej tam. James wciągnął ze świstem powietrze, zakrywając usta dłoniom.

Lily go zabije.

~*~

No no no. Jak myślicie? Co ta Lily kombinuje?

Expecto Patronum 2 ➶︎ 𝔍𝖆𝖒𝖊𝖘 𝕻𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗 ✔︎Where stories live. Discover now