-Halo! Słyszysz mnie? Przynieście Nektaru, szybko! - Wołał ktoś. Leżący na ziemi Nico, widział i słyszał wszystko jakby przez mgłę.
Nie wiedział co się dzieje, ani co się stało. Wokół niego stało paru obozowiczów. Przyglądając się całej akcji ratunkowej.
Na miejscu próbowano dać mu nektaru, ale nie był w stanie nic przełknąć.
Słowa utknęły mu w gardle. Ból i bezsilność doprowadzały go do szału. Chciał umrzeć, zemdleć - cokolwiek. Byle ból, cierpienie i bezsilność ustało.Była to dla niego wieczna męka. Oddech miał coraz słabszy. Kiedy ktoś go przenosił na nosze. Zemdlał. Ból, cierpienie, bezsilność i męka ustały.
*****
Obudził się z bólem głowy, próbował usiąść ale nie zdołał. Gdzie był? Co się stało? Czy on żyje?
Pozycja leżąca utrudniała mu rozglądanie się gdzie mógłby się w tej chwili znajdować. Nie było nikogo w pomieszczeniu, w którym aktualnie leżał. Mimo wybudzenia po omdleniu, był zmęczony. Wszystko go bolało, to było nie do zniesienia.
Chciał coś powiedzieć, krzyknąć, ale nie mógł. Słowa nadal mu się blokowały w gardle.
Chciało mu się płakać, co zdarzało mu się dość często.Nico nie wiedział dlaczego tyle płacze, ale to dawało mu ulgę.
Po śmierci Bianci zmienił się. Nie był już chłopcem, który zadawał dużo pytań oraz grał w magię i mit.
Był zamknięty w sobie, pragnął szczęścia...owszem. Ale nie był dobrym towarzyszem. Z resztą był, jak to określał - inny. Co go peszyło do granic możliwości.Zamknął oczy i myślał nad czym co mogło się stać i gdzie jest. Nic. Pustka.
-Obudziłeś się śpiący, królewiczu - za myślenia wyrwały go te słowa.
-C-co się stało? - udało mu się wydukać słabym głosem. - I gdzie ja...
-Już, ciii - ten ktoś dotknął jego czoła i przejechał rękoma po włosach. Nico poczuł przyjemny dreszcz i falę gorąca. - Jesteś w infimerii. Nie wiem co się stało. Znaleźliśmy cię niedaleko granicy obozu w lesie. Leżałeś cały rany i ledwie przytomny. Myślałem, że powiesz co nam się stało? Pamiętasz w ogóle?...cokolwiek.
-Kim...Kim ty jesteś? - Nico już widział dobrze i mógł się przyjrzeć...chłopakowi, który z nim rozmawiał.
Nico momentalnie się za czerwienił i odwrócił wzrok. Zwali to na cholerną gorączkę.
Przy nim stał wyższy od niego cholernie przystojny blondyn, z pięknymi niebieskimi oczami i twarzą, które gdzie nie gdzie pokrywały piegi. Ohh, jaki on przystojny. Zrobiło mu się momentalnie gorąco. Miał nadzieje że blondyn nie uzna go za dziwaka.Chwile mu zajęło, aby przypomnieć swoje imię.
Momentalnie zapomniał również o bólu, który go męczył.-Ej, wszystko dobrze? Słuchasz mnie? - blondyn chwycił go za ramię. Nico odtrącił jego rękę, a po ciele przebiegł przyjemny dreszcz...znowu. Jego ręka, była taka ciepła.
-Yy..Co, nie. Przepraszam, za...zamyśliłem się. Powtórzysz?
-Pytałeś kim jestem. Jestem twoim...lekarzem...Nazywam się Will...Will Solace.
-Okej. Coś jeszcze?
-Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz i przyniosłem ci jedzenie. Nico, musisz ze mną współpracować. Jutro badania kontrolne. Poproś kogoś z rodzeństwa...mojego, aby cię przyprowadził do mnie do gabinetu. Jasne? - Mówił to z takim spokojem...i ten jego głos. Miękki, troskliwy. Nico miał wrażenie że zaraz się rozpłynie. Bał się że głos go zawiedzie. Więc pomachał potwierdzająco głową.
CZYTASZ
Słoneczny Anioł//Solangelo
FanfictionNico niespodziewanie się zakochuje w osobie, która uratowała mu życie. Czy w końcu będzie szczęśliwy? Jaką drogę przejdą aby się o tym dowiedzieć?